W demokratycznym systemie politycznym należy na bieżąco recenzować poczynania rządu, ponieważ władza bardzo szybko deprawuje umysły. Rewolucyjny zapał Prawa i Sprawiedliwości nie jest przypadkowy, po ośmiu latach funkcjonowania w roli opozycji, od 2015 roku nadarzyła się okazja na zasadniczą przebudowę państwa. A więc wytworzenie silnego przywiązania różnych grup społecznych do obecnej ekipy. Nie byłoby w tym nic zaskakującego (tak postępuje każda władza), gdyby nie duże poparcie dla zmian systemowych, bo fakt, że sprawa Trybunału Konstytucyjnego nie wywołało tąpnięcia w sondażach jest istotny dla zrozumienia potencjału jaki buduje PiS. Paradoksalnie to były obóz rządowy (Platforma Obywatelska), i inne ugrupowania, które dopiero pierwszy raz funkcjonują w polityce (.Nowoczesna), uczą się tak naprawdę bycia opozycją. Protest wraz z okupacją sali plenarnej Sejmu, który wybuchł 16 grudnia wskazuje, że opozycja nie wypracowała jasnej, opartej na merytorycznej krytyce formuły działania w opozycji. Jest to styl zasadniczo różny od opozycji PiS w poprzednich latach, bo chociaż było dużo protestów ulicznych, to jednak nikt nie dążył do sparaliżowania obrad parlamentu. Wynika więc z tego, że działanie obecnej opozycji na rzecz zbudowania poparcia w ramach instytucji Sejmu odbywa się poprzez jej destabilizację, działania ad hoc, i jest nie mniej radykalne. To niebezpieczny proces.
Aktualnie padła propozycja ze strony marszałka Senatu, Stanisława Karczewskiego, by ponownie przeanalizować budżet pod kątem ewentualnych poprawek. Sytuację próbuje wykorzystać lider .Nowoczesnej, Ryszard Petru i przedstawia siebie w roli osoby proponującej podobne rozwiązanie. Widać w tym brak współpracy pomiędzy klubami opozycyjnymi, gdyż PO jest zaskoczone tym działaniem. Jest to swoiste przeciąganie liny z tym wyjątkiem, że pojawia się szansa na zakończenie sporu – posłowie też są ludźmi wygodnymi, a opór PiS przed zbyt dużymi ustępstwami narażałby ich na nieprzerwaną, wcale niekomfortową okupację jednej sali, kiedy i tak w innej dalej uchwalane są ustawy. Nie jest to oczywiście wymarzona sytuacja dla demokracji, raczej pokazuje skarlenie tego typu ustroju, który ma takie problemy. Na ile w tym wszystkim zwycięży rozsądek? Pokaże to czas.
Jednak konflikt w Sejmie był też próbą ratunku dla Komitetu Obrony Demokracji. Stopniowe wypalanie się protestów w obronie TK groziło stagnacją. Ruchy społeczne mają to do siebie, że jeśli wyczerpuje się szybko paliwo, które podsycało jego płomień aktywności, ten zamiera i staje się zbędnym podmiotem gry politycznej. Ludzie wierzą w siły polityczne, które działają cały czas, gdyż stawką jest wyartykułowanie argumentu, że to my lepiej nadajemy się do rządzenia krajem. Jednakże kolejny etap ruchu społecznego to formalizacja w partię polityczną, ponieważ obecność ludzi w tego typu inicjatywach, pomijając prawdziwych ideowców, ma motywację materialną i związane jest to z próbą zdobycia wyższego statusu społecznego. KOD utknął na tej drodze, gdyż po pierwsze traci sens bytu, protesty pod Sejmem tylko na chwilę, i to na niewielką skalę ożywiły go, a po drugie wybuch afery z fakturami dotyczącymi lidera, pokazuje zasadniczy problem związany z tą właśnie motywacją. Motywacją, aby przez kolejne lata znajdowania się w opozycji, coś jednak mieć z tego pod względem materialnym. To nie są czasy, kiedy światłym ideowcom wystarczył tylko umysł i zapał (choć nawet agentura komunistyczna w II RP dostawała pensje od Sowietów, i było to poważnym źródłem akcesu do tego ruchu na tamte czasy), to są czasy wykorzystywania określonej koniunktury – przyłączenia się do obozu władzy/lub do opozycji.
Czy wobec tego KOD ma szansę przetrwać? Prawdopodobnie nie, przetrwa opozycja polityczna w parlamencie, ponieważ ta otrzymuje subsydia ze strony państwa (bodaj za wyjątkiem .Nowoczesnej, która jest narażona na dalsze skandale finansowe). KOD utracił potężny bodziec (niszczenie zaufania), dzięki któremu mógł przetrwać – ze składek członkowskich. Zbudowanie dużego liczebnie ruchu opartego na składkach członkowskich mogło stworzyć silne fundamenty niezależności. Tego czego obecnie partie polityczne unikają jak ognia, czyli umasowienia, gdyż doprowadzałoby ono do częstej wymiany kadr, a tego polityczni liderzy nie chcą. KOD poprzez aferę związaną z fakturami i wynikłym konfliktem interesów jej lidera, paradoksalnie kopie sobie dół rękami swojego przywódcy, który nie tylko nie dojrzał, ale jest w polityce chłopcem w krótkich spodenkach.
Doktor nauk humanistycznych w dyscyplinie historia oraz politolog. Zajmuje się badaniem okresu od 1945 do 1989 r. Interesuje się również bezpieczeństwem narodowym, strategią i teoriami stosunków międzynarodowych. Zawodowo zajmuje się archiwistyką.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka