Nie wiem jak wygląda sytuacja w świecie, ale w "moim" warzywniaku pojawiły się już ogórki małosolne. Boszszsz... Jak one pachną na pół ulicy z tego słoja! Młode ziemniaki w skrzynce koło budki to jeszcze te oszukane. Znaczy greckie. Ale wiele firm powinno się uczyć od ogórków małosolnych zasad marketingu. Drogie jeszcze jak cholera, ale czego się nie robi, żeby w taką pogodę wzmocnić wiosenne wrażenia...
Aha! Jeszcze jedno... Mam taką paskudną wadę, że ufam ludziom. Nie ma to nic wspólnego z ogórkami i Panią Anią z warzywniaka, bo ona mnie nigdy nie zawiodła, ale jak to każdemu się zdarza - czasem człowiek odbija sie zaskoczony od ściany nie spodziewając się, że jego serce na dłoni zostanie potraktowane jako naiwna naiwność. I przyznam, że łatwiej walczy się w takich chwilach z kimś, kto strzela w plecy z premedytacją. Z tymi, którzy robią to z czystej głupoty, albo nawet braku głupoty (takie ostatnio stopniowanie przyszło mi do głowy) nie wiadomo jak sobie poradzić. Nawet w gębę nie warto dać, bo szkoda tego wyrazu twarzy proszącego o rozum. Litość jakaś sie w człowieku zbiera, czy bezsilność... Nie wiem.
Przyszło mi to do głowy z powodu pewnego mojego znajomego, który raz na jakiś rok odzywa się do mnie sieciowo i rozmowa wygląda m/w tak (zaczyna kolega):
- Jak tam u ciebie?
- W miarę. Normalnie znaczy. Dzisiaj walczyłam z akumulatorem. A u Ciebie?
- Zmieniłaś się. Nie ma sensu z tobą gadać. Kończę, bo to bez sensu.
No... Wczoraj bodajże przeprowadziłam taki dialog, po którym miałam bardzo duże oczy ze zdziwienia.
Przyznam, że sensu to nie zrozumiałam ja. Mało tego. Za każdym razem daję sie nabrać na taką niewinną zaczepkę, która kończy się marnym trzaśnięciem drzwiami. Naiwna naiwność, czy po prostu kwestia dobrego wychowania, by odpowiedzieć, gdy ktoś pyta? Kolega mnie ani ziębi ani grzeje. Należy do grupy postrzeganych inaczej. Ale że komuś się chce?
Zna ktoś dowcip o zajączku i patelni? No... To jest najlepszy przykład, że to wcale nie jest dowcip.
Inne tematy w dziale Rozmaitości