SDP SDP
164
BLOG

Studium przypadku – felieton Piotra Legutki

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Jak zrobić coś z niczego? Jak z drobnego incydentu skroić międzynarodową aferę? Jak potem zaliczyć wtopę i wyjść z niej z ciosem, z oszczercy stając się zatroskanym obrońcą dobrego imienia? Oto studium takiego przypadku. Miejsce akcji: Kraków. Czas akcji: lipiec. W głównej roli „Gazeta Wyborcza”.

 

Festiwal Kultury Żydowskiej to marka przyciągająca tysiące turystów. Zdjęcia z tego, jak wielonarodowy tłum bawi się podczas „Szalom na Szerokiej” idą w świat. Koncert transmitują telewizje. A to zaledwie wycinek tygodniowego cyklu wydarzeń artystycznych, które ożywiają krakowski Kazimierz. Zresztą, każdy, kto tu bywa, także poza festiwalem, może pooddychać niezwykłą atmosferą, skrajnie odbiegającą od stereotypowych wyobrażeń o „tradycyjnym polskim antysemityzmie”.  To dobrze? Okazuje się, że – z pewnego punktu widzenia - nie do końca. Obraz relacji polsko-żydowskich staje się w ten sposób zbyt sielankowy, przesłaniający brutalną prawdę. Dlatego warto tu i ówdzie poskrobać, by ją odsłonić.

 

Dwa dni po zakończeniu festiwalu czołówka krakowskiego dodatku „Wyborczej” poświęcona jest „incydentowi” w jednym z lokali na Kazimierzu. W nocy, po sobotnim koncercie, grupka Żydów z Polski i z Izraela – według ich relacji - została zwyzywana przez kelnerów („wyp...lać do Izraela). W tekście znajdujemy sugestywny portret managera lokalu wygrażającego gościom butelką, rzucającego gazetą i mięsem. „Sprawa jest szeroko komentowana w Internecie,  grupa "Bojkot antysemickiej kawiarni Moment w Krakowie" miała wczoraj po południu setkę lajków na Facebooku” – czytamy w komentarzu zamieszczonym przy tekście. Komentarzu pełnym troski, bo przecież  „wiadomości o antysemickich wybrykach rozlewają się po mediach w świecie tak szybko, jak newsy o seksualnych przygodach celebrytów”. Gazeta martwi się, że incydent zepsuje markę festiwalu i dobrą opinię Krakowa. Wzywa więc do dania zdecydowanego odporu, napiętnowania  i odcięcia się. Koniec aktu pierwszego.

Standard, można rzec, klasyka gatunku. Ale najlepszy jest ciąg dalszy tej historii. Z kolejnych tekstów na łamach lokalnego dodatku wyłania się obraz przypominający słynną anegdotę o samochodach i rowerach na Placu Czerwonym. Manager okazuje się klientem, zmieniają się nazwy lokalu etc… Po kilku dniach wiadomo tylko, że jakiś incydent był, ale co do jego przebiegu nie mamy już jasności. Tym bardziej, że w obronę dobrego imienia lokalu i jego obsługi włączają się… Żydzi z kraju i zagranicy. Co robić? Trzeba uciekać do przodu. „Gazeta” uruchamia więc fazę drugą.

Temat nie zostaje wstydliwe schowany, przeciwnie, trafia do głównego, prestiżowego, sobotniego wydania „Wyborczej”. Znów, z ogromną troską o psucie naszego wizerunku w świecie. Incydent sprowadzony zostaje już do właściwych rozmiarów, przez co tym bardziej wstrząsające okazują się antysemickie wpisy, jakie wywołał (incydent znaczy, bo przecież nie gazeta). I tu następuje transfer ścieku z  forów internetowych na świątecznej łamy.

Wielki finał, zapada kurtyna. Co było do udowodnienia, mimo przejściowych trudności z faktami, udowodnić się udało.  A że znów (mimo gorliwych zabiegów redakcji, by tsunami powstrzymać) wiadomości o antysemickich wybrykach w Polsce rozleją się po świecie? Będzie to tylko kolejne potwierdzenie słuszności linii gazety i dowód, że nie tylko trzeba kontynuować, ale wręcz należy wzmóc jej cywilizacyjną misję: rozszarpywanie narodowych ran, „by nie zabliźniły się błoną podłości”. 

 

Piotr Legutko 

18 lipca 2012 

SDP.pl beta

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości