SDP SDP
354
BLOG

Rozmowa z Krzysztofem Skowrońskim o roku 2011

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Z Krzysztofem Skowrońskim o roku 2011 w polskich mediach, podziale środowiska dziennikarskiego, powstrzymywaniu globalnego ocieplenia siłą woli i paragrafie 212 rozmawia Andrzej Kaczmarczyk.

Krzysztof Skowroński (rocznik 1965), dziennikarz telewizyjny, radiowy i prasowy. Założyciel i szef Radia Wnet. Prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

 



Jaki był dla Ciebie miniony rok 2011?

Bardzo pracowity i ciekawy, bo budowanie nowych mediów jest pasjonujące. Radio Wnet, a teraz Spółdzielcze Media Wnet to tzw. projekty życia. Człowiek latami zdobywa doświadczenie, zaufanie i przyjaciół, a później następuje etap sprawdzam. Niepewność czy się uda, ryzyko rozbicia głowy i satysfakcja, że udało się przejść kolejny zakręt wyzwala energię, dzięki której można robić rzeczy, o które człowiek sam się nie podejrzewa. Na przykład zostać prezesem SDP i wierzyć, że uda się zrobić coś pożytecznego.

Zaraz po tym jak zostałeś wybrany mówiłeś, że czujesz się jakbyś wylądował na księżycu. Jak się czujesz po paru miesiącach?

Zdecydowanie mniej zszokowany. Wydaje mi się, że w roku 2012 zdołamy pokazać SDP jako najpoważniejszą organizację dziennikarską w kraju, że przywrócimy wiarę w etos zawodu dziennikarza. Dziennikarstwo nie jest jednym ze sposobów utrzymania lecz powołaniem i trudnym wyzwaniem, którym jest próba opowiedzenia prawdy.

Czy to jest możliwe? Środowisko dziennikarskie jest niesłychanie podzielone politycznie. Toczymy wewnętrzną wojnę prawej strony z lewą. Wojnę środowiska Rzepy i Gazety Polskiej z Wyborczą.  Te podziały widać było też na naszym zjeździe, co zaowocowało patem i długimi wyborami prezesa. Na czym budujesz nadzieję, że Stowarzyszenie zdoła środowisko dziennikarskie posklejać?

Nadzieje buduje na przeświadczeniu, że źródłem większości konfliktów nie jest zła wola, że jak pokażemy, że nasze działanie nie jest polityczne, że to co robimy wypływa z definicji dziennikarstwa, że SDP pomaga dziennikarzom i angażuje się i swój autorytet w dobrych sprawach, to wtedy głos SDP zacznie być słyszalny. To nie znaczy, że będziemy chować głowę w piasek. Nasza ocena 11 listopada w mediach, czy  nagroda Wolności Słowa dla Anity Gargas pokazuje, że my nie godzimy się na manipulacje albo na kolejne tematy tabu, jak katastrofa smoleńska. Niedługo wydamy pierwszy numer miesięcznika SDP, którego redaktorem naczelnym będzie Piotr Legutko. Mam nadzieje, że w lutym zorganizujemy też konferencję na temat stanu mediów w Polsce i że będzie na tyle ciekawa, by zogniskować uwagę środowiska. To na początek.

Skoro już wspomniałeś o stanie mediów w Polsce, to jaki według Ciebie był dla nich ten rok?

Trudny. Jedno to to, o czym mówiliśmy, czyli polityczny podział na grupy, które nie potrafią się komunikować. Drugi problem, może nawet większy, to zapaść ekonomiczna, która dotyczy zarówno mediów publicznych, jak i prywatnych. Koniec roku to była też fala zwolnień dziennikarzy z pracy w rozmaitych koncernach. Począwszy od Axel Springer przez Agorę, a skończywszy na Rzeczpospolitej. Kryzys dotarł do centrum, to zmusiło centrum do dostrzeżenia kryzysy, który w mediach regionalnych pojawił się już dawno. Rachunek ekonomiczny wydawców stał się zagrożeniem dla wolności słowa w Polsce. SDP oczywiście nie może stanąć między pracodawcą a dziennikarzem. Nie mamy siły sprawczej, która spowoduje przywrócenie do pracy dziennikarzy czy fotoreporterów, ale możemy i dajemy sygnał, że nie zostawimy dziennikarzy samych, że mamy instytucjonalne prawo patrzenia i oceniania tego, co się dzieje w mediach. Nasz pierwszy wyśmiany przez adresata list to był apel do Grzegorza Hajdarowicza, by zdał sobie sprawę, że nie kupił fabryki groszku, a poważną gazetę, jeden z filarów debaty publicznej w Polsce. Dziś czwarta władza nie staje na wysokości zadania, ale jeśli nie powstrzymamy procesu karłowacenia i niszczenia debaty publicznej to na końcu stracimy wolność.

Proces centralizacji mediów  postępuje w Polsce od lat. Telewizje regionalne niemal od początku kiedy powstały, zostały przejęte przez nadawców ogólnopolskich. Potem kilka sieci skupiło lokalne stacje radiowe. Następnie przyszła pora na wspomniany przez Ciebie rynek prasowy. To wygląda na proces niekorzystny, ale nieomal naturalny. Co my możemy z tym zrobić?

Odwrócić ten proces. Zacząć tworzyć nowe media np. takie jak Spółdzielcze Media Wnet. To zjawisko sieciowania pozostawia z boku olbrzymią energię i wiedzę dziennikarską, która nie jest wykorzystana. Powstają małe gazety wprawdzie nie regionalne, ale lokalne i mam nadzieje, że zaistnieje jakiś pomysł na pomoc dla nich. Myślę, że można się odwołać w różnych miejscach w kraju do ambicji posiadania własnych mediów, i że one mogą powstać.

Odnoszę wrażenie, że siłą woli chcesz powstrzymać globalne ocieplenie.

Siłą woli, ale i pomysłem oraz organizacją. I w to rzeczywiście wierzę. Oczywiście media nie mogą istnieć bez zaplecza finansowego, ale to zaplecze może tworzyć jeden duży albo wielu małych. Na możliwość uaktywnienia tych małych liczę.
Zatrzymajmy się chwile przy dużych. Ten rok to było wielomiesięczne zamieszanie przy wyborze władz mediów publicznych: TVP i Polskiego Radia. Czy stopień upartyjnienia tych mediów się zmienił? Odnoszę też wrażenie, że to nie wzbudza już takich społecznych emocji jak jeszcze kilka lat temu. Przywykliśmy?
Na pewno w kwestii wyboru władz mediów publicznych nie nastąpiła żadna jakościowa zmiana. Te władze mają te same wady co zawsze. Czy nastąpiło zmęczenie tematem? Rzeczywiście główne media przestały się tym zajmować. Nie zmienia to faktu , że media publiczne to miejsce, które wymaga gruntownej naprawy.

Nie przekonało Cię wyłanianie rad nadzorczych i zarządów w drodze konkursów?

Nie przekonało. Wpływ polityki na media publiczne jest niezmienny i można powiedzieć stuprocentowy.

 

 

DALEJ CZYTAJ

TUTAJ

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości