W sobotę, podczas rozmowy w radiowej Trójce na temat zapowiadanego strajku nauczycieli szef Gabinetu Prezydenta profesor Krzysztof Szczerski chlapnął:
„Nauczyciele nie mają obowiązku życia w celibacie". - W związku z powyższym także te transfery, które są dzisiaj dokonywane np. dla rodzin polskich - 500 plus - to też dotyczy nauczycieli”
Te słowa prezydenckiego ministra sprawiły, że redaktorzy z TVN-u poczuli krew i od wczoraj dokonują na ministrze Szczerskim czegoś w rodzaju publicznego politycznego linczu, wykorzystując dosłownie każdą, nawet najbanalniejszą okazję do bezwzględnych ataków na rzeczonego ministra.
Dlaczego w pierwszym zdaniu notki użyłem słowa „chlapnął”?
Ano, dlatego, że słuchałem tego wywiadu i choć oczywiście nie pochwalam niezręcznych słów min. Szczerskiego to dam swoją siwą głowę za to, że pan minister nie chciał nauczycieli obrazić, a mówiąc zwyczajnie po ludzku, - to niefortunne zdanie po prostu mu się wyrwało w trakcie ożywionej dyskusji na niezwyczajnie trudny temat.
Skąd ta pewność?
Otóż tak się złożyło, że pana ministra Szczerskiego poznałem osobiście, kiedy znalazłem się w biedzie, gdy zostałem pozwany przed oblicze sądu, jako „prawicowy bloger” za napisanie jednego niefortunnie sformułowanego zdania na moim blogu, - za, co groziły mi poważne konsekwencje, gdyż Powód to zdanie wykorzystał do oskarżenia mnie o czyn przeze mnie niezamierzony - vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/503363,czolowy-anty-lustrator-uj-pozywa-prawicowego-blogera . Tak. Tak. Tylko prof. Szczerski się wtedy nie bał pomóc prawicowemu blogerowi mimo, że pozwał mnie do sądu wiceprezydent żydowskiej loży Polin.
Zdobyłem wówczas numer telefoniczny profesora Szczerskiego, który był wtedy szeregowym krakowskim posłem Prawa i Sprawiedliwości i pozwoliłem sobie do pana ministra zatelefonować z prośbą o poselską pomoc. Ze wstydem przyznaję, że na zbyt wiele wtedy nie liczyłem. Okazało się jednak, że min. Szczerski pomocy mi nie odmówił.
Nigdy nie zapomnę, jak po moim telefonie z prośbą o pomoc pan poseł Szczerski umówił się ze mną o godzinie 22-giej pod Kościołem św. Józefa na Rynku Podgórskim, a ta późna pora spotkania ogromnie mnie zadziwiła. A gdy Krzysztof Szczerski zjawił się o umówionej porze okazało się, że wraca po czterech terenowych spotkaniach z wyborcami w miejscowościach oddalonych od siebie po kilkadziesiąt kilometrów. Z jego twarzy było widać, że jest śmiertelnie zmęczony, - a, gdy zaproponowałem przełożenie spotkania powiedział krótko: „nie, proszę od razu powiedzieć mi, jakiej pomocy pan potrzebuje, bo widzi pan, jaki jestem zagoniony”.
W identycznych okolicznościach pan poseł Szczerski spotkał się ze mną jeszcze kilka razy, a jego młodzi prawnicy udzielili mi bezcennych porad, co pozwoliło mi uniknąć poważnych konsekwencji procesowych.
Powiem więcej. Doświadczenie, które wyżej opisałem dało mi asumpt do publicznego oświadczenia, że pan Krzysztof Szczerski jest w każdym calu przyzwoitym człowiekiem o kulturze osobistej wykluczającej możliwość chęci obrazy nauczycieli.
A notkę tę piszę, dlatego, iż uważam, że mam dług wdzięczności w stosunku do prof. Szczerskiego w myśl starego porzekadła, że „prawdziwych Przyjaciół poznaje się w biedzie”.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Post Scriptum
Przyznaję, że PiS można, a nawet należy krytykować za butę, o czym często ostatnio pisałem. Lecz kogo, jak kogo, ale posądzenie prof. Szczerskiego o arogancję jest niesprawiedliwe. Bo lapsus każdemu może się przydarzyć.
Post Post Scriptum
Jest już 5 marca. Godzina 01.00. Oglądam W TVN24 powtórkę programu "Fakty po faktach". Dwóch bezwzględnych egzekutorów w osobach profesorów Ireneusza Krzemińskiego i Tomasza Nałęcza właśnie linczują profesora Krzysztofa Szczerskiego. Bez obciachu. Na chama. Na odlew. Jak jakaś żulia pod kioskiem z tanim piwem.
Inne tematy w dziale Polityka