Wyjście z cienia – słodka chwila tuż, tuż. Nie przegapmy jej - felieton Jerzego Jachowicza
Cieszę się na te wybory. Już są zapowiedzi, że w kampanię wyborczą będą się angażować celebryci. Słowo to oznacza osobę znaną z tego, że jest znaną. Głównie dlatego, że się pokazuje w telewizji. W radio trudno zostać celebrytą, bo tam nic nie widać.
Ostatnio sytuację poprawił nieco Internet. Czasami pogadanki radiowe są filmowane i wykładowcę bądź prelegenta można zobaczyć na ruchomych obrazkach w całej okazałości. Przynajmniej od połowy w górę. Mimo tak ogromnego postępu, internet nie jest jeszcze trampoliną do sławy. Z tych powodów najróżniejsi artyści śpiewający, tańczący, skaczący, dokonujący politycznych salt - aktorzy, dziennikarze śmiertelnie poważnie biorą hasło: „Nie ma cię w telewizji, nie istniejesz”.
Kierując się tą ważną życiową wskazówką, przyjmuję zaproszenia do każdego programu, oczywiście pod jednym warunkiem. Dajmy na to dzwonią do mnie i pytają, czy dam się zaprosić na debatę o życiu myszek w trudnych warunkach arktycznych, np. w okolicach koła podbiegunowego północnego. – A gdzie będzie program? – W telewizji, na kanale „Z przyrodą na bakier”. – Ok. będę. Poproszę tylko o samochód. – Co, nie macie? Dobrze, przyjadę sam.
W radio? W takim kretyńskim programie? Nie ma mowy. Pani, która by z taką propozycja zadzwoniła, powiedziałbym prawdopodobnie: - Myszki? Mam często nad ranem halucynacje. Wykluczone.
Podobnie, jak wielu piszących kolegów, muszę się pogodzić ze swoim losem. Celebrytą nie zostanę. Wiek. I ten wygląd. Wszystko przeciwko mnie. Wybory dają jednak dużą szansę, żeby zaistnieć choćby jako pół celebryty. A nawet ćwierć. Też warto. Potrzebna tylko mobilizacja środowiska. Stąd mój apel do kolegów dziennikarzy. Nie do końca zrozumiałe, co proponuję? Możliwe. Wyjaśniam więc.
Czytaj dalej: TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka