Otóż w związku z dyskusjami na temat 0,3% można bardzo szybko skończyć te dywagacje. Należy zrobić tak: Kościół powinien opracować cennik "usług". Dajmy na to: chrzest 100 PLN, komunia 150 PLN, bierzmowanie 200 PLN, ślub 300 PLN, pogrzeb 500 PLN.
I teraz robimy tak:
- w przypadku nieletnich (chrzest, komunia, bierzmowanie - bo to zwykle nieletnich dotyczy... choć niekoniecznie) zamawiamy ceremonię i wraz z wymaganymi dokumentami dołączamy kserokopie formularzy PIT rodziców (w przypadku chrztu - również osób wytypowanych na chrzestnych); jeśli jest niedopłata wynikająca z przeznaczonych 0,3% w dniu ceremonii - wyrównujemy różnicę;
- w przypadku ślubu system jest podobny, ale dotyczy państwa młodych oraz świadków;
- pogrzeb zaś wymaga złożenia kserokopii formularzy PIT wyłącznie zmarłego.
To jest dość rozsądne podejście, skoro ja muszę przedstawiać w US rachunek za opłacanie Internetu
Ewentualne nadwyżki darujemy miłosiernie i nie domagamy się zwrotu, bo może trzeba wyremontować dzwonnicę.
Ale ponieważ Kościół boi się, że jak przyjdzie co do czego, żeby wierni katolicy zapłacili raz w roku 0,3% na swych pasterzy, to się nagle okaże, że ups... "państwo niech płaci, ale dlaczego ja?", to stąd ten opór. Może bowiem spaść jak piorun z jasnego nieba, że bardzo stopnieje grono wyznawców Instytucji nawet wśród tych walczących niosących krzyż na przedzie. I policzone przez ekonomistów cyferki, mówiące że w sytuacji zmiany zasad będzie to o 100 mln. więcej dla Kościoła, okażą się znacznym przeszacowaniem. :)
A skąd ten wniosek? Bo protestują ci najbardziej zdeklarowani.
Inne tematy w dziale Rozmaitości