Ukradli mi pizzę. Jak bum-cyk-cyk. Poszłam do sklepu w biegu... znaczy pognałam do sklepu w ostatniej chwili przedobiadowej i nabyłam drogą kupna uiszczając ekwiwalent pieniężny wiele produktów w postaci pieczywa, więdliny, masła, napojów, sera kanapkowego i mozarelli, owoców, warzyw itp. Z racji braku czasu na przyrządzanie obiadu dla dziecka powzięłam również z półki gotową pizzę. Nie taką mrożoną, ale taką pakowaną próżniowo. Zresztą nie to jest ważne... Ważne jest, że była duża i do toreb już by mi nie wlazła, więc zaplanowałam wziąć ją pod pachę. Gdy przeszłam już przez skanowanie wszystkich kodów kreskowych i grzecznie zapłaciłam oraz pochowałam wszystko do siatek/reklamówek - zadzwonił mi w kieszeni telefon. Stojąc tak przy tej kasie odebrałam trzymając zapakowane torby między nogami, a pizza leżała "na kasie". Znaczy na tej srebrnej zjeżdżalni już za kasą. Wsparta biodrem o rant odbyłam dłuższą rozmowę, po czym się rozłączyłam, chwyciłam siaty i pewna obiadu odwróciłam sie po pizzę. No ale już jej tam nie było. Zapytałam panią kasjerkę, czy może nie widziała gdzie powędrowała, ale niestety żaden świadek się nie znalazł. Pan ochroniarz stojący jak posąg w pobliżu i groźnie bijący czernią mundurka też nie zauważył. Pomyślałam w drugiej chwili, że może ja jej wcale nie kupiłam, ale paragon świadczył o tym, że nie jestem nienormalna.
No ale mam superatę w postaci mozarelli przynajmniej. Jutro coś wymyślę z jej udziałem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości