Kilka dni temu głośno było o sędzim Igorze Tulei. W największym skrócie, obecny casus sędziego wiąże się z szokiem jakiego doznała opozycja po przegranych wyborach w 2015r. Skutkiem tego szoku były próby nielegalnego odsunięcia od władzy opcji politycznej, która wygrała demokratyczne wybory. Co ujawniło się blokowaniem obrad Sejmu, aby nie dopuścić do uchwalenia budżetu. Parlament, który nie jest wstanie porozumieć się co do budżetu i nie przedstawi ustawy budżetowej Prezydentowi do podpisu w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi jej projektu, zostaje rozwiązany.
Taki był ‘szczytny’ cel owego blokowania sali sejmowej przez opozycję, szermującej później hasłami Konstytucja i Praworządność. Cel, czyli przejęcie władzy, który miał być osiągnięty przez ‘totalną’ opozycję (copyright ówczesny lider opozycji) za pomocą metody ‘ulica i zagranica’. Na szczęście zamiar ten poniósł fiasko, choć próby nadal są podejmowane. Choćby niedawny, tzw. strajk kobiet. Którego najważniejszym przekazem, było pewne wyjątkowo ‘kulturalne’ słowo "Wy*****alać!". Wyrażające pełne ekstazy przywiązanie do demokratycznych reguł stanowienia władzy w państwie.
Jednak kwestia tamtego blokowania obrad Sejmu to poważna sprawa (poważniejsza niż ‘kulturalna’ ekspresja ‘wybitnej aktywistki’), gdyż dotyczy prawidłowego funkcjonowania najwyższych organów demokratycznego państwa. Toteż prokuratura podjęła i prowadzi w tej sprawie śledztwo. I tak oto dochodzimy do sędziego Tulei. Otóż jest on podejrzany o ujawnienie informacji ze śledztwa oraz danych świadka i jego zeznań. Swojego czasu Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego prawomocnie uchyliła immunitet sędziemu Tulei. Oznacza to, że prokuratura mogła postawić mu zarzuty. I w związku z tym, wysłała mu (trzykrotnie) wezwanie na przesłuchanie. A on trzykrotnie odmówił stawienia się na to przesłuchanie. Publicznie twierdzi też, że nie uznaje Izby Dyscyplinarnej, jako sądu oraz ważności decyzji podjętych przez tę Izbę.
Konsekwencją odmowy sędziego (stawienia się na przesłuchanie), był wniosek prokuratury do Izby Dyscyplinarnej o zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie na to przesłuchanie. Nasz sędzia, niewątpliwie miał nadzieję, że Izba Dyscyplinarna, wyda wyrok zgodny z wnioskiem prokuratury. I on, Sędzia RP, obrońca Konstytucji i Demokracji, zakuty w kajdanki zostanie doprowadzony na przesłuchanie. I cały świat, a szczególnie sprzyjająca totalnej opozycji Bruksela, zobaczy w całej okazałości niewinnego sędziego, ofiarę okrutnego reżimu, który rządzi w Polsce. A tu masz ci babo placek. Izba Dyscyplinarna wyraziła wątpliwość, że ‘doprowadzenie’ może nie być adekwatne "do zaistniałej sytuacji procesowej". I orzekła, że doprowadzenie sędziego na przesłuchanie nie jest konieczne. I co teraz? Sędzia uzna orzeczenie Izby Dyscyplinarnej, (którą jako takiej nie uznaje) czy nie uzna?
Mniejsza o to uznanie czy też nieuznanie. Izba Dyscyplinarna swoim salomonowym wyrokiem, zabrała sędziemu Tulei coś bardzo cennego, na co niewątpliwie on mocno liczył. Zabrała mu laur męczennika obrońcy Konstytucji i Demokracji. Ale cała sytuacja z zachowaniem sędziego Tulei, pokazała jeszcze coś innego. Monteskiusz, francuski prawnik, myśliciel i pisarz z czasów Oświecenia, sformułował tzw. klasyczną definicję trójpodziału władzy. Trójpodział ten polega na tym, że władza zajmująca się ustanawianiem praw powinna być oddzielona od władzy wprowadzającej w życie jej postanowienia. Według Monteskiusza ten podział powinien być następujący. Władza ustawodawcza ustanawia prawo. Władza wykonawcza rządzi państwem zgodnie z ustanowionym prawem. Władza sądownicza stosuje ustanowione prawo. I tak dzisiaj jest w całym demokratycznym świecie.
Ale tak nie było zawsze. W XVII w. we Francji był król Ludwik XIV, znany również, jako Król Słońce, I ów Król Słońce, powyrywał z ksiąg parlamentu wszystkie kartki z zapisami wskazującymi na próby wprowadzenia demokracji. Wypowiadając przy tym znane słowa. Państwo to ja.
A co robi sędzia Tuleya, nie uznając ustanowionej przez Sejm, (czyli władzę ustawodawczą) Izby Dyscyplinarnej? Ano, chce decydować o tym, co jest prawem a co nie jest prawem. Jednym słowem sędzia Igor Tuleya, sprzeciwiając się prawu wprowadzonemu przez Sejm mówi. Prawo to ja!
Mania grandiosa, czy co? A może coś gorszego? Czy aby nie jest to mentalne odrzucenie demokracji? Tak jak to było u Króla Słońce?!
Konserwatysta zatwardziały :) W czasach pędzących zmian - zarówno na lepsze jak i na gorsze - tylko konserwatysta potrafi odróżnić jedne od drugich, wybrać te lepsze i być naprawdę nowoczesnym!
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo