SDP SDP
325
BLOG

O sztuce autoryzacji - Marek Palczewski

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Gdyby autoryzacja wypowiedzi była konieczna dziennikarze „News of the World” mieliby dziś pracę.

Gdyby autoryzacja nie była potrzebna wywiad z byłym prezydentem Łodzi nie leżałby od 15 lat w szufladzie.

To jak dylemat filozofa duńskiego Sorena Kierkegaarda: albo - albo. Ożeń się, będziesz tego żałował; nie żeń się, będziesz tego żałował; żeń się lub nie żeń, będziesz i tego, i tego żałował.

Bez autoryzacji – źle. Z autoryzacją – też źle.

W telewizji przeprowadziłem setki wywiadów. Raz mi się tylko zdarzyło, że rozmówca po wywiadzie powiedział: ja tego wywiadu nie autoryzuję. Jak to nie autoryzuje własnych słów wypowiedzianych do kamery? Przecież pan tak powiedział – oponowałem. Powiedziałem, ale teraz już bym nie powiedział.

Do emisji 15 minut. Co robić? Tragiczna sytuacja. Wtedy udało się – znalazłem szybko innych rozmówców i przeprowadziłem rozmowę na żywo. Program się odbył. Ale uświadomiłem sobie wówczas absurd autoryzacji słów rzeczywiście wypowiedzianych i w dodatku nagranych! Pomyślałem: po co ta osoba zgodziła się na rozmowę? Czego się spodziewała?  Bo myślała, że powie coś innego? – Dyrektor miejskiego szpitala stojący  w obliczu strajku załogi przestraszył się własnych słów? Pewnie tak było, ale w tej sytuacji autoryzacja to paranoja.

Przykład nr 2: rozmawiam ze sławnym dziennikarzem, autorytetem, znanym wszystkim członkom SDP – jak mniemam. Po trzydziestu minutach trudnej rozmowy słyszę: tej rozmowy nie było. Mój czas - zmarnowany, moja praca – do kosza, bo pytania były nie te, na które chciałby odpowiadać mój rozmówca.

Rozmowa z księdzem profesorem Józefem Tischnerem, a po rozmowie jego słowa: zróbcie z tą rozmową, co chcecie. Wierzył, że nikt nie zmanipuluje jego wypowiedzi. Znał ich wagę, wypowiadał się odpowiedzialnie, i mówił tylko prawdę, więc nie musiał niczego zmieniać i niczego się obawiać.

Kto się boi wywiadu bez autoryzacji: polityk, który kłamie? Osoba, która chce coś ukryć? Dziennikarz nierozumiejący niektórych słów i pojęć? W tym ostatnim przypadku – to się zdarza i to nie wstyd – dałbym prawo, prawo a nie obowiązek autoryzacji. Tak, negocjujmy treść, negocjujmy znaczenia, jeśli ich nie pojęliśmy, jeśli prosimy o wyjaśnienie. Unikniemy błędów i pomyłek. Róbmy to w dłuższych wywiadach, wywiadach – rzekach, lub takich, w których chcemy wydobyć głębszą prawdę o człowieku. Ale autoryzować szybkie wypowiedzi polityków? W dodatku, kiedy są nagrywane i cytowane dosłownie (art. 14 prawa prasowego z 1984 roku!) – przecież to absurd!

Albo się mówi coś i bierze odpowiedzialność albo się nie mówi i nie bierze odpowiedzialności. Nie może być tak, że się mówi i nie bierze odpowiedzialności.

Szkoda naszego czasu i atłasu dla takich mówców, którzy nie chcą pamiętać własnych słów lub najchętniej rozmowy ze sobą prowadziliby sami. Dziennikarz jest im potrzebny do tego, żeby się pod nią podpisał. Słyszałem o pewnym polityku, który wysłał do gazety rozmowę z samym sobą. Tylko nie wiem czy ją autoryzował…


 

Marek Palczewski

9 lipca 2011

felieton ze strony sdp.pl

www.sdp.pl/autoryzacja-wywiad-marek-palczewski

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Rozmaitości