Służby miejskie często popełniają grzech zaniechania w postaci ignorowania usterek wszelakich infrastruktur. Dziury w jezdniach, odpadające rynny, wypalone żarówki w latarniach itp. Nie jest to niczym nadzwyczajnym, bo właściwie powinniśmy sie już do tego przyzwyczaić, a wykonanie telefonu z prośbą o interwencję jest atawistycznym odruchem nie obliczonym na jakikolwiek skutek. No czasem... Może... Nie chcę ujmować służbom miejskim ludzkich uczuć i zaangażowania w niektórych przypadkach. Wprawdzie częściej są ukierunkowane na karanie niż na pomoc, ale w tej materii też jesteśmy już zaimpregnowani.
Zainteresowała mnie jednak dzisiaj informacja, że ulicami Kościerzyny zaczęła płynąć krew. Pokazywali. Normalnie strumieniem po chodnikach i jezdniach. Ludzie w szoku no i niewątpliwie pewnego rodzaju strach wśród przechodniów. Ktoś oczywiście gdzieś tam zadzwonił i specjaliści sprawą się zajęli. Jaką sprawą? Ano taką, że wywaliły studzienki ściekowe i zawartość kanałów ujawniła się w całej okazałości. Większość tej zawartości pochodziła zaś z pobliskich zakładów mięsnych. Niby nic nadzwyczajnego, bo lubimy schabowe, więc ktoś je musi robić, ale widok masakryczny.
I tak się zastanawiam...
Po pierwsze jak sobie pomyślę co płynie pod naszymi nogami, to dostaję gęsiej skóry. Póki funkcjonuje powiedzenie "czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal", to jest ok. Ale niekiedy takie unaocznienie może spowodować gęsią skórę na karku. I spowodowało.
A po drugie przyszło mi na myśl... co by się stało, gdyby taka studzienka odporowadzająca ścieki z zakładu mięsnego wywaliła 11 listopada 2011 roku w Warszawie. Aż nie chcę sobie wyobrażać jaka byłaby reakcja tłumu.
Tym samym wniosek jest taki, że służby miejskie muszą wziąć pod uwagę fakt, że brak konserwacji i kontroli kanałów ściekowych może spowodować nieobliczalne w skutkach tragedie mieszkańców państwa polskiego łącznie z konsekwencjami politycznymi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości