Jarosław Gowin właśnie ogłosił, że jego nowa partia będzie nosić nazwę „POROZUMIENIE” i wszyscy główkują, co było przyczyną takiego, a nie innego politycznego znaku towarowego nowej partii niepokornego ministra rządu Beaty Szydło.
A ja sobie myślę, czy nie było przypadkiem tak, iż legalistyczne tuzy z Wszechnicy Jagiellońskiej wzięły pana prezydenta Dudę na bok i powiedziały mu: „Andrzejku! Jak się z nami nie dogadasz to z twoją prezydenturą może być różnie, bo wiesz dobrze, że z międzynarodową mafią opiniotwórczych instytucji prawnych ze stolicą w Wenecji i terenowym oddziałem w Brukseli za cholerę nie wygrasz” (?).
Więc tak sobie kombinuję, że ostatnio z prezydentem Dudą nie tylko Jarosław Kaczyński cichaczem rozmawiał, lecz być może także Jarosław Gowin?
Czemu mi to przyszło do głowy?
Bo przecież zarówno Gowin, jak i Duda studiowali na Uniwersytecie Jagiellońskim, na domiar złego jeden filozofię, drugi zaś prawo, czyli wydziały, które są matecznikiem lewactwa Trzeciej RP – patrz moja notka pt. „Różowy matecznik: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/683996,rozowy-matecznik. Dlatego też właśnie moim zdaniem jeden i drugi mają kompleks uległości wobec poprawnego politycznie salonu III RP podwawelskiego Krakówka, a tę ich czołobitność na swój prywatny użytek nazywam „salonowym syndromem podkarpacko jagiellońskim” i bynajmniej nie o dynastię Jagiellonów mi chodzi, lecz o to, że obydwaj panowie się na Podkarpaciu urodzili, zaś wspomnianym piętnem się zarazili w czasie studiów na niegdyś szacownej Wszechnicy Jagiellońskiej, która niestety w ostatnich dekadach została zdominowana ideologicznie przez para-feudalne rządy dusz zwichniętych etycznie post-komunistów o pezetpeerowskim rodowodzie - czytaj: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/575693,ministra-kolarska-bobinska-karci-jagiellonskich-jajoglowych.
Powiem więcej. Obydwaj panowie zostali polityczne ukształtowani przez środowisko Unii Wolności, gdzie polityczne szlify zdobywali, a wszyscy przecież wiemy, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym już będzie zawsze trącić.
Powiem jeszcze więcej. Zarówno prezydent Duda, jak minister Gowin na wskroś przesiąkli Krakowem, w którym od czasów króla Ćwieczka nic się nie zmieniło, a w Królewskim Mieście od zawsze hołdowano trzem galicyjskim sakramentom o nazwach: serwilizm, oportunizm i konformizm, zaś największym marzeniem tubylców było, żeby zawsze było tak jak było.
Więc może dwaj przyjaciele z boiska Unii Demokratycznej doszli do wspólnego wniosku, że do sprawnego rządzenia Polską potrzebne jest doraźne porozumienie z partią Kaczyńskiego, ale na dłuższą metę nie da się sprawnie rządzić przy wsparciu, choćby nawet „większej połowy” Polaków?
I choć pewnie gromy znów spadną mi na głowę zaryzykuję tezę, że być może rzeczeni panowie uznali, iż uwikłany w wojnę polsko polską PiS do powszechnej zgody nie jest w stanie doprowadzić, a na domiar złego ostatnio nieprzystojnie przegina kolanem ustawy dopychając, zaś jego działacze, szczególnie ci jajogłowi, jak Terlecki, Kuchciński, Lipiński, którym nadal powierzono stanowiska decyzyjne w państwie nie zmienią już mentalności obciążonej zaszłościami jeszcze z czasów komuny, - więc docelowo należy się ponad ich głowami porozumieć, jak trzeba przyznać szczerze mówi nazwa nowej partii Gowina?
Wszyscy także wiemy, że pan prezes Jarosław Kaczyński to niezwyczajnie politycznie kumaty jegomość i być może w ostatnich dniach to nie z powodu grypy tak go głowa rozbolała, iż nie przyszedł na kongres nowej partii Gowina?
Rany Boskie! Ci ja gadam! Co ja gadam!
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka