Jakość lokalnej demokracji jest fatalna. W jednej z podwarszawskich gmin, która uważana jest za ikonę demokracji lokalnej, radna nie popierająca pomysłów burmistrza - bo uważała je za szkodliwe dla mieszkańców - usłyszała od małżonki burmistrza, gminnej lady makbet - jeśli się nie uspokoisz, to zniszczymy ciebie i twoją rodzinę!
Powiecie, że trzeba było złożyć doniesienie do prokuratury. I owszem był taki pomysł. Tyle, że jest to słowo przeciw słowu. Zresztą takie babskie gadanie damy o przyroście ambicji i napawającej się władzą małżonka, nie jest jeszcze największą patologią polskiego samorządu.
Patologią jest wydawanie dużych pieniędzy z kasy gminy na pijar lokalnych watażków. Począwszy od opłacania luksusowo wydawanych biuletynów, które są biuletynami na cześć lokalnego włodarza, i w których nie ma absolutnie miejsca na autentyczne problemy, które są zmartwieniem mieszkańców... poprzez opłacanie w mniej lub więcej zakamuflowanej formie różnych konkursów w których gmina zajmuje pierwsze miejsce... lub zaszczytne drugie lub trzecie. W każdym bądź razie takie, żeby lud gminny miał powody do dumy ze swojego wójta czy burmistrza.
Z moich obserwacji wynika, że przy obecnej ustawie samorządowej i ustawach powiązanych z kształtowaniem samorządów ani radni, ani mieszkańcy nie mają nic do powiedzenia... nawet jeśli by chcieli. Uważam to za patologię. Nie o to chodziło autorom pierwszej ustawy o samorządzie terytorialnym z 1990 r. Przede wszystkim trzeba wzmocnić pozycje kontrolną RIO. Pieniądze z budżetu gminnego nie powinny być szastane na propagandę... szczególnie polityczną. Powinny być wydawane przede wszystkim na finansowanie zadań własnych gminy. Potrzebne jest także wzmocnienie pozycji rady i radnych wobec wójta, burmistrza, prezydenta. Obecna instytucja absolutorium jest atrapą. Są burmistrzowie, którzy rok w rok nie otrzymują od radnych absolutorium... a trwają na stanowisku w najlepsze. Zupełnie inaczej i bardzo skutecznie funkcjonowała instytucja absolutorium w ustawie z roku 1990 która reaktywowała samorząd terytorialny w Polsce. Brak absolutorium burmistrza czy prezydenta oznaczało jego dymisję z mocy prawa.
Wykształcenie: administratywistka,(magister administracji po studiach na Uniwersytecie Warszawskim) b. samorządowiec...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo