Czytam sobie kolejny raz wieczorem i coraz bardziej ręce mi opadają. Dzisiaj już nie wytrzymałam. Bez względu na temat w 80% tekstów wybrzmiewa wpis (i/lub komentarz) w stylu "jakie to polskie, bo jakie prymitywne! debilny naród! kraj idiotów! mordercy patriotyzmu!".
To może ja zapytam tak po cichu (mniej publicznie niż w kampanii wyborczej jeden z kandydatów) i transponując: A Państwo, to niby skąd?
Nie macie w sobie ani katolicyzmu ani socjalizmu (jedno drugiego w założeniach nie wyklucza, ale uszanujmy tu kontacje historyczne i wszelkie awersje). Szafujecie słowem bez żadnych konsekwencji. Jak zapluci sąsiedzi na klatce schodowej, którzy jedyne co umieja powiedzieć, to "spierdalaj chuju".
Tylko że powoływanie się na polskość, naród, patriotyzm i społeczeństwo jest po prostu totalną ignorancją na temat tego co to znaczy. A że do czegoś zobowiązuje? A kogo to? To dla Was tak, jakby powiedzieć "o kurde...łyżeczka mi upadła". Sami produkujecie swoje fobie. I nie gadajcie mi, że gdyby nie media, to było by normalnie. No to odwalcie sie od Internetu i nie nakręcajcie sprężyny. Postulat: zero sieci przez miesiąc, nie kupujemy gazet i nie właczamy RTV.
Byście zwariowali. To dla Was - jak mówiła moja koleżanka - młyn na wodę (i nie wiem, czy jej błąd nie wyraża bardziej tego co lubicie robić i co Wam się podoba).
I wiecie co Wam trzeba? Doskonale pokazuje to historia... Wojny (obawiam się tylko, że teraz sami ją wywołacie między sobą - ja jadę na Tatooine). Bo wtedy jakoś nie ma znaczenia, czy brat I sekretarza odbudowuje ulicę ramię w ramię z wnukiem piłsudczyka (chociaż przecież był socjalistą, ale jakoś o tym zapomniano), księdzem i siostrą AK'owca.
Póki się nie odbuduje.
A potem pierdyknąć znowu, bo po co ma tak długo stać? Jeszcze się zakurzy.
Inne tematy w dziale Rozmaitości