Przepiękny polski wrzesień, a zwłaszcza ten spędzany wśród pachnących świerków, sosenek i tujowych żywopłotów i skoszonych traw, lekko czasami zraszanych niewielkim deszczem. Do tego późne, pomarańczowe słońce, jakaś zamglona tęcza na niebie, poranne małe rozterki, czy zostawić otwarte okno, bo zapowiadali burzę...
Jakiś zabłąkany komar, mucha lekko śnięta, kalosze w masowej sprzedaży w koszach sklepów dla ubogich (nawet ładne)...
Ptaki już trochę jesiennie organizują swoje przedzimowe życie krzycząc w liściach dębu, ślimaki wędrują niespiesznie w sobie tylko znanych kierunkach...
Po co nam do diabła te jałowe emocje i analizy wielokrotnie nadrzędnie i podrzędnie złożone dotyczące premierów, komisarzy, konferencji, dymisji, emisji oraz itp., itd. i etc.?
Ktoś kiedyś powiedział, że porządek powstaje spotanicznie, ale tylko wtedy, gdy świat pozostawi się w spokoju.
Inne tematy w dziale Rozmaitości