W naszym zawodzie nie ma zbyt wielu reguł, których koniecznie należy przestrzegać. Jedną z nich jest coś, co można nazwać uczciwością dziennikarską. W istocie mieści ona w sobie kilka innych zasad pomniejszych, ale równie ważnych.
Rzetelność, nie uleganie naciskom szefów redakcji, wtedy kiedy wedle naszego przekonania każą nam służyć w złej sprawie albo używać nas jako narzędzi do załatwiania ich własnych interesów bądź ich koterii, czy wreszcie ich medialnych czy biznesowych konkurentów. Nie pozwolić manipulować sobą, ale nie robić tego też samemu. Rzetelność z kolei przejawia się w korzystaniu co najmniej z dwóch niezależnych źródeł informacji. Szczególnie wówczas, gdy wiadomości są poufne i przekazują negatywny obraz bohatera, niezależnie od tego, czy chodzi o konkretną osobę czy instytucję.
Te wstępne uwagi są oczywiste, by nie powiedzieć banalne. I nie mówiłbym o nich, gdyby nie to, że w codziennej gorączce wyścigu po newsy, sensacyjne wiadomości, gubimy czasami te proste zasady. Budzi się w nas czujność i refleksja, kiedy jest już za późno. Skrzywdziliśmy kogoś, wprawdzie bez wyraźnej złej woli, a „tylko” w wyniku niechlujstwa bądź, a to już gorzej – ślepej pogoni za pieniądzem i środowiskowym prestiżem.
Czytaj dalej: TUTAJ
Inne tematy w dziale Rozmaitości