Sprawa Marcina Romanowskiego, posła PiS jest, jak dla mnie, absurdalna... chociaż nie do końca wiem dlaczego.
Patrząc na ostatnie dekady rządów - nie powinno mnie to szokować bardziej, niż jeden prezydent wchodzący do auta przez bagażnik, inny chodzący po krzesłach i nazywający generała "szogunem" w trakcie wizyty w Japonii. Kolejni politycy z każdej strony i partii latami, bezlitośnie przyzwyczajali nas do absurdów, głupot i dziecinady. Jeden machał sex zabawkami na konferencji, drugi odpalał gaśnicę w sejmie, wreszcie trzeci zadawał pytania filozoficzne - czy to w ogóle możliwe, żeby zgwałcić prostytutkę?
Dlatego to, że Romanowski serwuje nam spektakl z pogranicza filmów szpiegowskich i komedii pomyłek nie powinno dziwić, ani wywoływać u nas większych emocji, niż to że dziś jest piątek, a jutro będzie sobota. Podejrzewam, że Marcin może być zaginionym dzieckiem Jamesa Bonda i Juliana Assange'a. Chłop jest oskarżony, ale też prawy i sprawiedliwy, ale sądy są skorumpowane i polityczne, więc bierze zwolnienie na zabieg, po czym najwyraźniej ucieka ze szpitala przez okno, potem jeszcze szybki podkop i przez Berlin ląduje w Hiszpanii. W tym czasie policja stwierdza, że w kraju go szukać jeszcze nie skończyli, niby dostali informację, że opuścił granice Polski, ale nie mogą wykluczyć, że jednak w kraju został.
Rządowi chcą mu wlepić "czerwoną kartkę" w interpolu, żeby go na bank dopaść, ale zapominają, że chłop za mało nawywijał, żeby się kwalifikować pod takie zabiegi. Prawo i regulaminy ewidentnie nie są ich mocną stroną, ale wróćmy do Romanowskiego. Otóż dowiadujemy się od policji, że pewnie jest na Cyprze ale wszędzie go szukać przecież nie będą, bo go znaleźli w Hiszpanii, w której to jest pod stałym nadzorem i się nie wywinie, tylko czekają na nakaz aresztowania. A skoro praktycznie już trzymają go za stopy, to naturalnie Marcin pojawia się na Węgrzech z azylem politycznym przyklejonym do czoła. I radośnie produkuje się na kamerce internetowej.
W międzyczasie szef Marcinka, Jarek Kaczyński mówi, że oczywiście nie wie gdzie jest chłop, w ogóle niewiele wie, nie wie nawet, czy policja go faktycznie szuka, czy tylko udaje. Myślałem, że to dość bezczelne z jego strony, ale przyznam się szczerze, że mam nadzieję, że jednak udawali. Absolutnie nie podejrzewam, że Jarek kłamał, ani że załatwił ze swoim prawicowym ziomkiem Orbanem kwestię azylu, ale jestem ciekaw ile PiS zapłaci za roaming na koniec roku. Pewnie znowu będzie afera o ich finanse i "odrządowe" organy będą miały w nosie wyroki sądu. W sumie to zaczynam współczuć sędziom w Polsce, bo najwyraźniej wszyscy mają ich głęboko w poważaniu. A przez wszystkich, mam na myśli wszystkich z telewizji i billboardów, bo szarego obywatela można zawsze dojechać na 10 lat za niezapłacony mandat.
Podsumowując - może i policja ma trochę dziurawe ręce, a nasi politycy mają specyficzne podejście do "przykładnego zachowania", czy nawet norm społecznych... a zwłaszcza przestrzegania prawa... ale za to w uciekaniu od wszelkiej odpowiedzialności są mistrzami na skalę międzynarodową.
Pozdrawiam serdecznie Marcina Romanowskiego, posła Prawa i Sprawiedliwości i dziękuję za piękną przygodę, sensacyjną ucieczkę przed prawem w poszukiwaniu sprawiedliwości. Będę zawiedziony, jeśli nie wróci do kraju przyklejony do skrzydła f-35 pilotowanego przez Toma Cruisa. Co najmniej.
Inne tematy w dziale Polityka