SDP SDP
202
BLOG

Ekspansja dziwolągów - felieton Stefana Truszczyńskiego

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 1
Kiedyś, a było to dawno, Walter (szef) zawołał mnie do gabinetu – Patrz Funiek, ten facet chce u nas pracować (Studio 2!). Na ekranie produkował się bardzo gruby grubas – wydawał dziwne dźwięki: imitował jakieś ptaszki, wydawał piski itp. Był to konkurs telewizyjny, powiedzmy: onomatopeiczny. Tyle pamiętam. Ale faceta w tamtej roli zapamiętałem. - Szefie – rzekłem, no on jest inny, coś w sobie ma.

To był Wojciech Mann. Tak - tak obecny GWIAZDOR. Mariusz Walter pytał mnie najwidoczniej dla podpuchy. Brał wtedy pełnymi garściami do „swojego Studia-2”, które stworzył: tak „urodzili się” - Hopper, Sznuk, Pijanowski, Mikołajczyk…Edi, obok przystojniaczka Hoppera robił za „mózgowca” – złośliwca. Młody, ale już łysy, w wielkich okularach: taki przedkomputerowiec jakich dziś mamy pełno dookoła.

Mamy też dziś wysyp dziwolągów i to w różnych telewizjach – państwowych, prywatnych. Redaktorzy szukają nie wiadomo czego: mała występuje z bardzo wysokim, dyrektorka-prezenterka uparła się koniecznie biegać na chudych nogach po studio.

Ale pal sześć dziwolągów fizycznych. W CNN też grubaska pogodę zapowiada. Dziwniej jest z dziwolągami umysłowymi. Co bowiem sądzić o redaktorze-wydawcy, który fakt, że Ziobro chlapnął, a Poręba się zdziwił - wybija na pierwszy plan serwisu z kraju i ze świata. Rozumiem jeszcze telewizję prywatną, której kurczy się widownia i owa TV szuka sensacji, a na dodatek bardzo nie lubi PiS-u więc ma okazję przywalić (nie zauważyła w ogóle, że na Jasnej Górze zebrało się 100 tysięcy ludzi). Ale publiczna?

W publicznej ktoś wymyślił spacery po studio; więc prowadzący maszerują przed kamerami tam i z powrotem. Nie wiadomo po co te „urozmaicenia” jakby nie było dość ruchu – wojen, wypadków i kłótni wszystkich ze wszystkimi. Ktoś ciągle uważa, że musi być w serwisach informacyjnych – dużo i szybko, albo pierdoły o wakacjach, dzieciach i śmieciach.

NIE! Mają być tylko rzeczy naprawdę ważne. Ale nie podawane z szybkością karabinu maszynowego, jak w Teleexpresie (bo to jego specjalność), ale porządnie – informacyjnie, z naświetleniem wszechstronnym, w przypadku konfliktów z wysłuchaniem obu stron, rzeczowo i spokojnie. Dawajcie tego koksu mniej, ale lepiej. Mniej „szczekania”, pytania krótsze i spokojniej stawiane. I niech pojawią się autorytety, które będą wyjaśniać – bynajmniej nie agitować „za” lub „przeciw”, ale pokazywać tło i przyczyny.

Nie może tego robić reporter lub reporterka, którzy mało jeszcze w życiu widzieli i wiedzą jeszcze mniej. Słyszę np. panienkę trzymającą sitko, w szpitalu przy łóżku chorego, przedstawiającą lekarza: „… który jest moim gościem”. To ty sierotko jesteś gościem w domu boleści u pana doktora!

To nie ich wina, że klepią komunały i dają wyraz uldze wygłaszając ostatnie słowa stand-upera: „z PCIMIA mówiła ZUZIA…” Uff! Poszło! I proszę mówić nie przez nos. Polipy można wyciąć.

Artykulik czyta dziś niewielu; więcej – słuchaczy – ma radio; a w telewizyjne pudło gapią się ciągle… miliony. Dlaczego tak źle jest z rekrutacją, poszukiwaniem tych, którzy mają się na ekranach pokazywać. Pieniądze duże, popularność – jeszcze większa, a tu albo dziwolągi, albo zwykłe głupki za sterami „Titanica”.

Bardzo chciałbym pochwalić „Polsat”, który zrobił wiele, ale psuje mi sprawę facet, który się bez przerwy szczerzy i wygaduje głupoty najwyraźniej z głowy (własnej!). Chciałbym pochwalić prezentera TVN, który mówił spokojnie i rzeczowo przedstawił newsy, w dodatku ma rzeczywiście bardzo ładną oprawę oczu, ale gdy powierzono mu większe zadanie (prowadzenie „poranku”) zaczął nagle…powielać zwyczaje tych kolegów, którzy „szczekają” i gonią – kogoś, coś (?) – zupełnie niepotrzebnie. Gonią, w dodatku z miną dość arogancką.

A publiczna? Publiczna wysyła na zdjęcia wieloosobowe ekipy. Jest więc bardzo droga. Jest spóźniona. Pokazuje wieczorem odgrzewane kluchy. A przecież ma dużo czasu, by przygotować się i pokazywać zaszłości dnia z pointą, zakończeniem. Publiczna informacja jest jak krowa: dużo ryczy, mało mleka daje. Nie rzecz w tym żeby nie było w niej polityków. Rzecz – by tak ich zapytać, by zmuszeni zostali do odpowiadania po wykonaniu pewnego wysiłku umysłowego. Mamy jednak głupie, sztampowe pytania – no i podobne odpowiedzi. Nie wiadomo dlaczego w programach informacyjnych nie ma prawie w ogóle informacji o wydarzeniach kulturalnych. A to przecież jak najbardziej newsy. Za to sport – choćby to było nudne, sztucznie dymane i całkiem peryferyjne – wkracza nawet na pierwszy plan.

Selekcja! Owszem, żeby wybierać gęby do TV – trzeba samemu mieć gust. Żeby zatrudniać dyrektorów–redaktorów – samemu trzeba coś wiedzieć o dziennikarstwie. Tymczasem karuzela politycznych przetargów kręci się dalej. Wybieranie przy otwartej kurtynie: konkursy na żywo, na wizji, choćby po 12-tej w nocy – to ciągle zły pomysł zdaniem decydentów. Tymczasem mądry szef nigdy nie boi się zatrudniać mądrzejszego od siebie – bo i tak tenże w sumie pracować będzie na chwałę i dla pomnożenia dóbr szefa, właściciela. To głupi, lub krótkowzroczny wykonawca poleceń partyjnych – będzie się bał konkurencji, trzęsąc portkami, że „nowy-lepszy” przede wszystkim jego właśnie wyeliminuje. (No, coś w tym jest!).

Dlatego – gdyby tysiące oczu i uszu obejrzało i posłuchało kandydatów – nie można by wciskać ciemnoty, że tylko tacy byli, a myśmy i tak wybrali najlepszych.

Za istniejący stan rzeczy odpowiadają hamulcowi z KRRiTV i ich partyjni decydenci.


 

Stefan Truszczyński

18 lipca

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości