O śmierci
Lincz, egzekucja, masakra: proszę bardzo. To tylko śmierć – oglądam okładkę tygodnika. Śmierć jest medialna. Przekonali się o tym i Saddam Hussejn, i Osama Bin Laden, i Muammar Kadafi. Zostali zabici w majestacie prawa lub bez majestatu. O nich też pamiętamy. Ale ten felieton jest nie dla nich.
Jean D’Ormesson w „Traktacie o szczęściu” pisze, że śmierć towarzyszy nam zawsze. Nie umrzemy – umrzemy. Umieramy w każdej chwili naszego życia.
Od urodzenia przez kilkanaście lat niepełnoletności oglądamy w telewizji kilkadziesiąt tysięcy razy śmierć. Prosto z ekranu, śmierć towarzyszy nam w westernach, thrillerach, newsach, reportażach i filmach dokumentalnych. Nic dziwnego, że jesteśmy z nią oswojeni, chociaż tak trudno ją akceptujemy.
Śmierć to nie anegdota. Śmierć to ból bliskich, nadzieja na przyszłe spotkanie, nicość i przyszłość. Ksiądz Twardowski zwraca się do nas nieustająco, by spieszyć się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą. Tak szybko jak Walery Łoziński, lwowski dziennikarz, który mając 24 lata, zginął w pojedynku o kobietę, którą pokochał. Po jego romantycznej śmierci płakał cały Lwów, nie mogąc darować jego przeciwnikowi śmiertelnego cięcia.
W minionym roku odeszło wiele naszych Koleżanek i wielu Kolegów. Ich śmierć nie była widowiskowa, nie była na pokaz, nie przyciągnęła mediów. Na szczęście. Bo pamiętamy śmierć Waldemara Milewicza, zabitego przez terrorystów w Iraku, na tylnym siedzeniu samochodu. Dla uciechy łaknących krwi tabloidow. Śmierć zdesakralizowaną, odartą z intymności odchodzenia, wystawioną na widok publiczny, zdepersonalizowaną i odpodmiotowioną.
W tym roku zmarł, jako jeden z wielu, łódzki dziennikarz, Marian Krygier. Piszę o nim, bo go znałem, bo razem tworzyliśmy programy w łódzkiej telewizji, bo był moim szefem i kolegą. Zapamiętałem go jako człowieka upartego i niedającego się zastraszyć. W 1996 roku postawił się dyrektorom i nie wyciął z materiału o wizycie byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w Łodzi siedemnastu sekund. Te 17 sekund było jego wolą i wyznaniem dziennikarskiej wiary. Akcentem wolności. Milczące sceny z transparentami demonstrantów – przeciwników tej wizyty, i opór przeciw ich ocenzurowaniu były jak credo, za które gotów był poświęcić swoje stanowisko i stracić pracę. Być może był jednym z ostatnich dziennikarzy łódzkiej telewizji, dla których standardy dziennikarskie miały większą wartość niż pozycja i zarobki.
Jutro pójdziemy na groby dziennikarzy, znanych i nieznanych, sławnych i zapomnianych. Wobec śmierci wszyscy są równi. Jedni umarli ze stresu, inni z przepicia, bo nie dawali już rady, wielu odeszło, bo taka jest kolej rzeczy. Śmierć może każdego z nas dotknąć w każdej chwili. Jak pisał Heidegger: człowiek- jest- byciem- ku śmierci.
Piszmy o Nich. O naszych koleżankach i kolegach, zainteresujmy się Ich losem, choćby po ich śmierci, jeśli za życia nie mieliśmy na to czasu. Spieszmy się kochać ludzi, kochajmy zmarłych, żeby na wszystko nie było za późno.
Marek Palczewski
31 października 2011
`