Pojawiają sie wciąż nowe fakty w sprawie zabójstawa JFK. A kiedy to było... niech pomyślę.. 1963 rok, tak? No to troche sprawa się ciągnie nawet ze wsparciem światowych, wyspecjalizowanych służb, do których w jakimś momencie dołączył pewnie enigmatyczny Mr Baden. Przy okazji coraz większą rolę w tym akcie mordu przypisuje się niejakiemu Fidelowi, który wg mojej logiki dawno juz nie żyje, tylko żadne z mocarstw nie wie jak przekazać tę wiadomość światu, bo konsekwencje nie są do wyobrażenia. Głównie konsekwencje gospodarcze i militarne, ale za mały żuczek ze mnie, żeby na ten temat dywagować.
Z tego co wiem, to nie wiadomo też nawet tak naprawdę ile lat miały dinozaury, bo C14 służący do badań jest równie podatny na wpływ środowiska jak wszystko inne i 63 lata temu mógł wskazywać zupełnie coś innego niz teraz. Datowanie radiowęglowe jest więc równie wiarygodne jak moje stwierdzenie, że podeszwa starego buta leży w trawie od zimy. Tylko od której? Próbka obliczona na podstawie rozkładu izotopu promieniotwórczego nie jest więc dokładna i może być uzależniona od kwaśnego deszczu, wybuchów supernowych, erozji, osadów bagiennych i rozbłysków gamma.
Wracając do "adremu" chodzi mi o to, żeby przestać się emocjonować bez względu na opcje.. Nic nie stanie się szybciej niż ma się stać (i to ja - agnostyk - musze to mówić?). I jak nie jestem orędowniczką przeznaczenia (znaczy nie za bardzo w nie wierzę), tak powątpiewam w pośpiech, który jest wskazany tylko przy łapaniu pcheł.
Inne tematy w dziale Rozmaitości