SDP SDP
225
BLOG

Stefan Truszczyński o telewizji regionalnej - felieton

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Szansa dla publicznej–regionalnej. Daj pyska senatorze

            Jest ratunek dla publicznej telewizji regionalnej. Przynosi ją rewolucja w wyborach do Senatu. Dzięki bogu (a przeciw partiom) Trybunał Konstytucyjny uznał głosowanie do Senatu w okręgach jednomandatowych za zgodne z Konstytucją.

            To początek doniosłej zmiany w polskim parlamentaryzmie – mówią autorytety i eksperci. Obyśmy tej szansy nie zmarnowali. A jest zagrożenie, bo znowu zrobiono wszystko na łapu-capu, w ostatniej chwili. Wybory tuż-tuż. Pociąg odjeżdża, a walizki podskakują na drugim peronie.

            Słychać też malkontentów: wygrają ci, którzy przekupią! Tak czy owak idzie nowe, a jakie będzie to się okaże. Chcemy wybrać najlepszych, a przynajmniej dobrych. Jaki koń jest… każdy widzi – o ile go zobaczy. Wybrać będzie można regionalnie tylko jednego. Trzeba więc kandydatów pokazać i posłuchać. Ale jeszcze wcześniej poszukać kandydatów na kandydatów. Aby nie było „z łapanki”. Jest pilna potrzeba przedstawiania ciekawych ludzi. Zacznijmy od prawników i ekonomistów, bo ci są najbardziej przydatni do tworzenia prawa.  Tacy ludzie oczywiście są. Jest bardzo wielu wykształconych i przygotowanych, blokowanych przez rozpychające się patie, aroganckie i buńczuczne – że bez nich to tylko potop i klęska. A to oczywiście bzdura.

            Dni do wyborów jest już niewiele. Ale można jeszcze przedstawić wyborcom rozmaite propozycje wyboru: właśnie ludzi z ich terenu. Ale nie w pięciominutowych lakonicznych i na ogół sztampowych, zniechęcających i krzywdzących kandydatów wizytówkach – ale w długich, wyczerpujących rozmowach i materiałach filmowych, radiowych.

            W mediach regionalnych musi się znaleźć na to miejsce. Wiem, że telewizje regionalne zostały sprowadzone do miniaturki TV – ani tam coś zrobić, ani zarobić (na reklamie np.!). Wegetują! Niech więc zaryzykują i szarpną się. Wyrwą z pęt decydentów w Warszawie, którzy głównie zajmują się walką miedzy sobą o wpływy. Nawet późną nocą programy przedstawiające kandydatów na senatorów będą oglądane! Bo to będą ICH kandydaci.

To naprawdę szansa, by skostniały i zupełnie niepotrzebny Senat – czyli martwe polityczne ciało – stał się ważnym i poważnym zbiorem ludzi, których będziemy słuchać i poważać tak jak ten szlachetny i brzmiący wspaniale tytuł głosi.

            Senat, senator! To naprawdę brzmi dumnie, a zostało prawie sprowadzone do marginesu. Gdzieś chyłkiem przemykają, coś niby poprawiają. Najczęściej przypominają się, gdy wybucha skandal z ich udziałem.

            Jest jeszcze kilkadziesiąt dni. Nie wszyscy wyjeżdżają na urlopy (wielu chyba przemoczonych wróciło!). Przedstawianie ludzi w TV – Radio jest zabiegiem łatwym.

            Nadredaktorzy! Pozbierajcie swoich półredaktorów. Po prostu… ruszcie się! Nie czekajcie na dyspozycje z góry. One, jeśli nawet przyjdą, to dopiero po pustosłownych naradach i wygłaszaniu tysięcy zbędnych, bo oczywistych słów (to taki nałóg biurokracji utwierdzający siebie i nas w przekonaniu o urzędniczo-redaktorskiej niezbędności).

