Ks. Marek Gancarczyk, rocznik 1966. Od 1996 redaktor naczelny miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”, a od listopada 2003 roku „Gościa Niedzielnego”. Jest laureatem dziennikarskiej nagrody „Totus” (2004) oraz nagrody „Ślad” (2008).
Czy media katolickie mają jakieś wzorce opisu uroczystości Wielkiej Nocy?
Żadnego kościelnego przepisu na opis Wielkanocy czy innych świąt nie ma. Oczywiście wyrastamy w konkretnej kulturze, nabywamy wiedzy teologicznej i to w nas - dziennikarzach katolickich i we mnie, księdzu - jest. Przenosimy te wartości na łamy gazet. Najtrudniej jednak - nie tylko dziennikarzom, ale nawet księdzu - jest w nowy sposób powiedzieć o starej i niezmiennej prawdzie wiary.
Na co te relacje kładą nacisk? Co z obchodów świąt zmartwychwstania Jezusa Chrystusa uznają za najważniejsze?
Najważniejsza jest próba sięgnięcia do istoty rzeczy - do męki, śmierci i zmartwychwstania Pana Jezusa. Żeby się nie zatrzymać na jajkach i koszyczkach z poświęconymi potrawami. Przyznaję, że to jest trudne, ale taki jest obowiązek mediów katolickich.
Czy te relacje są zróżnicowane?
Jedni to robią lepiej, inni gorzej. Tradycyjnie i przy użyciu nowszych środków wyrazu. Ale specjalnych różnic nie dostrzegam.
Jak wobec tego, nie goniąc sensacji, robić to atrakcyjniej?
Nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Niewątpliwie należy opisywać uroczystości, ale to jest dalece niewystarczające. Trzeba próbować opisywać wydarzenia sprzed dwóch tysięcy jako mające istotne znaczenie dla teraźniejszości. We wstępniaku numeru świątecznego „Gościa Niedzielnego” połączyłem tajemnicę zmartwychwstania Pana Jezusa z obecnymi problemami społecznymi, konkretnie, z dyskusją o emeryturach. Napisałem, że zmartwychwstanie daje człowiekowi o wiele lepszą i dłuższą perspektywę aniżeli 67 rok życia. Dobrze pisać o prawdach wiary, znaczy w przekonywujący sposób pokazywać, że mają one istotne znaczenie dla życia indywidualnego i społecznego. Od właściwego rozumienia i przeżywania prawd wiary zależy życie indywidualne oraz przyszłość społeczności polskiej i europejskiej.
Czyżby ksiądz stawiał tezę, że życie wieczne jest ważniejsze od decyzji rządu przesuwającej wiek emerytalny?
To oczywiste, ale chcę wskazać na ważną zależność. Ktoś, kto potrafi patrzeć w wieczność, zdecydowanie lepiej układa teraźniejszość. Natomiast przy krótkiej perspektywie, sięgającej nawet 80-go roku życia, życie społeczne umiera. Wszystkie systemy totalitarne, które ze swej istoty sprzeciwiały się religii chrześcijańskiej, doprowadziły do katastrofy społecznej właśnie dlatego, że brakowało wiecznej perspektywy. Ona jest, jak świeże powietrze, jak woda dla ryby. Jeśli rządzący nie mają tej perspektywy, to sprawami społecznymi zarządzają fatalnie. Wcześniej czy później to się obróci przeciwko ludziom. Weźmy kryzys demograficzny. Bierze się on faktycznie z zakwestionowania podstawowych wartości chrześcijańskich. Takich, jak poświęcenie. Człowiek, który nie chce się poświęcać, lecz lekko żyć, nie będzie miał dzieci. Mamy teraz kryzys demograficzny, bo większość ludzi nie chce się poświęcać. Tłumaczą to trudnościami ekonomicznymi, co jest prawdą. Jednak warunki zewnętrzne są tylko utrudnieniem, nigdy przeszkodą nie do pokonania.
A jakie grzechy popełniają w opisach Wielkiej Nocy media laickie?
W latach poprzednich tygodniki próbowały szukać dziury w całym, tzn. kwestionować prawdę wiary o zmartwychwstaniu Jezusa. Tłumaczę to sobie tym, że redakcje chciały być oryginalne. Ale poszukiwanie oryginalności za wszelką cenę sprawia, że prawdy wiary są przedstawiane karykaturalnie. W wywiadach czy innych artykułach sięga się po rozmówców spoza Kościoła, stojących z boku. Ponadto w tym roku, chyba po raz pierwszy, mamy do czynienia z nowym zjawiskiem. Na okładkach tygodników opinii poza „Uważam Rze” nie znajdziemy motywów religijnych. Na okładce „Newsweeka” jest prezydent Lech Kaczyński. W „Polityce” państwo Wałęsowie, a we „Wprost” Adam Gessler. Poza nadtytułem „wydanie wielkanocne” nie ma odwołania do zmartwychwstania Jezusa.
To bardzo źle?
Wielka szkoda, bo prawda o zmartwychwstaniu Jezusa ma fundamentalne znaczenie dla życia i warto ją przypominać.
A może jest to po prostu rezultat tabloidyzacji świąt w mediach?
Ja bym tego tak nie nazywał. To raczej świadoma polityka, chęć wyłamania się z głównego nurtu, aby nie iść za religijnym, kościelnym głosem. Nie poddać się tematyce religijnej.
Może więc jest to kolejny dowód na gigantyczną manipulację w mediach?
Raczej próba udawania postawy nowoczesnej. „Nie poddamy się tradycyjnemu, katolickiemu nurtowi, aby na Wielkanoc mówić z okładki o zmartwychwstaniu. To my narzucamy tematy, nie Kościół”.