Jest to coś, co stosuję w wielu aspektach mojego życia. I wcale nie chodzi o mierzenie menzurką octu do zimnych nóżek, ani o ważenie soli do gotowania ziemniaków.
Mam kilka "upsztyków". Wiem - wiele osób tego słowa nie zna. Nie wiem skąd się wzięło i czy to regionalne, czy tylko środowiskowo-domowe. Znam je od zawsze.
Oznacza to, że np. gazeta... znaczy miesięcznik z datą powiedzmy lipcową nawet jeśli nie został przeczytany w lipcu - w sierpniu już nie będzie dokończony, choćby pozostał jeden artykuł do uzupełnienia. Nie wiem dlaczego, ale tak mam.
Tym samym dnia następnego nie komentuję komentarzy pod moim (lub cudzym) wpisem z dnia poprzedniego. Ale nie znaczy to, że dnia następnego nie zaglądam.
Zmierzam do tego, że z aptekarską dokładnością odznaczam w swej świadomości i swoich emocjach to, co jest napisane u mnie i gdzie indziej.
Tym samym nie życzę sobie kłótni i roztrząsania spraw zaległych pod moimi stopami, bo mogę kopnąć. I nie tam jakimś banalnym banem, bo już zadeklarowałam co myślę o tym procederze. Nie chcę po prostu być niemiła, gdyż zupełnie nie leży to w mojej naturze. To taki mój nadir. Zenitem mogą być brzydkie słowa, bo też umiem. Najwyżej wykropkuję. Ale inwektyw i nienawiści na tym portalu juz wystarczy. Nie chciałabym się dokładać.
Wracając - nikt tu z nikim za klapy się nie szarpie, jasne? Nie na darmo wymyślono ubitą ziemię i po dziesięć kroków odejścia z wybraną bronią. Ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Chociaż ciekawe, czy sekundanci mieli jakąś prowizję... Może się zastanowię.
Aptekarsko oświadczam więc, że ogłaszam protest na teksty obrażające kogokolwiek. Nie ma takiej rubryczki w NFZ. Dokładnie zaś wiem, że wiem, kto okaże się nożycami. Albo ... w kubeł, albo opluwać kochani się gdzie indziej. Czy to w mundurze, czy bez.
Inne tematy w dziale Rozmaitości