SDP SDP
307
BLOG

Jolanta Hajdasz o sile rażenia RWE

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Jolanta Hajdasz - dziennikarka i publicystka, autorka pierwszej w Polsce monografii Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa Szczekaczka czyli Rozgłośnia Polska RWE, Poznań 2006. W latach 1992 -94 korespondentka RWE z Wielkopolski.

 
 
 
3 maja 1952 zaczęła działać sekcja polska RWE. Czy to była przypadkowa data czy świadomie wybrano znienawidzoną przez komunistów rocznicę uchwalenia konstytucji?
 
Datę wybrano absolutnie świadomie. Dla ludzi pracujących w RWE była to data symboliczna. Radio chciało przywracać Polakom pamięć o ważnych narodowych świętach, które władze PRL chciały wymazać z historii przez cały czas swego istnienia, a wśród wielu narodowych świąt 3 maja zawsze miał miejsce szczególne, stąd ta data.
 
Ale to nie była pierwsza audycja nadana w języku polskim przez RWE?
 
Radio Wolna Europa nadawało  już wcześniej. Na początku lat 50-tych w USA powołano fundację o nazwie Krucjata Wolności. Była to organizacja, która prowadziła publiczną zbiórkę funduszy na pomoc krajom podbitym przez komunistów. Jednym z działań Krucjaty było powołanie do życia stacji radiowych nadających niecenzurowane audycje w językach narodowych tych krajów. Audycje nagrywano w Nowym Jorku, transportowano samolotami do Europy i tu emitowano. Kilka miesięcy eksperymentów  udowodniło, że jest to strzał w dziesiątkę, i że rozgłośnie te błyskawicznie zyskują popularność i przełamują monopol informacji będący podstawą propagandy wszelkich reżimów, mimo iż ta pierwotna „wolna Europa” miała mały zasięg, a jej audycje nie były zbyt aktualne. Zdecydowano się wówczas na uruchomienie RWE w Monachium ze stałym i stosunkowo dużym zespołem redakcyjnym, bogatą ramówką i z mocnymi nadajnikami w Portugali . Zmieniło to sytuację rozgłośni radykalnie. Wreszcie była aktualna i wreszcie mogła być słuchana w całym kraju, choć przecież praktycznie od razu była zagłuszana.
 
Czy o rozpoczęciu nadawania w jakiś szczególny sposób poinformowano Polaków w kraju?
 
Nie. Nie było takich możliwości. „Żelazna kurtyna” naprawdę  istniała. O powstaniu radia informowały jedynie media emigracyjne i w końcu wiadomość przedostała się do kraju, a tu na miejscu, informacja o nim szybko rozchodziła się pocztą pantoflową i wtedy łatwo już było na nią trafić kręcąc gałką swojego radioodbiornika. Stacja szybko wyrobiła sobie bardzo mocną markę. Już po 4 latach nadawania, w czerwcu 1956 roku podczas wystąpień robotników w Poznaniu jednym z ich żądań było przecież zlikwidowanie zagłuszania RWE. Są nawet zdjęcia,  jak protestujący ryzykując przecież życie, bo do nich strzelano, niszczą zagłuszarki umieszczone na budynku Urzędu Bezpieczeństwa.
 
Czy są jakieś wiarygodne dane na temat słuchalności Radia Wolna Europa w Polsce?
 
W Polsce pierwsze takie dane pochodzą z 1969 roku. Ośrodek Badania Opinii Publicznej sprawdził wtedy słuchalność zagranicznych stacji radiowych na potrzeby najwyższych władz partii komunistycznej. To był oczywiście dokument ściśle tajny. Ściśle policzone egzemplarze trafiały na biurka najwyższych urzędników państwowych. Potem te badania powtarzano, ale niestety nie mamy danych dotyczących okresu przed rokiem 69.
 
A co mówią te dane z 1969?
 
Wykazują, że RWE słuchało regularnie już wtedy 20 procent Polaków czyli jeden na pięciu. 
 
Jaka była pozycja RWE w kraju w porównaniu z polskim serwisem BBC czy Głosem Ameryki?
 
Nieporównywalnie wyższa. Masowo słuchano głównie RWE. To wynikało z wyższego niż w innych polskojęzycznych stacjach zainteresowania wewnętrznymi sprawami Polski, bo RWE nadawało o wiele więcej informacji z kraju niż pozostałe rozgłośnie, nadawało przecież  prawie całą dobę z krótką przerwą w nocy. Co godzinę były serwisy informacyjne. To było jak na owe czasy bardzo nowoczesne radio.
Słuchalność RWE wzrastała szczególnie w momentach kryzysów politycznych. W grudniu 1980, czerwcu 1976, w sierpniu 1980 60-70 proc. badanych deklarowało, że słucha RWE. Dziś o takich wynikach słuchalności nadawcy mogą tylko pomarzyć.
 
Od kiedy sekcja polska miała w kraju stałych, choć może tajnych informatorów czy współpracowników?
 
