Z Michałem Kobosko o Zjeździe Delegatów SDP i wizerunku Stowarzyszenia rozmawia Paweł Luty.
Michał Kobosko – dziennikarz, felietonista i wydawca, współpracował z takimi tytułami jak „Newsweek”, „Forbes”, „Dziennik Gazeta Prawna” czy „Gazeta Wyborcza”, prowadził także programy publicystyczne w RMF FM i Polsat News. Obecnie zajmuje się tworzeniem nowego tytułu ekonomicznego dla Platformy Mediowej Point Group. W SDP od 2011 roku. Jest wiceprzewodniczącym prezydium Zjazdu Delegatów SDP.
Jakie jest Pana nastrój po dwóch dniach obrad Zjazdu Delegatów SDP?
Trudno być optymistą. Przed Zjazdem wiele koleżanek i kolegów dziennikarzy pytało mnie po co właściwie angażuję się w działalność Stowarzyszenia, po co idę na ten Zjazd – przecież nie będzie miał żadnego większego sensu i znaczenia. Niestety takie wątpliwości okazały się całkiem uzasadnione. Po tym weekendzie znajomi mają satysfakcję, ponieważ mówią mi „a nie mówiliśmy, że tak będzie?”. Z mojego punktu widzenia, był to w pewien sposób zmarnowany weekend.
Dlaczego uważa Pan ten weekend za zmarnowany?
Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich powinno zgodnie z nazwą zajmować się polskimi dziennikarzami, a nie samym sobą. Jest sporo ważnych problemów, które dotykają dziennikarzy na co dzień, często w bardzo nieprzyjemny sposób. Nie trzeba jechać aż na Białoruś, wystarczy pracować w Polsce, żeby mieć do czynienia z wieloma kłopotami czy ograniczeniami. Działamy przecież w sytuacji, w której wydawcom dziennikarze zaczynają się mylić z handlowcami, odbiorcom – z celebrytami i politykierami, a politykom – z żołnierzami mającymi realizować politykę partii. Jeżeli odbywany w takiej aurze dwudniowy Zjazd, na który ściągnięto prawie 200 osób z całej Polski, kończy się niczym, nie podjęto na nim żadnych decyzji, nie odniesiono się do żadnej sprawy merytorycznej - to jest to klęska organizacji pokazująca jej dysfunkcjonalność w obecnym kształcie.
więcej TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka