Ja w sumie współczuję (i nie ma to nic wspólnego z politowaniem) tym, którzy wierzą swoim politycznym guru i bronią ich słowa jak Westerplatte.
I to nie ma znaczenia z której strony to słowo jest.
Zwyczajnie się też ich boję. Wszelkie ekstrema powodują, że wpadam w lekką panikę. To to nawet pierdziu... Najgorsza jest moja bezsilność.
Takie PS. do ostatnich rozważań na S24 jedengo z blogerów, który opcję ma skonkretyzowaną, ale przynajmniej myśli, a nie lezie jak koń dorożkarza (z całym szacunkiem dla koni).
To rzadkie w obecnych czasach.
Inne tematy w dziale Rozmaitości