Informacje miała właściwie od zawsze. Sami zgłaszali się do rozgłośni ci, którym udało się z kraju wydostać. Również niektórzy czasowo przebywający za granicą, a wracający do kraju nawiązywali kontakt z redakcją, by przekazywać informacje. Z reguły byli oni tajni , oczywiście ze względu na bezpieczeństwo swoje i swoich bliskich. Za jakiekolwiek kontakty z RWE szło się przecież do więzienia, czego wymownym dowodem mogą być losy choćby Józefa Szaniawskiego, który za przekazywanie informacji Wolnej Europie odsiadywał wyrok jeszcze blisko rok po podpisaniu porozumień Okrągłego Stołu. W latach 50-tych na więzienie skazywano nawet tych , którzy tylko słuchali radia. Dlatego współpracą z RWE nikt się wówczas nie chwalił. Najbardziej znanym współpracownikiem RWE jest dziś Władysław Bartoszewski, który przez wiele lat potajemnie przekazywał informacje do Monachium. Był też jeszcze jeden typ informatorów – to niektórzy działacze partyjni którzy przekazywali informacje chcąc wykorzystać ich nagłośnienie do własnych rozgrywek w partyjnej i rządowej administracji. Takim informatorem był np. Oskar Lange, słynny ekonomista epoki socjalizmu.
 
A jak się układały relacje z Amerykanami czyli sponsorami przedsięwzięcia. RWE oficjalnie finansował Kongres USA …
 
… to dopiero od roku 1973. Wcześniej Stany Zjednoczone oficjalnie zaprzeczały, że mają coś wspólnego z RWE. Nie chciały, by komunistyczna propaganda mogła mówić, że radiostację finansuje amerykański imperializm, choć ta i tak to głosiła, ale do 1973 Radio w sposób niejawny finansowane było przez CIA. Do tego sposobu finansowania sceptycznie odnosili również niektórzy wybitni przedstawiciele emigracji, na przykład Jerzy Giedroyć, który uważał, że nie jest  to w pełni niezależna działalność Polaków, bo jest prowadzona za pieniądze amerykańskie. Nie przeszkadzało mu to jednak szeroko korzystać z tzw. stypendiów RWE, czyli finansowego wsparcia udzielanego także paryskiej „Kulturze” już z funduszy Radia, choć przecież źródło tych funduszy było takie same  . 
 
A jak ten spór ocenia Pani dziś na chłodno, z perspektywy czasu?
 
Myślę, że z dzisiejszej perspektywy te zastrzeżenia okazały się niesłuszne. To rzeczywiście były „amerykańskie dolary”, ale trzeba pamiętać, że tylko takie finansowanie było wtedy możliwe i trzeba popatrzeć co w zamian zyskano, a zyskano, zyskaliśmy wszyscy bardzo dużo. Dzięki Radiu Polacy mieli dostęp do niezależnych od komunistów informacji przez cały okres istnienia PRL-u, dzięki czemu łatwiej im było ocalić swoją tradycję i narodową tożsamość. Radio pomagało im także bardzo konkretnie. Przykładowo w latach 50-tych RWE skutecznie walczyło o powrót Polaków, którzy ciągle byli więzieni w Związku Radzieckim i mimo zakończenia wojny nie mogli wrócić do kraju. Wolna Europa przez kilka lat upominała się o nich wymieniając na antenie ich nazwiska i ostatnie znane miejsca pobytu. To były całe listy nazwisk. W drugiej połowie lat 50-tych do Polski wróciły dziesiątki tysięcy osób nie do końca świadomych chyba tego, że powrót ten zawdzięczają naciskom międzynarodowej opinii publicznej, która o ich losach dowiadywała się właśnie z Radia Wolna Europa. Ponadto przez cały czas swego istnienia  RWE wspierała Kościół i opozycję polityczną, informując o ich działaniach i nagłaśniając szykany wobec nich. Kolejna istotna zasługa Radia to udostępnianie anteny dla tych polskich polityków, którzy musieli pozostać na emigracji. Bez RWE oni nie mieliby żadnego kontaktu z krajem, a my obecnie nie mielibyśmy w archiwach śladów ich działalności i poglądów. No i kolejna bezcenna rzecz  -  kontakt Polaków w kraju z twórcami na emigracji. Wielu z nas właśnie z RWE dowiadywało się o istnieniu i twórczości np. Czesława Miłosza, Witolda Gombrowicza, Mariana Hemara, Zbigniewa Herberta, czy Jacka Kaczmarskiego .
 
Co się w tej chwili dzieje z tym dobrem jakim jest archiwum RWE?
 
Na początku lat 90-tych, gdy już było wiadomo, że sekcja polska zostanie zamknięta, było wielkie niebezpieczeństwo, że ta część naszej historii może wręcz ulec zniszczeniu, Amerykanom było bowiem wszystko jedno, co się z tymi archiwaliami stanie. Przechowywane były w nieodpowiednich warunkach, a część materiałów drukowanych systematycznie przekazywano na makulaturę. Po wielu zabiegach strony polskiej archiwum dźwiękowe RWE znalazło się  na szczęście w Polskim Radiu i dziś jest już nawet dostępne przez Internet . Fizycznie zdeponowane jest w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Ocalało i mogą z niego korzystać wszyscy badacze naszych najnowszych dziejów. Na pewno nie będą tego żałować.
 

 

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości