I tylko pomyśleć, że są takie miejsca na Ziemi!
I tylko pomyśleć, że są takie miejsca na Ziemi!
echo24 echo24
3352
BLOG

Ludzie! Wystawcie buzie do słońca i nie wierzcie politykom!

echo24 echo24 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 209

Dedykowane wszelkiej maści beneficjentom
post-okrągłostołowej „Rzeczpospolitej Kłamców”
od lewa, przez środek do prawa

Podług „Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN” (1969) „Utopia to - wizje idealnego społeczeństwa (…); wszelkie ideologie społeczno-polityczne, głoszące radykalne programy i postulaty przebudowy społeczeństwa (…), oparte na marzeniach o jakimś idealnym ustroju społecznym i na krytyce aktualnej rzeczywistości z punktu widzenia ogłoszonego ideału”. A podług tygodnika Marianne (2000): „Orwell w swoim < Roku 1984> dał opis takiego „ideału”. Natomiast P. Girard dodaje, że: „Wszyscy utopiści mają jedną cechę wspólną, a mianowicie przekonanie, iż tylko oni posiedli Prawdę, jedną i jedynie słuszną (…)”. Zaś Waldemar Łysiak (2004) w książce pt. <<b>Rzeczpospolita kłamców. SALON> wprowadził jeszcze do nauk politycznych pojęcie utopiofilii, o której ów znakomity pisarz nie wiedząc jeszcze, jak trafnie pisał: - „każdy były komunista czy sympatyk komunizmu może dziś wzniośle tłumaczyć swój błąd”.

Jako, że coraz powszechniejsze w dzisiejszej polityce polskiej zjawisko utopiofilii rozpleniło się na tyle, iż zaczęło niebezpiecznie się zbliżać do granic debilnego absolutu, czego pierwszymi z brzegu przykładami mogą być urojone sny o Warszawie naszych marzeń Rafała Trzaskowskiego i Patryka Jaki; załgane bajania Grzegorza Schetyny, że tym razem po objęciu władzy Platforma już niczego nie ukradnie; a także nawijanie na okrągło ciemnemu ludowi przez pisowskich doktrynerów, że prokurator Piotrowicz tylko po to niegdyś wstąpił do PZPR-u by spełnić swoje marzenie o Polsce wolnej od komuny… – chyba Państwo rozumiecie, że ogarnięty lękiem, iż mogę rzeczywiście w te wszystkie pierdoły uwierzyć postanowiłem na początku września udać się na kilka dni do absolutnie wolnej od problemów doczesnych krainy słonecznej szczęśliwości, - czyli na Majorkę.

Wiedziony instynktem samozachowawczym, celem wyrównania tętna i nabycia sił do życia uciekłem na kilka dni z mojej ojczyzny, którą politycy zamienili w jeden wielki dom wariatów, a Rzeczpospolita, no właśnie, - która? - wkroczyła już w ostatnie stadium paranoidalnej schizofrenii zrodzonej z maniakalnej nienawiści wszystkich do wszystkich.

Gdy samolot oderwał się od płyty krakowskiego lotniska poczułem z ulgą, że zostawiam za sobą ten nasz polski szpital psychiatryczny, gdzie na Oddziale I ordynatorem jest Jarosław Kaczyński, zaś na Oddziale II tymczasowo ordynuje niejaki Schetyna, ale tylko do powrotu z brukselskiego szkolenia ordynatora Tuska, zaś pacjenci, jak w jakimś małpim gaju, od rana do nocy bez przerwy się wzajemnie naparzają, obrzucają wyzwiskami, opluwają, złorzeczą i oblewają na wizji fekaliami.  Na oddalającym się lądzie majaczyły tłumy rozwścieczonych feministek walczących na noże z walecznymi szwadronami spod znaku Ojca Dyrektora, a na barykadach błogosławione Beata Kępa i Marzena Wróbel biły się z lesbijkami o ustawę aborcyjną. W tyle zostawały postaci walczących ze sobą na śmierć i życie w sprawie ustaw sejmowych Joanny Sheuring-Wielgus, Kamili Gasiuk-Pichowicz, Beaty Mazurek, Krystyny Pawłowicz, Borysa Budki, Ryszarda Terleckiego, prezesów Rzeplińskiego i Gersdorf, nowych sędziów KRS-u, złotoustego premiera Morawieckiego i prezydenta Dudy, który jak ma zwyczaj czynić, - chanukowe świeczki pali.

Z lotniska na Majorce przewieziono mnie do hotelu sortu „All Inclusive”, gdzie czekało na mnie osiem basenów, każdy z barem typu „pełny wypas”, - nazwy oraz miejsca hotelu, w którym pracuje na kilkumiesięcznym kontrakcie moja córka nie zdradzę, by mnie być posądzonym o kryptoreklamę.  Powiem tylko, że przybyłem tam z Mamą mojej ukochanej jedynaczki, z którą jestem kilkanaście lat po rozwodzie, co bynajmniej nie przeszkadza temu, że wraz z ex-małżonką hołdujemy żelaznej zasadzie, iż rodzina jest najważniejsza.  Więc wszystko poszło wyśmienicie, a moje kobiety patrząc, jak śmigam od baru do baru  okrzyknęły mnie współczesnym „Ritz’em Śmigłym”.

I tak, z dnia na dzień, jak pisał Dygat, z krainy nadwiślańskiej smuty i bezinteresownej zawiści, - przeniosłem się w świat niemartwiących się o jutro ludzi szczęśliwych chwilą. Do tonącej w słońcu lazurowej krainy, gdzie ludzie wiedzą, że świt jest świtem, poranek porankiem, przedpołudnie przedpołudniem, południe południem, pora podwieczorku porą podwieczorku, wieczór wieczorem, a noc nie ma końca. Zaś z tym wszystkim idzie w parze, czego im najbardziej zazdroszczę, płynący z serca szczery uśmiech przyjaznych sobie ludzi, zarówno pewnych swego bogaczy, jak tych biedniejszych, bo jednym i drugim zdarza się czasem zwątpić, - ale kieliszek szlachetnego wina i darowane im przez Boga owoce morza przywracają wątpiącym pewność, że życie potrafi być piękne.

Dziś wróciłem stamtąd z butelką ichniego wina. Usiadłem w fotelu i włączyłem telewizor. W TVN24 plują na PiS. W TVP Info plują na Platformę. Z ekranu telewizora leje się strumieniami toksyczna nienawiść, chamstwo, agresja i mniemanie, że po nas choćby potop!

A mnie, przykro mi to mówić, przypomina się obrazoburczy (???) przebój Elektrycznych Gitar (UWAGA! Ponad 4 miliony wyświetleń) – vide: https://www.youtube.com/watch?v=ZOkhslPrNPs 

Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)

Zobacz galerię zdjęć:

Nasza ukochana Julka
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (209)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo