Smok spał. Śniło mu się, że sieje rzodkiewkę. Wielkimi i niezgrabnymi pazurami próbował skubnąć maleńkie ziarenka i rozsypać je równiutko na grządce, ale mu to nie wychodziło. Pół nocy walczył ze swoją niemocą. Łapy miał trochę bezwładne - jak to we śnie bywa - i nijak nie udawało mu się nic chwycić. Obudził się zlany potem, zmęczony, przestraszony i ze skurczem w karku.
Spał również pewien rycerz. Pod powiekami przebiegały mu obrazy rodem z horrorów. Biegł przez ciemny las do ogrodnika po nasiona rzodkiewek, a nad sobą widział cień bestii z wielkimi skrzydłami i szponiastymi pazurami, którą miał pokonać. Nie miał jednak na sobie zbroi, ani miecza przy pasie. Obijał się w panice o drzewa, a nogi nie chciały go niesć - jak to we śnie. Obudził sie zdyszany i przerażony.
A potem rano obaj zmęczeni spotkali się nad brzegiem jeziora. Siedzieli tak w milczeniu myśląc o swojej bezsilności, aż nadszedł ogrodnik. Postawił przed nimi kosz pełen rzodkiewek i rzucił na trawę zardzewiały miecz, który znalazł między grządkami.
Inne tematy w dziale Rozmaitości