Niewiele osób próbuje porównać emisyjności czajnika na gaz z emisyjnością czajnika elektrycznego, a musimy pochylić się nad tym zagadnieniem, żeby kontynuować rozważania o emisyjności samochodów elektrycznych.
Jesteśmy zarzucani reklamami, wypowiedziami naukowców, polityków o tym jak elektryki ograniczają emisje CO2, ale rzadko porównujemy emisyjności innych urządzeń zużywających energię. W poprzednim wpisie wytłumaczyłem, czym są emisje krańcowe i wskazywałem, dlaczego obliczanie emisyjności samochodów elektrycznych oparte jest dosłownie na magicznym myśleniu. Krytycy emisji krańcowych argumentują, że gdy włączy się jakikolwiek odbiornik prądu, to doprowadzi to do zwiększenia emisji. Takie zdanie wyraża na przykład prof. Martin Doppelbauer z Uniwersytetu Technicznego w Karlsruhe (proszę wyszukać na Youtube "Quantifying clean: Electric vehicles and marginal emissions"). W podobnym tonie wyraziła się o emisjach krańcowych organizacja ICCT (International Council of Clean Transportation) w raporcie z Marca 2022 roku zatytułowanym "More bang for the buck: a comparison of the life-cycle greenhouse gas emission benefits and incentives of plug-in hybrid and battery electric vehicles in Germany", pisząc, że ...ponadto, zapotrzebowanie na energię elektryczną w całej gospodarce wzrasta nie tylko z powodu pojazdów PHEV i BEV, ale także z powodu pomp ciepła, technologii informacyjno-komunikacyjnych lub rosnącego zapotrzebowania na energię elektryczną w sektorze przemysłowym...".
Autorzy takich twierdzeń zdają się nie rozumieć istoty emisji krańcowych, a jest nią alternatywa. Cierpią na rozdwojenie jaźni porównując samochód elektryczny ze spalinowym, ale nie dopuszczając faktu, że również inne elektryczne urządzenia mają swoje inne mniej lub bardzie emisyjne alternatywy. Opinia, że Netflix spowodował zwiększenie emisji CO2, zapominając ile energii, pochłaniała produkcja kaset VHS, odtwarzaczy wideo, ogrzewanie wypożyczalni kaset i dojazd do nich w celu oddania lub wypożyczania kolejnych pozycji jest kolejnym dowodem na magiczne myślenie środowisk naukowych. Podobnie zastąpienie niewątpliwie energochłonnej transmisji danych gołębiami pocztowymi, nawet gdyby przenosiły one karty pamięci zamiast zwitków papieru, spowodowałoby konieczność wysiania ogromnych areałów dla ich wyżywienia. Prezes PGNiG Beata Kurdelska mogłaby zachęcać do korzystania z czajników gazowych zamiast elektrycznych, dzięki czemu emisja CO2 z gotowania wody spadłaby 4-krotnie. Prezes PGE Dariusz Marzec może z pełną odpowiedzialnością zareklamować Elektrownię Bełchatów sloganem "Ogranicz emisje CO2 z ogrzewania swojego domu. Zastąp swój kondensacyjny kocioł gazowy gruntową pompą ciepła o SCOP 4.5 zasilaną prądem z elektrowni Bełchatów". Jednak Prezes Polenergii Jerzy Zań opowiadałby bajeczki gdyby powiedział, że samochód elektryczny, zasilany energią wiatrową Polenergii jest mniej emisyjny od 25-letniego Passata TDI.
Jeżeli chcemy ograniczyć emisje CO2, musimy zastępować samochody i autobusy elektryczne alternatywami wyposażonymi w silniki spalinowe.
W kolejnej części rozważań o emisjach krańcowych dokonam przeglądu publikacji naukowych na ich temat.
Inne tematy w dziale Gospodarka