Ciastko ma naprawdę wielofunkcyjne życiowo znaczenie. Stwierdziłam to podczas spaceru z kundlami dzisiaj, ale jedno z drugim nie miało nic wspólnego... ot tak sobie... dywagowałam podkorowo.
Zarówno jako rzecz takie ciastko, jak i synonim rzeczy różnych... zastanawia (ok... niech będzie, że jestem powalona, albo że mi się nudzi i nie mam o czym myśleć...). Zadziwiające, że jako kojarzące się ze słodkościami niekoniecznie musi zawsze pozostawać na półce produktów doczesnych przyjemności dla podniebienia koneserów... tudzież łakomych żarłaczy. Ale w sumie i tak broni swojej pozycji dzielnie, co w przypadku bezwolnego przedmiotu zakrawa na pewnego rodzaju... dziwadło.
Bo tak...
Ciastko jako takie - czyli wyrób cukierniczy - pochłonięte przez smakosza czyni w jego mózgu oraz jestestwie (czasem jedno i drugie nie mam ze sobą nic wspólnego) cuda. Zaczyna się od chęci... potem jest etap poszukiwań, aż wreszcie znajdzie się odpowiedni przybytek oferujący one dane i następuje procedura selekcji. Oczywiście dla chcącego może być to moment trudny, ale w końcu jakoś tam bez wojen i przewrotów udaje się nabyć upatrzony kąsek... Zwykle kupuje się wtedy jeszcze ze dwa dodatkowe, bo może ktoś jeszcze bedzie chciał, ale temu akurat towarzyszy nadzieja, że jednak nikt.
Powyższe jest wynikiem obserwacji uczestniczącej i nieuczestniczącej (poszukać w googlach można), ponieważ ja słodyczy nie lubię. Nie zmienia to faktu, że zjawisko istnieje jak najbardziej. Można je pewnie jakoś rozbudować ... nawet do rozmiarów rozprawy, ale musiałabym jakieś głębsze badania przeprowadzić.
Następnie jest ciacho. Wiadomo - w obecnej nomenklaturze oznacza to faceta do połknięcia bez względu na to co tam się w nim w środku chowa. Taki tabloidalny obrazek... czasem sztuczny..., czasem prawdziwy... Sztuka w tym, żeby udało się odróżnić. Chociaż... Niektórym wcale na tym nie zależy, ale to zależy od wielu rzeczy. No inna sprawa, że jakby tak połączyć ciacho z wytrawnością wnętrza... byłoby świetnie. A! I ważna rzecz. Z ciachem jest tak samo jak z ciastkiem... Degustibus itp. ... Nie to ładne co ładne, ale to co się komuś podoba.
Odrębna historia to ciastko z dziurką. I bez skojarzeń - nie jest to damska wersja "ciacha". Ciastko z dziurką jest to coś, o co prosi się kogoś jako suwenir z podróży. Czyli po prostu... Jakieś Coś. Wszystko jedno co, byle z serca.
No i na końcu jest takie trafne powiedzenie, które wszystko to ze sobą łączy, a jednocześnie odstaje poza wszelką logikę ... i jest chyba starsze niż najstarszy zawód świata...
Ono ma jedną zasadniczą cechę... W zależności od punktu widzenia... jednych napawa nadzieją lub satysfakcją, a innych doprowadza do rozpaczy tudzież szału.
A brzmi krótko:
Zjeść ciastko i mieć ciastko.
I w tej perspektywie zastanawiam się co będzie z psychiką Antoniego Macierewicza, gdy w końcu rozwikła spisek smoleński.