            Telewizje regionalne powinny dogadać się u siebie. Niedawno słyszałem na własne uszy prezydenta Rzeszowa Tadeusza Ferenca, gdy mówił, że chętnie wesprze finansowo rzeszowski ośrodek telewizyjny, który nie ma za co robić programu. Oczywiście nie sponsor będzie robił program. Nie wszyscy przecież dziennikarze to tchórze i lizusy. Powinno się pozwolić wziąć takie pieniądze. I skontrolować jak je wykorzystają.

            Ja wiem, że są jeszcze w Warszawie prezesi i różne bezradne rady. Jest jeszcze nad nimi rada super – KRRiT. Kręci się to wszystko wokół własnego ogona. Ale może go w końcu złapie. Bo jeśli i tym razem przegapiona zostanie szansa poprawienia polskiej karykatury parlamentaryzmu - to będzie dowód, że obezwładnia nas lenistwo i apatia.

Kampania wyborcza może stać się manifestacją obywatelskiej aktywności. Poprzez telewizję radio i internet ludzie włączą się. Warunek jest jeden: muszą uwierzyć, że będzie szansa wyboru innych ludzi niż tych pseudo - zawodowców z Wiejskiej, którzy za mało mają ikry, by się pobić – a za dużo egoizmu i zacietrzewienia by współpracować.

Nawet 60-70 dni codziennego przedstawiania - obszernie i sprawiedliwie - nowych ludzi na małym ekranie oznaczać może bardzo wiele fantastycznych odkryć.

            Redaktorzy małych stacji – nieważne, że budynki Waszych telewizji są mniejsze niż „gargamel” przy Woronicza. Wasze lokalne stacje telewizyjne mogą w tej chwili odegrać bardzo ważną rolę: „Weźcie sprawy w swoje ręce!” Dobrze wiem, że już raz tak mówiono. Co wyszło –wiemy. Ale próbować trzeba nadal. Nie ma co płakać na rozlanym mlekiem.

            Moja koleżanka Wanda Konarzewska napisała ostatnio, że nie warto walczyć o regionalne telewizje – bo one są słabe, mizdrzą się w nich pudrowani redaktorzy i nic już z tego nie będzie! Że tylko internet…

            I jedno i drugie Wandeczko! Nie wylewaj jeszcze dziecka z kąpielą. Można je jeszcze wypucować. Na razie to centrala gnoi ośrodki systematycznie i perfidnie od kilku lat. Jak mogą one działać, gdy płacą haracz za każdą swoją działalność, gdy nie mają pewności co do czasu antenowego (choć ten im się ustawowo należy), gdy ich programy zwalane są z anteny bez uprzedzenia – mimo że ośrodki je zakontraktowały, wreszcie nie zostawiono im nawet minimum czasu antenowego (6-8 godzin) ograniczając emisję do 3-4 godzin dziennie. Przynosi to na myśl uzasadnione podejrzenie, że chce się je wyeliminować. A przecież jest popyt na programy lokalne. Czy chodzi o to, by ktoś inny zajął miejsce telewizji publicznej w regionach?

            I jeszcze jedno: nie bronię nieudaczności i słabizny programowej. Ale kto powiedział, że tylko w stolicy można robić dobry program. W końcu większość tych geniuszy z Placu Powstańców i Woronicza (tak samo jest w TVN i Polsacie) to niedawni przybysze z… „prowincji”. Ale już zapomnieli. Tym bardziej, że tak zwane „ośrodki” lub „oddziały” pracują już w zupełnie innym „terenie”, bo we wspaniale, dynamicznie rozwijających się miastach naszego pięknego kraju. Tak jest naprawdę. Wystarczy wychylić nos poza stolicę.

            I rację ma prezydent Wrocławia pan Rafał Dutkiewicz. Ma rację i wygra. Tak jak „w abcugach” wygrywają prezydenci Szczurek, Ferenc i Grobelny.

            Telewizjo Regionalna – zbuntuj się! To ostatni dzwonek.

 

Stefan Truszczyński

25.07.2011 r.

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości