sawa.com sawa.com
57
BLOG

Czy Minister Kopacz jest podobna do Bolesława Śmiałego?

sawa.com sawa.com Polityka Obserwuj notkę 7
Już drugą dobę prawicowi blogerzy wspierani przez publicystów wołaja o ekskomunikę dla minister zdrowia. Nie wiem czy ich usłucha któryś ze współczesnych biskupów... i czy obłoży pania minister  ekskomuniką. Ta sytuacja jednak kojarzy się  z innym epizodem z naszej historii. Też wynikała z pomieszania seksu z wielką polityką.

Mam na mysli Konflikt Bolesława Śmiałego z biskupem krakowskim Stanisławem. . Ten konflikt znany nam z przekazów według kroniki Wincentego Kadłubka, był przez niego podany w sposób stronniczy. Mozna powiedzieć, że nawet hagiograficzny. O klatwie rzuconej przez Stanisława na króla Bolesława w bardziej wyważony sposób pisał Gall Anonim. W przeciwieństwie do Kadłubka zajmuje stanowisko bardzo neutralne. Co by jednak nie powiedzieć po raz pierwszy nastapilo wielkie zderzenie władzy świeckiej z władzą kościelną. Trochę inaczej rozłożone były akcenty... ale to juz osobny temat.

Oto co się wydarzyło w tym odległym od nas czasie:

W czasie długoletniej wyprawy Bolesława Śmiałego na Kijów, pozostawione w Polsce żony polskich rycerzy zdradzały ich z zarządcami majątków. Gdy te niepokojące wieści dotarły doRycerstwa  Bolesławowego ci postanowili wrócić do kraju bez zgody króla. Wyprawa zaś zakończyła sie niepowodzeniem. 

Oburzony król postanowił rozprawić się ze zdrajcami i niewiernymi żonami.
Jak pisze dalej Kadłubek, jego  surowe kary (przystawianie szczeniąt do piersi) spotkały się z krytyką biskupa krakowskiego Stanisława.

"A gdy prześwięty biskup krakowski Stanisław nie mógł
odwieźć go (Bolesława) od tego okrucieństwa, najpierw grozi mu zagładą
królestwa, wreszcie wyciąga ku niemu miecz klątwy [— nathematis gladium intentat, co należy rozumieć jako zagrożenie karą kościelną, jeszcze nie sam akt ekskomuniki" (Brygida Kuerbis)

Wracając do naszej rzeczywistości w naszym zacnym dwudziestym pierwszym wieku.
Tez jeszcze nie mamy ekskomuniki... ale już wyciągniety został "miecz klątwy"... bo okrucienstwo się stało.

Czy Pani Minister zachowa się jak Bolesław Śmiały i na rzucających w nią klatwą siepaczy pośle?...

Jedno już dziś mozna powiedzieć. Jest odważna!

A my mamy okazje zobaczyć, jak moze wyglądać wspólczesne czy nowoczesne obywatelskie państwo wyznaniowe. Może bez tego "obywatelskie". Slowo "obywatel" zostaloby zakazane jako wymysł bezbozników.

Tekst Kadłubka polecam, bo to był świetny literat:

Rozkazuje więc przy ołtarzu, pośród infuł, nie okazując uszanowania ani dla stanu, ani dla miejsca, ani dla chwili — porwać biskupa! Ilekroć okrutni służalcy próbują rzucić się na niego, tylekroć skruszeni, tylekroć na ziemię powaleni łagodnieją. Wszak tyran, lżąc ich z wielkim oburzeniem, sam podnosi świętokradzkie ręce, sam odrywa oblubieńca od łona oblubienicy, pasterza od owczarni. Sam zabija ojca w objęciach córki i syna w matki wnętrznościach. O żałosne, najżałobniejsze śmiertelne widowisko! Świętego bezbożnik, miłosiernego zbrodniarz, biskupa niewinnego najokrutniejszy świętokradca rozszarpuje, poszczególne członki na najdrobniejsze cząstki rozsiekuje, jak gdyby miały ponieść karę [nawet i] poszczególne cząstki członków127. A ja ze zdumienia i z jakowegoś przerażenia całkiem zdrętwiałem, tak iż ledwie pojąć, a cóż dopiero językiem, cóż dopiero
piórem wyrazić zdołam, jakże wyrazić potrafię cudowne dzieła na tym świętym przez Zbawiciela zdziałane! Wśród opowiadania bowiem zawodzi rozum, zrozumieniu nie dopisuje mowa, a słowa nie wyjaśniają rzeczy zgodnie z tym, co zaszło. Albowiem ujrzano, że z czterech stron świata nadleciały cztery orły, które krążąc dosyć wysoko nad miejscem kaźni odpędzały sępy i inne krwiożercze ptaki, żeby nie tknęły męczennika. Ze czcią go strzegąc, czuwały nieprzerwanie dniem i nocą. Mamże to nocą nazwać czy dniem? Dniem raczej nazwałbym niż nocą, to jest bowiem druga noc, o której napisano: „A noc jak dzień będzie oświetlona"128. Tyle bowiem boskich świateł przedziwnej światłości rozbłysło w poszczególnych miejscach, ile rozrzuconych było cząstek świętego ciała, tak iż niebo samo jakby zazdrościło ziemi jej ozdoby, jej chwały, ziemi gwiazd jakichś światłością zdobnej i jakimiś — myś-
lałbyś — słońca promieniami. Niektórzy zaś z ojców, ożywieni
radością z powodu tego cudu i gorliwą pobożnością zapaleni,
pragną usilnie pozbierać rozrzucone cząstki członków. Przystępują krok za krokiem, znajdują ciało nie uszkodzone, nawet bez śladu blizn! Podnoszą je i zabierają, drogocennymi wonnościami namaszczone chowają w bazylice mniejszej Świętego Michała129. Aż do dnia przeniesienia, którego przyczynę dobrze znasz130, nie ustąpił stamtąd silny blask wspomnianych świateł!
Po tym wydarzeniu ów okrutnik ojczyźnie niemniej jak i ojcom obmierzły131 uchodzi na Węgry. Świadomość niegodziwego czynu go nie upokarza, atoli zbrodnia zuchwała krnąbrnym czyni. Gdy bowiem król Węgier Władysław, o którym niedawno wspomniałem, z uprzejmością uszanowanie mu okazywał, a nawet pieszo wyszedł naprzeciw, by go uczcić132, Bolesław tak wielką nadął się pychą, że z pogardą odmówił mu godnego pocałunku i rzekł: „On jest dziełem naszych rąk, nie przystoi zaś twórcy, aby czcił lub uwielbiał swój twór, ani też nie godzi się, żeby mąż dzielny bądź z powodu wygnania wydawał się zbyt nieszczęśliwy, bądź z powodu upadku zbyt przygnębiony". Nie daje jednak [Władysław] nic poznać po sobie, acz z trudem, aby nie mówiono, że był sprzymierzeńcem [złego] losu a nie przyjacielem133. Mówi, iż obawia się, by nie czynił mu kto niesłusznych wyrzutów, że niektórzy w słowach [tylko], nie w czynach są przyjaciółmi, że szuka sposobności ten, kto chce opuścić przyjaciela. Wielką bowiem niegodziwością jest łajać w nieszczęściu tego, kogo szanowałeś, gdy dobrze mu się wiodło, bo powodzenie kojarzy przyjaciół, niedola wystawia ich na próbę. Nie tylko więc cierpliwie zniósł wyniosłą pychę, lecz bardzo łaskawie objął go, z wielką uprzejmością przyjął, z całą uległością starał się jemu przypodobać.
Ówże zaś przebiegły [człowiek] tak dalece zrzucił z siebie
podejrzenie świętokradztwa, że niektórzy nie tylko nie uważali go za świętokradcę, lecz [widzieli w nim] najczcigodniejszego mściciela świętokradztw. Albowiem to, że w wolności urodzone niewiasty wydane zostały niewolnym na rozpustę, że świętość małżeńskiego związku tak haniebnie została skalana, że zgraja
czeladzi sprzysięgła się przeciw panom, że tyle głów na śmierć
wystawiono, że wreszcie spiskowaniem królowi zgotowano za-
gładę — to wszystko zrzucił na świętego biskupa. Orzeka nadto, że w nim jest początek zdrady, korzeń wszelkiego zła; to wszystko, mówi, wypłynęło z tego zgubnego źródła.
Podwójnie bezecny jest ten, kto życie komuś odebrawszy, gdy nie może zabrać duszy, usiłuje zbrukać [jego dobrą] sławę, a nie mogąc prześladować rzeczywiście, prześladuje go słowami. Opojem nazywa go, nie biskupem, piekarzem, nie pasterzem. Był [mówi] ciemięzcą od ciemiężenia, nie przełożonym, bogacicielem od bogactw, [a] nie biskupem, szpiegiem, [a] nie stróżem, i, na co ze wstydu rumienić się trzeba, z badacza spraw świętych stał się badaczem lędźwi. I popuszczał cugli lubieżności innych dlatego, że wspólnicy tej samej zbrodni nie mają oskarżyciela.
I cóż więcej? Całe jego postępowanie było nauką dla wszyst-
kich. „Czegóż więc — rzecze — dopuszczano się, gdy usunięto
zakałę królestwa, potwora ojczyzny, zgorszenie dla religii, gdy
w rzeczypospolitej zgaszono publiczny pożar?"
Tak to cały ród Bolesława poniósł karę za świętego
Stanisława, gdyż tak jak żaden dobry uczynek nie pozostaje bez
nagrody, tak i żaden zły bez kary.
[21] JAN: Jest rzeczą człowieka roztropnego oceniać sprawy
podług ich wyniku, ponieważ czego koniec jest dobry, to i dobre. Na nic bowiem nie przyda się szczepić gałązkę na winorośli, skoro nie ma się zrywać dojrzałych winogron.


sawa.com
O mnie sawa.com

Wykształcenie: administratywistka,(magister administracji po studiach na Uniwersytecie Warszawskim) b. samorządowiec...

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka