Przez te upały to chyba straciłam resztkę poczucia humoru. Nic mnie nie smieszą dowcipy naszych dyzurnych satyryków.
Tych wszystkich tzw. kabaretów pod dusigroszem. Moralnego roku spokojnego spokoju. Różnych neonówek ( z trującą rtęcią). Dowcipy tego w porozciąganym włóczkowym w berecie który dzwoni do jakiejs Małgośki... i dziamie... on dziamie a publika ryczy ze śmiechu. Czego oni tak ryczą? Czy infantylizm jest aż tak smieszny? Pstryk i wyłączyłam mazurska noc kabaretową. Zdaje się, że skończyła nam sie satyra. Przestało nam byc do smiechu?
Przez moment pomyslałam, ze już chyba tylko Halamę idzie oglądać. Ale on wystepuje z rzadka a jak juz mu sie zdarzy występować to ciągle powtarza skecz z kurczakami... wiec to tez zaczyna byc nieświeże. No noody.
Wyłączyłam Mrągowo. Pije herbatę. Patrze na Artura Balazsa w Rzepie... a on ci ni z tego ni z owego łup po oczach - Buzek na prezydenta- mówi do redaktorów tego zacnego dziennika. Czytam... bo Balazsa warto czytać. Nie dośc, ze jest panem na Wolinie. Niczym dawny książe piastowski strzeże naszych zachodnich rubieży. To jest także doświadczonym politykiem. Były minister. Były negocjator różnych ustawek politycznych. Wystarczy mu tylko łypnąc okiem na scene polityczną a od razu widzi co jest grane.
I trafił mnie uzasadnieniem. - Czy ta konstytucja i uprawnienia prezydenta są skrojone bardziej na Donalda Tuska czy na Jerzego Buzka? Na Jerzego Buzka oczywiście. - odpowiada. I ma rację! Buzek jest rekordzistą w politycznej koncyliacylności. Nikt mu chyba nie dorówna, nie tylko w Polsce ale w całej Unii Europejskiej. Po dwóch latach wojny między pałacem przezydenckim a pałacem premiera wszyscy tęsknimy za spokojem
Jedyny szkopuł w tym, ze dla Polski konfiguracja Buzek prezydent - Tusk premier to by bylo coś jak koktajl mołotowa o odwrotnym rażeniu. Już kiedyś to przerabialismy w konfiguracji Krzklewski - Buzek. I nie mamy po tamtych czasach dobrych wspomnień. Sprawy duzych prywatyzacji takich jak PZU czy TPSA odbijają się czkawką do dziś. Mieszane recenzje zbierają także wprowadzone wtedy reformy. Do każdej mozna sie przyczepić. Najmniej do zdrowia... bo umarła (reforma słuzby zdrowia) w dniu narodzin. Została zupełnie rozmontowana przez rząd trumfującego Millera po przegranych przez AWS wyborach w 2001 r.
Jednak jest ktoś na kim prezydencki garnitur skrojony przez naszą Konstytucję lezałby jak ulał. Tym kimś jest Andrzej Olechowski. Nie jestem fanką Olechowskiego... ale trzeba przyznać, ze jest on politykiem o wielkiej kulturze i wielkim potencjale intelektualnym. Zna sie na ekonomii co jest jak znalazł w czasach burz i naporów obecnego kryzysu. Ta kandydatura ma swoje wady. Na pewno nie stoi tu na przeszkodzie niedysiejsza współpraca z wywiadem gospodarczym PRLu. Wadą... przeszkodą... jest sposób bycia i nastawienie Olechowskiego, które mozna okreslić krótko: "Ja nie muszę". Naczelny wódz nie może sie tak zachowywać... ani w gabinecie... ani na polu bitwy.
Sceptycy mówią, że Andrzej Olechowski swoje szanse poltyczne ma już za sobą. Wytykają mu przegrane batalie o prezydentury kraju i stolicy.
To nie ma nic do rzeczy. Wielu mężów stanu przegrywało i to nie jedne wybory. Wyjątkowo trudną drogę do prezydentury miał np. Lincoln, przegrywał wielokrotnie. Także Churchill doświadczał w czasie swej długiej kariery politycznej zmiennych koleii losu, raz na wozie raz pod wozem.
Czyż nie byłby to piekne? W drugiej turze: Olechowski - Kaczyński - rewanż... Albo Olechowski - Tusk - także rewanż!
Wykształcenie: administratywistka,(magister administracji po studiach na Uniwersytecie Warszawskim) b. samorządowiec...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka