Ktoś o nicku PEEMKA popełnił wpis na temat katastrofy smoleńskiej. Kolejny na długiej liście dyskusji wokół owego tematu. Ja rozumiem... Sprawa dla narodu i społeczeństwa jest dość istotna, odcisnęła piętno na stosunkach międzyludzkich (a nawet ściśle rodzinnych) i na świadomości opinii publicznej (że o układach politycznych nie wspomnę), ale ile można dywagować? I po co? Z podziwem nawet przejrzałam tę "pracę pisemną", gdyż opatrzona została wykresami robiącymi wrażenie wielkiego zaangażowania w miarodajność, jednak pomimo szacunku dla szczegółowości jakoś nie widzę sensu przeprowadzania w tym miejscu tak zaawansowanych rozważań (bez względu na to, czy są słuszne, czy tylko stanowią luźne domysły). Dlaczego? Ano dlatego, że Kowalski z Nowakową przeczytają i co? Pokiwają głowami i powiedzą "hmmm... no tak... tak mogło być...". Albo "To niemożliwe!!! Ta amplituda na wykresie oznacza implozję po ekspolozji podczas solwatacji w procesach elektrochemicznych rozpuszczalników niewodnych!!!". I jeszcze się Kowalski z Nowakową pokłóci, a jak są sąsiadami, to jedno drugiemu cukru już nie pożyczy.
W związku z moimi wątpliwościami co do sensu salonowych rozważań - wraz z pracą nad porównywaniem drgań samolotu podczas katastrofy z łomotem przesuwania się przedmiotów wewnątrz maszyny - postanowiłam skomentować tak:
"Sami znawcy i eksperci... Jak to jest, że wszyscy dziaboczą o skradzionych dowodach na temat katastrofy, że nie ma, że nie mamy do nich dojścia, a co bloger, to pełen raport, komplet danych i to nawet z wykresami, że o zamkniętych wnioskach nie wspomnę. Pan Macierewicz ucieszyłby się z takiego wolontariatu. Co niby tutejsi "czytacze" mają z tym zrobić? Proszę wziąć teczuszkę pod pachę i udać się do specjalnej komisji w celu dołożenia swoich analiz, bo zaczynam myśleć, że robicie Panu Antoniemu koło pióra."
No i się dowiedziałam, że:
"Na razie to samemu proszę się zabierać. Z teczka lub bez."
Tym samym już wiem, że nie mam co iść do PEEMKA'i po szklankę cukru, co mnie specjalnie nie martwi, bo ja raczej lubię wytrawnie niż na słodko.
Inne tematy w dziale Rozmaitości