W ostatnią sobotę lutego 2018 w Stołecznym Królewskim Mieście Krakowie odbyła się szumna uroczystość z okazji 40-lecia kawiarenki „Vis a Vis” połączona wystawą fotograficznych portretów autorstwa Henryka Tomasza Kaisera przedstawiających stałych bywalców tego baśniowego miejsca – patrz filmy i galerie fotografii: https://www.facebook.com/Vis-%C3%A0-vis-186103764830112/.
Ta urocza kafejka przetrwała czterdzieści lat w tym samym miejscu, na krakowskim Rynku (!), gdzie czynsze są wyższe niż w nowym Jorku. Coś takiego jest jeszcze możliwe tylko pod Wawelem, gdzie czas zdaje się stać w miejscu.
„Vis a Vis”to Mekka wiodących postaci krakowskiej bohemy. Dla mnie zaś to także przywołanie czasu cudownie grzesznej młodości. Bo ilekroć tam wchodzę wieczorową porą powraca wspomnienie egzotycznej rewii kobiecych osobliwości, jaką można było w latach 70. zobaczyć jedynie w tym zaczarowanym miejscu, - ekscentrycznych intelektualistek, wyzwolonych emancypantek, uduchowionych aspirantek z Klubu Inteligencji Katolickiej, zmanierowanych córek bogatych krakowskich notabli, stających u progu kariery szalonych artystek, postrzelonych studentek Krakowskiej Wyższej Szkoły Teatralnej, panien z dobrego domu, pachnących wiosną „nowalijek” z renomowanych liceów krakowskich, a także pełnokrwistych żon ślęczących w bibliotekach nudziarzy jagiellońskich.
Do dziś słyszę ich radosny śmiech, a po kieliszeczku często mi się zdaje, że na blacie stoi ta sama, co wtenczas filiżanka ze śladami szminki i popielniczka z wciąż tlącym się papierosem.
„Vis a Vis”
owiana legendą
ażurowo przeszklona krakowska kawiarnia,
ołtarz nieformalnych spotkań elit podwawelskiej bohemy
magiczna soczewka skupiająca tych,
których warto znać.
W mrocznej głuszy PRL-lu
na szarej mapie Polski
jaśniało ożywczym blaskiem
kilka bajecznych oaz
„prawdziwie wielkiego świata”,
warszawski „Ściek”, łódzka „Honoratka” i krakowskie „Vis a Vis”
owych czarownych miejsc
gdzie towarzystwo
mających sobie coś do powiedzenia
ludzi bywałych i z natury szykownych
żyło w zadziwiającej harmonii
z kluczem od klozetu wydawanym za kaucją.
Ścieku i Honoratki już nie ma,
a „Vis a Vis” nadal trwa
i będzie trwać póki go nie zmyje
niwecząca wszystko, co piękne
fala
tsunami wolnego rynku
Krzysztof Pasierbiewicz
Post Scriptum
Prawicowy bloger piszący pod Nickiem @Fatamorgan napisał do tej notki następujący komentarz, cytuję:
„Fantastyczne zdjęcia!
Króluje w szalowych dodatkach i nie tylko - zawsze bardzo elegancka czerwień.
Zapewne, jako wspomnienie dawnych - dobrych czasów.
Oddają dawne nastroje, niezwykle szykowne starych bywalców stroje.
Smak, szyk i elegancja!
Piękne Panie i piękni Panowie. zapewne dawne czasy wspominają, jeśli cokolwiek jeszcze pamiętają…”, koniec cytatu.
Więc jako konserwatywny bloger tak panu @Fatamorganowi odpisałem na jego komentarz, cytuję:
„Szanowny Panie Fatamorganie,
szczyci się Pan, że jest blogerem prawicowym, więc nawet Pan sobie nie zdaje sprawy jak Pan się ośmiesza tym komentarzem. Dlaczego? Bo proszę przyjąć do wiadomości, że jednym z honorowych Gości opisanego przeze mnie jubileuszu krakowskiej kawiarenki Vis a Vis był bez reszty oddany Jarosławowi Kaczyńskiemu "bard dobrej zmiany" pan Leszek Długosz we własnej osobie, który od lat jest stałym Gościem tej kawiarenki, gdzie lubią się ze sobą spotykać mający sobie jeszcze coś do powiedzenia znaczący w Krakowie ludzie. Był też legendarny kompozytor Piwnicy pod Baranami pan Zygmunt konieczny. Czy według Pana, Panie Fatamorganie prawicowy Leszek Długosz i lewicowy Zygmunt Konieczny nie mogą pić kawy w tej samej kawiarni i przyjaźnie ze sobą rozmawiać? Puknij się Pan w czółko, Panie Fatamorganie, a następnym razem przed napisaniem komentarza radzę wypić szklankę zimnej wody z lodem. Po prawdzie nie pamiętam, czy Leszek Długosz miał na sobie coś czerwonego, a nawet gdyby to, co? Nie wolno? Czy Pan nie rozumie, że Pan, Panie fatamorganie jako orędownik PiS-u jest w pewnym sensie osobnikiem oszołomionym, który naraża na śmieszność partię Jarosława Kaczyńskiego niszcząc jej wizerunek? Dobrze, że Pana nie wzięli do rządu, bo mielibyśmy zakaz noszenia czerwonych szalików...”, koniec cytatu.
Myślę, że śledzący blogosferę pisowscy analitycy powinni się nad powyższą polemiką poważnie zastanowić szczególnie, że jest znacznie więcej takich „Fatamorganów”
Inne tematy w dziale Kultura