Żyjąca legenda muzyki i delikatnie mówiąc barwna postać wypowiedziała się na temat legalizacji marihuany. Można by pomyśleć, że muzyk ze środowiska LGBT będzie miał również na ten temat liberalne poglądy, jednak wyraził stanowczy sprzeciw.
Tych znających historię Eltona raczej to stanowisko nie dziwi, artysta zmagał się z uzależnieniem od tej substancji, więc zna zagrożenia i wpływ palenia. Entuzjastów "maryśki" niestety muszę od razu usadzić - tak wiem, jest naturalna i lecznicza, pomaga między innymi chorym na raka, nie psuje brzuszka jak alkohol i generalnie po "buszku" każdy jest wyluzowany, nieagresywny i świat byłby lepszy gdybyśmy wszyscy mieli dredy i grali na bębenkach. Argumenty równie dobre jak to, że skoro w Ameryce Południowej żują liście koki, (choćby, żeby niwelować efekty życia na dużych wysokościach), to wciągnięcie kreski na imprezie jest prozdrowotne. W końcu też produkt pochodzenia naturalnego, więc czemu miałby szkodzić?
Problemy są trzy.
Po pierwsze - może i marihuana brzuszka tak nie niszczy, ale za to główkę już tak. I mówię o badaniach naukowych łącznie z prześwietlaniem/rezonansami mózgów osób palących - w porównaniu z chociażby pijącymi - mają znacznie gorsze "wyniki" i większe ubytki.
Po drugie - naturalność marihuany jest w tych czasach, delikatnie mówiąc, wątpliwa. Po pierwsze jest kwestia modyfikacji genetycznych, po drugie "dodatków". W efekcie coraz więcej palaczy melduje się w szpitalach z objawami psychotycznymi, do tej pory niespotykanymi. Innymi słowy tak naprawdę nie wiemy co palimy i, całkiem nieironicznie, idzie od tego zwariować.
Po trzecie - owszem można się od niej uzależnić, wcale nie tak trudno - i jest to równie destrukcyjne, jak z każdą inną używką - najzwyczajniej w świecie niszczy życie, często ludzi najmłodszych.
Zwolennicy legalizacji mówią o tym, że dzięki niej wzrośnie kontrola jakości narkotyku, to jednak do mnie specjalnie nie przemawia, bo naturalnie lepiej palić marihuanę bez dodatku fentanylu czy innego domestosa, ale to trochę jak mówić, że lepiej wciągać mefedron bez tłuczonego szkła. Niby lepiej, ale dalej nie najlepiej.
Rozbrajają mnie natomiast argumenty o tym, że legalizacja zmniejszy przestępczość związaną z handlem, czy zwiększy dochód z podatków. Nie sposób się nie zgodzić. Jakby tak zalegalizować mordobicia i sprzedawać licencje, albo jeszcze lepiej - karnety na gwałty, to też można by podreperować statystyki przestępczości i budżet państwa.
Podsumowując, medyczna marihuana na konkretne schorzenia - jak najbardziej. Kupowanie w żabce, co rano do porannej kawy i hotdoga - nie sądzę.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo