Salon prawicowy to nowa elita państwowa starannie wyselekcjonowana przez naczelnika Jarosława.
Modelowe okazy tej wysmakowanej inaczej śmietanki, jak pąki białych róż rozkwitały wraz z nastaniem „ery dobrej zmiany”, kiedy nad Wisłą nastąpił od dawna nienotowany wysyp prawdziwków, których co ciekawsze okazy niechybnie zostaną uwiecznione w podręcznikach politologii.
Ów salon żywi się przeświadczeniem o własnej nieomylności, jadowitą nienawiścią, do każdego, kto myśli inaczej niż oni oraz codziennym oglądaniem audycji „W tyle wizji”, gdzie małpując formułę Szkła Kontaktowego można do woli napluć na każdego i przez telefon dać upust patogennemu wstrętowi do wszystkiego, co nie prawicowe.
Tenże salon wylansował ostatnio nowe trendy w modzie. Jak chodzi o nakrycia głowy, moherowe berety i maciejówki są już de mode, natomiast wiodącym szlagierem w sferach prezydencko rządowych stały się okazjonalne jarmułki we wszystkich możliwych fasonach. Powstały też nowe tańce karnawałowe. I tak, od czasu jak pan Prezes zakochał się w Unii Europejskiej, na salonach prawicowych tańczy się ostatnio „nowogrodzkie tango” w tradycyjnym układzie dwa na jeden, - czyli jeden krok do przodu ku Brukseli, dwa do tyłu w kierunku Torunia. Modny stał się także taniec zwany „toruńskim pląsem" wykreowany na niedawnych urodzinach Ojca Dyrektora, - patrz fotka tytułowa.
Zresztą moda na układ dwa na jeden obowiązuje nie tylko w tańcu, - czego żywym świadectwem jest pewien prominentny bankowiec pokazujący się publicznie w towarzystwie dwóch szałowych asystentek, z czego media zrobiły noworoczny szlagier, - ale tego wątku na wszelki wypadek nie będę rozwijał, bo jestem ciepłolubny, a w pudle ponoć źle grzeją.
Od czasu do czasu salon prawicowy zbiera się na tarle w miejscach „elitarnych”, idąc od dołu: na wiejskich plebaniach, małomiasteczkowych kółkach różańcowych, aż po wielkomiejskie Republiki, Frondy i Kluby Wtorkowe, gdzie zażarcie perorują roczniki pamiętające jeszcze wczesne zaranie jurajskiej epoki dinozaurów i wszyscy ze wszystkimi się zgadzają w myśl ułańskiego zawołania: „Szable w dłoń! Bolszewika goń, goń, goń! Do szczęścia zaś starcza im przeświadczenie, iż „zawsze lepiej wiedzą”.
Przynajmniej raz w roku, żeby Owsiak se nie myślał, że jest taki Kozak, wzorcowy salonowy prawicowiec bywa na szumnych imprezach dobroczynnych „Balami Niepokornych” nazywanych, gdzie w atmosferze pełnej konspiracji, po podaniu hasła i sprawdzeniu danych osobowych balownicy, miast tańczyć, wysłuchują okolicznościowych przemówień. Zaś przy wyjściu, wzorowy salonowiec prawicowy z bombastycznym rozmachem rzuca na tacę papierową dychę z przeświadczeniem, że się na cały rok wyzbył wyrzutów sumienia, vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/485796,niepokorni-ino-ze-nie-bardzo .
Kwiat prawicowego salonu jest zawsze obecny na niezliczonych rocznicach, miesięcznicach, apelach, wartach honorowych, odsłonięciach pomników…i tak dalej, - gdzie jedynym, o czym rzeczywiście marzy jest znalezienie się w oku telewizyjnych kamer.
W polityce kadrowej prawicowego salonu, póki co większych zmian nie było, poza jedynym przypadkiem, kiedy Jarosław Kaczyński sprawdzoną zasadę: "baba z wozu, koniom lżej" zastosował. Zaś jak chodzi o nasze wielowiekowe tradycje kulturowe, na prawicowych salonach spotkania opłatkowe z wolna ustępują miejsca obrządkowi palenia świec chanukowych.
Kończąc pragnę zauważyć, iż żarty żartami, ale gołym okiem widać, że nasz nowy salon prawicowy utwierdza się w coraz głębszym przekonaniu, iż rzeczywiście jest salonem, - i tylko patrzeć, jak w ośmiorniczkach zacznie gustować.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka