Rozmowa dnia - 19 sierpnia
Z Ryszardem Bańkowiczemo milczeniu REM, wulgaryzmach księdza i muzyka oraz segregacji mediów rozmawia Błażej Torański
Ryszard Bańkowicz jest przewodniczącym Rady Etyki Mediów. Absolwent prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Komentator, korespondent zagraniczny i publicysta międzynarodowy. Pracował w "Życiu Warszawy", przedtem w "Kurierze Polskim", tygodnikach "Świat", "Dookoła Świata" i "Razem". Był redaktorem naczelnym miesięczników "Businessman Magazine" i "Ambasador". Laureat nagrody SDP im. Juliana Bruna, autor sześciu książek o krajach, w których pracował, wśród nich o Cyprze i Wielkiej Brytanii. Jest wieloletnim korespondentem fińskiej prasy ekonomicznej w Polsce. Od grudnia 2007 r. przewodniczy Polskiemu Klubowi Publicystów Międzynarodowych.
Każda zmiana rodzi nadzieję. W maju zmienił się skład Rady Etyki Mediów, ale od tego czasu wydaliście zaledwie dwa oświadczenia. Jakby Rady nie było. Jaka jest tego przyczyna?
Chciałbym, aby Rada dawała o sobie znać wtedy, kiedy następuje rażące naruszenie zasad etyki mediów. Teoretycznie można by rzec, że jeśli REM się nie wypowiada, to jest dobrze. Bo jesteśmy ciałem, które włącza się w debatę publiczną, kiedy zapalają się jaskrawe światła ostrzegawcze.
Naruszanie zasad etyki w mediach występuje niemal permanentnie.
Dlatego nie jest tak, że siedzimy cicho. Działamy aktywnie, może nawet bardziej niż kiedyś, ale nasze oświadczenia są rzeczywiście nieliczne. I powinny takie być, gdyż w formie oświadczenia wypowiadamy się, kiedy sprawa jest bardzo poważna. Wyrażamy jednak opinie w stanowiskach i listach, przedstawianych także na stronie internetowej REM. Nie mnie oceniać, jak Rada jest odbierana, choć chciałbym, aby zauważono te zmiany.
Nie zabraliście jednak głosu choćby w sprawie głośnego incydentu na Jasnej Górze, gdzie wydarzenia rozgrywały się także w sferze etyki. Dziennikarka stacji Polsat News została spoliczkowana. Polsat nie dostał akredytacji, nie potraktowano go na równi z innymi mediami. Mimo braku akredytacji wysłał tam ekipę. A REM milczała.
Dyskryminacja przy wydawaniu akredytacji kompromituje i ośmiesza tych, którzy się jej dopuszczają, ale nie stanowi przecież naruszenia zasad etyki przez same media. Powinny ją, myślę, oprotestować stowarzyszenia dziennikarskie. Napaść na dziennikarkę to pole działania policji, prokuratury.
Niezupełnie. Konsekwencją milczenia w sprawie incydentu na Jasnej Górze było stwierdzenie ks. Stanisława Małkowskiego, będącego także publicystą, „ nigdy z kur … nie będę w aliansach”. Porównał ten incydent do „prostytuowania” się dziennikarzy, a opublikowało to na swoich stronach Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy. To nie jest kwestia naruszenia etyki?
Czytaj dalej:TUTAJ
Inne tematy w dziale Rozmaitości