Po obejrzeniu wczoraj materiału filmowego „Stadiony nienawiści” o polskich i ukraińskich kibolach mam więcej wątpliwości niż przed. Święte oburzenie w Polsce na ten reportaż ma dwa wymiary: prawdy i hipokryzji.
Wymiar prawdy jest taki: reportaż jest jednostronny, dokumentuje tylko przypadki (niezbyt liczne zresztą) antysemityzmu i rasizmu w Polsce oraz działania grup rasistowskich i faszyzujących na Ukrainie. Wymiar hipokryzji polega na tym, że część komentatorów w ogóle odrzuca myśl o tym, że w Polsce mamy, choćby może i sporadycznie, do czynienia z antysemityzmem i rasizmem. O tym wolą zapomnieć. A pani minister od propagandy wizerunku w obronie swojej roboty popadła wręcz w śmieszność.
Warto jednak sprawy uporządkować.
Panorama BBC to znany z dokonań program brytyjskiej stacji odkrywający afery, nadużycia, przekręty i skandale. Taki odpowiednik dawnego Superwizjera TVN czy amerykańskiego „60 Minutes”. A w Polsce NIKT z komentatorów tego nie wziął pod uwagę, NIKT nie zauważył, że zaprezentowany materiał filmowy to reportaż śledczy. A to jest bardzo ważne, bo reportaż śledczy kieruje się nieco innymi prawami niż zwykły reportaż. Jego teza często może być przesadna, podział na czarne i białe mocniej zarysowany, obiektywizm ograniczony, wskazanie oprawców i ofiary jednoznaczne, poszukiwanie winnych i domaganie się kary bezkompromisowe. Nie należy oczekiwać od takich materiałów subtelności, niuansów, bo to nie publicystyka na ekranie, ale próba złapania bandyty czy złodzieja. Gdy się analizuje taki reportaż, to należałoby o tym pamiętać, a nie popisywać się gatunkową ignorancją.
Chris Rogers to znany, z dużym doświadczeniem (ponad 20 lat pracy w zawodzi) dziennikarz BBC Radio, Sky News, ITV News, Newsround, BBC One i kilku innych programów i stacji. W swojej karierze zrobił m.in. reportaże o porzuconych dzieciach w Rumunii, handlu dziećmi, o gangach nastolatków, sex trafficu, czy o nielegalnych imigrantach z Afganistanu. Za swoje filmy i reportaże zdobył m.in. międzynarodowe nagrody Amnesty International i Human Trafficking Foundation - Human Rights Journalism Award. Używanie argumentu, że działał na czyjeś zlecenie w celu zdyskredytowania Polski jest mało poważne.
Czego Rogers dokonał w „Stadionach nienawiści”? Czego dokonał, o czym wcześniej byśmy nie wiedzieli? Że są burdy, że się na stadionach biją, że są ultrasi, że bywało, iż kibiole wyszydzali czarnoskórych graczy, że pojawiają się hasła antysemickie? Przecież o tym wie każde dziecko, które poszło choć raz na mecz podwyższonego ryzyka. Nie pamiętamy już dyskusji o tym, że rodziny z dziećmi bały się chodzić na mecze piłkarskie? Tak krótką mamy pamięć – my dziennikarze i kibice? Oczywiście, to nie jest coś, co
- po pierwsze zdecydowanie nas odróżnia od innych krajów (wspomnijmy choćby ustawki między kibicami Feyenoordu i Ajaxu, animozje pomiędzy kibicami Realu i Barcelony, Lazio i Romy, itd., itp.). Na przykład hasła faszystowskie pojawiały się we Włoszech częściej niż w Polsce, a John Terry i Louis Suarez w Anglii zostali ukarani za rasistowskie zachowania;
- po drugie, jest powszechne w Polsce, i na każdym meczu leje się krew. A taka była, niestety, sugestia w reportażu. I to przejaskrawienie i pominięcie niezgodnych z intencjami autorów reportażu faktów powoduje, że obraz nie jest rzetelny, a próbuje jedynie udowodnić postawioną na początku tezę.
Są jednak i zasługi Rogersa:
1. Przeprowadził śledztwo na Ukrainie, odkrył faszyzujące grupki kibiców (rasistowskie napisy na koszulkach i hajlowanie), ujawnił ich powiązania ze światem przestępczym, pokazał bicie kibiców azjatyckiego pochodzenia na ukraińskim stadionie.
2. Przypomniał, że w Polsce „kibicowanie” pozbawione agresji też jest problemem. Problemem, od którego nie uciekniemy choćbyśmy chowali głowę w piasek i udawali, że on nas nie dotyczy. I brak obiektywizmu tego reportażu nie możemy potraktować jako wymówkę. Bo przecież kibole Cracovii i Wisły czy Widzewa i ŁKS to nie są rycerze pokoju, kochający się jak bracia i śpiewający pieśni o wzajemnej przyjaźni.
Przysłuchiwałem się dyskusji po wczorajszej emisji w Dwójce. Co odkryłem? Że właściwie tylko dziennikarz, Michał Olszański, w pełni rozumiał o co chodzi i próbował spojrzeć na problem z różnych punktów widzenia. Reszta dyskutantów widziała pół prawdy. Hasła „Żydzi do gazu” czy „Widzew Żydzew” można zobaczyć na murach łódzkich budynków. Co roku w dzień „kolorowej tolerancji” są zamalowywane przez łódzkich licealistów, więc nie są stare – jak chciał to zinterpretować w dyskusji Michał Listkiewicz, a Beata Stelmach, minister od wizerunku stwierdziła: „my na co dzień nie widzimy takich napisów”. Ja też na co dzień nie widzę, a nie widziałbym wcale, gdybym stale siedział w gmachu ministerstwa w Warszawie. Może czasem warto byłoby przejechać się po Polsce, a nie tylko w czasie kampanii wyborczej? Na szczęście w dyskusji wzięli też udział doktorzy Rafał Chwedoruk i Rafał Pankowski, których wypowiedzi wskazywały, że wprawdzie obraz był jednostronny (dlaczego twórcy nie pokazali kibiców normalnie kibicujących swoim drużynom – pytał Chwedoruk) , ale problem istnieje (rasizm na naszych stadionach występuje – mówił Pankowski).
Chwała TVP za to, że pokazała ten film. Dobrze się stało, że mogliśmy zobaczyć ile w nim prawdy a ile manipulacji. Zbliża się Euro i powtórzę za Olszańskim: „niech nasze stadiony będą stadionami przyjaźni, pozytywnych reakcji i radości”. Jeżeli znajdzie się jednak choć jeden idiota i zacznie buczeć na czarnoskórego piłkarza, wtedy na nim skupią się oczy świata i incydent urośnie do rangi wydarzenia, bo media lubię ekstrema i sensację.
Pani minister od wizerunku twierdzi, że obraz Polski na świecie jest niezwykle pozytywny. Czyżby? Czy nie za dużo tego samozachwytu i braku refleksji, że wystarczy tak niewiele, jak reportaż BBC, żeby zburzyć dobre samopoczucie Pani minister.
Marek Palczewski
6 czerwca 2012