SDP SDP
309
BLOG

Moc intelektualna - felieton Piotra Legutki

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Grzegorz Hajdarowicz, nagrodzony „za pasję i konsekwencję w budowaniu niezależnego rynku medialnego w Polsce” przez Pracodawców Rzeczpospolitej Polskiej, udzielił ciekawego wywiadu „Rzeczpospolitej”. Wspomina w nim swoje sukcesy i porażki, jakich doznał w trakcie owego budowania. A właściwie jedną porażkę, czyli katastrofę tygodnika „Przekrój”.  Cóż, projekt był świetny, ale zawiedli czytelnicy.

„Kiedy trzy lata temu kupowałem „Przekrój”, wydawało mi się, że w Polsce jest zapotrzebowanie na tygodnik opinii, w którym będzie sporo kultury, pogłębionych tekstów, na polski „New Yorker”. Okazało się, że są wprawdzie czytelnicy, którym to odpowiada, ale jest ich za mało, aby tygodnik miał swoją moc intelektualną i aby mógł się obronić rynkowo - wyjaśnia Grzegorz Hajdarowicz. 

Jest w tym logicznym rozumowaniu drobna szczelina. Otóż „Przekrój” w ciągu ostatnich trzech lat nie przypominał „New Yorkera” nawet po ciemku. Zabrakło pomysłu, błysku, dowcipu i wdzięku. A przede wszystkim zabrakło na jego łamach nowego Tyrmanda i Mrożka, Lengrena i Mroza, Kerna i Gałczyńskiego. „Przekrój” Grzegorza Hajdarowicza przygarnął na swoje łamy kilku celebrytów, ale od tego nie zrobił się ani trochę podobny do „Przekroju” Mariana Eilego.  „Mocy intelektualnej” pismo nie nabiera bowiem dzięki liczbie czytelników. Potrzebuje dobrych piór.

Nieważne, było, minęło. Bo oto wreszcie, zdaniem wydawcy, pojawiła się recepta na sukces. To lewicowa wyrazistość plus odwaga w podejmowaniu kontrowersyjnych tematów plus obalanie kolejnych tabu. Tylko taki właśnie kierunek da się obronić rynkowo. Na inny szkoda będzie czasu zarówno weteranów papieru, jak i miłośników tabletów. Grzegorz Hajdarowicz jest przekonany, że wreszcie odkrył panaceum na kłopoty „Przekroju”.

Ale coś tu nie gra. Powyższa recepta nie wygląda na panaceum,  raczej smakuje jak odgrzewany kotlet. Przecież „Przekrój” prowokuje jak może od wielu miesięcy. Jest wyrazisty jak cholera. I nic. Nakład spada, pismo chudnie, czytelnicy ziewają z nudów.  Także ten argument właściciel Presspubliki zbija lewą ręką. Otóż dotychczasowa redakcja starała się za mało. Była za miękka. Kogo dziś ekscytuje atakowanie Kościoła, promowanie gejów, czy narzekanie na polski antysemityzm? To dziś standard. Trzeba pójść dalej: - Jeśli mamy poważną dyskusję o małżeństwach homoseksualnych, to chciałbym, żeby „Przekrój” poszedł dalej i zapytał, dlaczego nie można mieć wielu żon czy mężów – zdradza zawartość najbliższych numerów Hajdarowicz. W jego opinii właśnie dzięki takim szarżom zdobywa się studentów, a także „bardziej wymagającą młodzież licealną”. O nowej mocy intelektualnej tygodnika świadczy najnowszy transfer: Anna Grodzka. Skoro w samym Krakowie transseksualna posłanka/felietonistka dostała tyle głosów, ile „Przekrój” sprzedaje egzemplarzy w całym kraju, sukces rynkowy rzeczywiście jest teraz na wyciągnięcie ręki. Malkontenci rzucają ręcznik na ring, pracodawcy już szykują kolejną statuetkę za rok 2012.

Nadal wątpiącym w skuteczność metody lewackiego klina Grzegorz Hajdarowicz wskazuje w wywiadzie palcem na tygodnik „Uważam Rze”, który miał odnieść sukces właśnie dzięki wyrazistości. Tamci poszli ostro na prawo i wskoczyli na pudło. Ci pójdą jeszcze ostrzej na lewo i musi się udać. Roma locuta, causa finita. Strategia sprawdziła się, wystarczy teraz tylko obrócić wektor -  puentuje laureat nagrody „Wektora 2011”.

Otóż nie wystarczy. Sukces „Uważam Rze” nie wziął się z prawicowego radykalizmu ale z jakości publikowanych tam tekstów. Ludzie kupują ten tygodnik dla wywiadów braci Karnowskich, analiz Semki, Wildsteina i Zaremby, publicystyki Ziemkiewicza, felietonów Łysiaka. Zwyczajnie lubią ich czytać. Bo bez względu na pole eksploatacji i polityczne poglądy wciąż w cenie są dobre pióra. Tylko tyle i aż tyle.

Piotr Legutko

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości