Mam swoją prywatną teorię na temat tego, kto decyduje o tym, jakie ugrupowanie polityczne wygrywa wybory. Pisałem już o tej mojej ‘teorii’ tutaj na tym blogu kilkakrotnie. Ale powtórzę, bo wybory za pasem i temat jest gorący.
Otóż generalnie wyborców w Polsce (i myślę, że też na całym demokratycznym świecie) można podzielić na trzy grupy - tych, co popierają obóz rządzący, tych, co popierają opozycję oraz tych, którzy nie interesują się polityką. Liczebność każdej z tych grup wynosi plus, minus 30%. Zwolennicy, zarówno obozu rządzącego (obecnie Prawa i Sprawiedliwości) oraz zwolennicy opozycji (Platformy oraz pozostałych ugrupowań opozycyjnych) mają utrwalone poglądy polityczne i stanowią tak zwany żelazny elektorat swoich partii. Trzecia grupa natomiast to ludzie, którzy tworzą tzw. ‘elektorat ekonomiczny’. Oni w zasadzie nie mają sprecyzowanych poglądów politycznych. Co w niczym im nie ujmuje, bo nigdzie nie jest powiedziane, że człowiek musi interesować się polityką i musi popierać jakąś partię polityczną ze względu na poglądy polityczne głoszone przez tę partię. Równie dobrze, w swoich wyborach politycznych, może kierować się kryterium ekonomicznym. I to kryterium w niczym nie jest gorsze od jakiegokolwiek innego. A w praktyce, kryterium ekonomiczne to poziom życia! I wyborcy ci głosują w zależności od tego jak im się powodzi. Jeżeli lepiej, to głosują na partię rządzącą, jeżeli gorzej to oczywiście na opozycję. W nadziei, że jak opozycja przejmie władzę to im się poprawi. I według tego schematu zapadają werdykty wyborcze. Elektorat ekonomiczny decyduje o tym, kto zostanie wyniesiony na piedestał władzy a kto odejdzie w niebyt opozycji.
W kampanii wyborczej w 2007 roku, gdy PiS rozpisał wcześniejsze wybory, (jako pierwsze i jedyne dotychczas ugrupowanie sprawujące władzę po 1989r.), gdy utracił większość w Sejmie, Donald Tusk zapewniał: 'Będą nas leczyć zadowoleni, dobrze opłacani lekarze, nasze dzieci będą uczyć zadowoleni, dobrze opłacani nauczyciele, a dobrze opłacani policjanci będą nas pilnować...’. Oczywiście obietnice te pozostały niespełnione, ale były pozytywne i niosły nadzieję. Toteż były przekonujące i udzie w nie uwierzyli a Platforma tamte wybory wygrała.
A co dzisiaj mówi Donald Tusk?
W obecnej kampanii wyborczej, D. Tusk odmienia słowo PiS przez wszystkie przypadki. I odgraża się, że jak przejmie władzę to ludzie PiS-u pójdą siedzieć. Czy od ‘siedzenia’ ludzi PiS-u podniesie się poziom życia w Polsce? Wyborcy z elektoratu ekonomicznego, co prawda polityka się nie interesują, ale tak naiwni nie są. Co więcej, z przekazem wyborczym politycznym, D. Tusk odbija się od ściany do ściany. Raz jest liberałem a za chwilę populistą. Raz przyjmuje migrantów a chwilę później krzyczy, że ich nie przyjmie. No cóż, D. Tusk tytanem intelektu nie jest, więc mówi na miarę swoich możliwości. Toteż popatrzmy jakie miała Platforma zaplecze intelektualne i merytoryczne wtedy a jakie ma teraz. W tamtym czasie od programu i ekonomii w Platformie była Zyta Gilowska, dzisiaj jest Izabela Leszczyna. No cóż myślę, że różnicę każdy jest w stanie dostrzec. A jaki jest program gospodarczy Platformy? Swojego czasu ujawnił to w radiu Zet prof. Bogusław Grabowski. Podwyższenie wieku emerytalnego, likwidacja 13. i 14. emerytury, 500 plus nie dla każdego, rezygnacja ze złotówki i wprowadzenie euro …. No nie, takim programem Platforma wyborców z elektoratu ekonomicznego do siebie nie przyciągnie.
Toteż w nadchodzących wyborach, perspektywy Platformy na wygraną, widzę marnie. Styl kampanii Platformy, owszem umacnia ‘żelazny’ elektorat, ale nowych wyborców nie przyciąga. Co więcej, Platforma, poprzez kompletną klapę, jeżeli chodzi o rozeznanie planów i intencji Putina utraciła swój atut, że ludzie Platformy są merytoryczni i znają się na polityce. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Najłagodniej mówiąc, nie znają się zupełnie.
No i dobrze, jako zwolennika PiS, to mnie wcale nie martwi. Niemniej z punktu widzenia, już czysto obywatelskiego, nie jest to dobra sytuacja. System demokratyczny ma to do siebie, że raz rządzą jedni a raz drudzy. Dla nas wszystkich lepiej byłoby, żeby ci drudzy, (czyli z opozycji) też byli kompetentni i merytoryczni. Wtedy nie będzie dochodziło do sytuacji, że minister finansów mówi – piniędzy (nie poprawiać, tak właśnie mówił – ‘piniędzy’) nie ma i nie będzie. A premier z kolei, z przekąsem ogłaszał, że nie wie gdzie pieniądze są zakopane, bo w Zakopanem na pewno nie. A jak się potem okazało pieniądze były i są. I zakopane też nie były.
No, ale opozycja ma jeszcze cztery lata. Miejmy nadzieję, że do tego czasu już się ogarnie. I za cztery lata, w kolejnych wyborach coś sensownego ludziom zaproponuje.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka