Senator Libicki napisał, że nie będzie oglądał dzisiaj meczu z Hiszpanią. Ja natomiast czekam na ten mecz i będę oglądał. Oczywiście czekam, jak to się mówi z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony mam cichą, ale gorącą nadzieję, że nasi, tak jak ponad 200 lat temu szwoleżerowie Kozietulskiego w szarży pod Samosierrą, dokonają niemożliwego. I tak, jak tamci wygrali bitwę, która według wszelkich zasad sztuki wojennej, była niemożliwa do wygrania, tak ci wygrają ten mecz. Który według wszelkich zasad sztuki piłkarskiej, wydaje się również niemożliwy do wygrania.
A z drugiej strony, patrząc realnie na dokonania drużyny hiszpańskiej i polskiej, wiem (w tym momencie emocje krzyczą, a właśnie, że wygrają), że jest to praktycznie niemożliwe. Między innymi z powodu klimatu jaki jest w Sevilli. Sevilla, mimo tego, że leży w głębi lądu jest dużym morskim portem. Byłem tam wiele razy, płynąc statkiem w górę rzeki Quadalkivir (Wielka Rzeka), toteż wiem jak jest w Sevilli. Kiedyś będąc tam w lecie, nieopatrznie, wybrałem się do miasta krótko po południu. Piec hutniczy to jeszcze za mało, na określenie tego co o tej porze jest na ulicach tego miasta.
I w takiej temperaturze będą grali nasi. Ktoś może powiedzieć, no i co z tego. Hiszpanie też będą grali w tych warunkach. Ok, Hiszpanie też. Ale jest drobna różnica. Drużyna hiszpańska jest w Sevilli już od tygodnia. Właśnie po to, aby się zaaklimatyzować do ‘pieca hutniczego’ jaki tam jest. A nasze chłopaki są tam dopiero od wczoraj. Dwadzieścia cztery godziny to zdecydowanie za krótko na właściwe przystosowanie organizmu do warunków jakie tam są. Dzisiaj wieczorem, w czasie meczu przyjdzie ‘klimatyczny’ kryzys i chłopcy zaczną tracić oddech. Toteż jest oczywiste, że polska drużyna, tak samo jak hiszpańska, co najmniej od tygodnia powinna być w Sevilli. Dziwię się, że Paulo Sousa, Portugalczyk przecież, czyli pochodzący z tamtych regionów nie pomyślał o tym. Może dlatego, że nigdy nie był w Sevilli i nic nie wie sewilskim ‘hutniczym piecu’?
Drugi powód że przegrają, o którym bezlitośnie szepcze mi do ucha poczucie realizmu, to … pozycja Lewandowskiego w polskiej drużynie. Oczywiście nie chodzi o jego pozycję na boisku, o to, że gra w ataku. Nie, chodzi o jego pozycję w hierarchii drużyny.
W 2002r. były mistrzostwa świata w Niemczech. Trenerem naszej drużyny był mało znany Paweł Janas a najmocniejszym jej punktem, ówczesny bramkarz Liverpoolu i jednocześnie gwiazda europejskiego futbolu, Jerzy Dudek. I nasi piłkarze słuchając trenera Janasa patrzyli na Jerzego Dudka. Jak kiwnął głową, to robili to co powiedział trener. Jak pokręcił głowa to nie robili. Na efekty nie przyszło długo czekać. W końcu Janas zorientował się, co jest grane i Jerzego Dudka do meczu z Ekwadorem nie wystawił. Ale nic to już nie pomogło, Drużyna sromotnie przegrała. Rozdwojenie w drużynie zrobiło swoje.
Dzisiaj w naszej drużynie sytuacja jest podobna. Trener Paulo Sousa nie ma wybitnych osiągnięć jako trener. Natomiast Robert Lewandowski jest aktualnie najlepszym piłkarzem na świecie. Czy między Lewandowskim a Souzą iskrzy tak jak niegdyś między Dudkiem a Janasem? Nie wiem. Ale porównując pozycję i autorytet piłkarski R. Lewandowskiego z pozycją i autorytetem trenerskim P. Sousy, sytuacja jaką opisałem wcześniej, jest psychologicznie do wyobrażenia. Trener mówi piłkarzom co mają robić a oni patrzą na gwiazdę europejskiego i światowego futbolu. Czy aprobuje instrukcje trenera czy też nie.
Aby wygrywać, drużyna i trener muszą stanowić jedność. Tak jak to było za czasów trenera Kazimierza Górskiego. Co więcej, aby dzisiaj wieczorem wygrać z Hiszpanami, nasza drużyna potrzebuje pułkownika Kozietulskiego. Który poprowadził szwadron kawalerii na trzy kolejne baterie armat, wąwozem pod górę. I poprowadził zwycięsko.
Czy Paulo Sousa jest tej miary? I to potrafi? Jak będzie dowiemy się wieczorem.
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport