Ja z tym wrakiem, to trochę nie rozumiem... Znaczy przyjmuję konieczność polityczną i imperatyw oraz pragnienie wyjaśnienia sprawy, ale chodzi mi o procedury. Po co ta Pani Catherine Ashton do tego wszystkiego oraz inne Baraki Obamy? Jakim cudem ustawiony tajny agent (dajmy mu np. na imię Tomek) nie dał ogłoszenia do prasy o treści "AAAAAAleż nowe złomowisko! Wrak Tu-154M kupię! tel.: ..."? W dwa dni mieliby samolot na polu pod jakimś Pułtuskiem, czy innymi Łomiankami. I to jak najbardziej nasi by przywieźli. Chłopaki złomiarze by zarobili, ci biedni ochroniarze na miejscu katastrofy przestaliby - za drobną opłatą - wreszcie marznąć, a profesor Bienienda wraz z Panem Antonim mielby materiał do badań prawie pod oknem.
Sprawa oczywiście oparłaby się o międzynarodowe szczeble, ale czymże to jest wobec obecnych patatajek. Ot zwyczajnie i tradycyjnie ktoś zostałby oskarżony (a raczej pomówiony) o kradzież. Nic nowego. Kradną szyny, to dlaczego nie mieliby podwędzić samolotu? Dodatkowo dobrze opłaceni banknotami z tajemnej walizki agenta zniknęliby w czeluściach Układu z Schengen. Trochę by było krzyku przez tydzień, ale wszyscy byliby zadowoleni. U nas i tam. U nas, bo jest w czym dłubać, a tam, bo wreszcie nie ma w czym dłubać.
Tym samym robotę mają i złomiarze i ci zbierający chrust. Takie drewno - zwłaszcza zimą - pójdzie (nomen omen) na pniu.
Już słyszę to sapnięcie z ulgą na przynajmniej dwóch kontynentach. Nawet nie wiem, czy za wschodnią granicą nie modlą się, żeby ktoś wreszcie ukradł im ten balast. Nawet razem z brzozami, bo mogliby wtedy zastosować jakiś płodozmian.
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Inne tematy w dziale Polityka