Prezydent Duda podpisał nowelizację ustawy o rentach i świadczeniach socjalnych, w tym dodatek dla osób całkowicie niezdolnych do pracy i samodzielnej egzystencji. Ile? 2520 zł zamiast obecnych 1781 zł. Dużo? Raczej nie, bo jednak sporo poniżej pensji minimalnej, tymczasem wydatków co najmniej tyle samo, co u osób w pełni zdrowia.
Jednocześnie mamy raport z GUSu - inflacja w Polsce znowu rośnie.
Zapewne ekonomiści i inni eksperci od excela zaraz powiedzą, że Tusk do spółki z Dudą, ponad podziałami rozpierniczają nam gospodarkę i marnują pieniądze na kolejne "socjale". Jestem nieco innego zdania.
Po pierwsze uważam, że od tego mamy państwo i budżet, żebyśmy jako obywatele nie tylko podatki płacili, czy nam się wiedzie, czy nie, ale też żebyśmy mogli liczyć na opiekę, kiedy zdecydowanie nam się nie wiedzie.
Po drugie jednym z czynników zwalniającej gospodarki jest spadek handlu detalicznego, więc paradoksalnie odrobina "rozdawnictwa" może nam wszystkim pomóc.
Po trzecie i najważniejsze - no właśnie - "rozdawnictwo". Jestem i nie jestem fanem programu 500-800plus i różnych "sociali". Zdecydowanie popieram ideę pomocy ubogim rodzinom, zwiększenia przyrostu naturalnego i godnego życia dla osób niepełnosprawnych, czy to pod względem ich przemieszczania się, dostępności usług, zatrudnienia, czy w tym przypadku "po prostu życia". Zdecydowanie nie popieram natomiast braku sensu i kontroli w dystrybucji tych środków.
Zapewne większość z nas słyszała o ludziach, którzy żyją całkiem sprawnie z różnych rent - nie dlatego że nie mogą pracować, dlatego że im się nie chce i nie muszą. Wręcz im się nie opłaca. Co więcej, mój dobry przyjaciel, prezes małej, ale dochodowej firmy mówił mi, że jego żona zastanawiała się nad wnioskiem o 800plus. On w tym czasie zastanawiał się nad nowym mercedesem, oraz czy dom kupować, czy budować.
Podsumowując uważam, że od tego mamy państwo, żeby dbało nie tylko o drogi, podatki (i żeby w urzędzie pocztowym nie zabrakło książek kucharskich, zabawek i torebek...), ale żeby dbało o tych, którzy tego potrzebują. A żeby to było możliwe, to najpierw trzeba wiedzieć kto potrzebuje, a kto nie. Więc tak jak chciałbym, żeby politycy i urzędnicy byli odpowiedzialni i rozliczani za swoją pracę i decyzje, tak chciałbym, żeby obywatele byli odpowiedzialni i rozliczani jeśli wyciągają rękę po państwowe pieniądze.
Bo państwowe pieniądze, to moje pieniądze. I Twoje kochany czytelniku.
Inne tematy w dziale Gospodarka