Motto muzyczne:https://www.youtube.com/watch?v=B-t7CqvBM2A
Wczoraj wieczorem zadzwonił do mnie kumpel z pytaniem: Cześć Krzysiek! Chcesz iść do Starego na Klatę?
Na jaką klatę i do jakiego starego? – odpowiedziałem pytaniem, bo w pierwszej chwili nie zajarzyłem, o co koledze chodzi. No wiesz, mam wolny bilet do Teatru Starego na „Wesele” w reżyserii Klaty.
Czyś ty oszalał, przecież jak mnie tam zobaczą to mi pisowcy w bramie łeb ogolą! – zażartowałem. To, jak chcesz, ale jest okazja, bo bilety na wszystkie spektakle już dawno wysprzedane – kusił kolega.
A wiesz, może to i dobry pomysł, bo jestem ciekawy, co znowu ten Klata zmajstrował – mruknąłem, - w końcu raz kozie śmierć, niech się dzieje, co chce, - idę.
Dawno tak nabitego krakowskiego Teatru Starego nie widziałem i pierwszym, co rzuciło mi się w oczy było, że na wypełnionej do ostatniego miejsca widowni siedzą prawie sami młodzi ludzie z przewagą licealnych nastolatków, a jak spytałem biletera, czy to jakaś wycieczka szkolna odparł, że na Klatę zawsze sami młodzi przychodzą.
No i jak było? – słyszę zaaferowane głosy komentatorów mojego blogu.
No, jak by to powiedzieć, Dymnej zmarszczki się nie imają, a stary Lubaszenko świetnie się trzyma, choć gra prawie na golasa – odpowiadam.
Niech się pan nie wymiguje i powie, jak było naprawdę? – dopytują Goście mojego blogu w oczekiwaniu na jakąś sensacyjną wiadomość.
Odpowiadam:Było, jak zawsze bywało na spektaklach Wesela w Teatrze starym: Co tam Panie w Polityce?... Na świecie wojna, a tu u nas wieś spokojna… Sen, muzyka, granie, bajka… O wielkości darmo śnić, trzeba żyć… A to Polska właśnie… Trzeba wstać, trzeba się, do czego brać!...
W finale nie było chocholego tańca, który, jak słusznie powiedział Klata, - wciąż trwa. Były za to niekończące się oklaski na stojąco, a ja też wstałem i klaskałem.
Dlaczego?
Bo choć nie był to Swinarski, to jednak przy dźwiękach black metalowej muzyki, znakomitej grze aktorskiej i świetnej choreografii Klata zrobił bardzo dobry spektakl, jak się okazało trafiający głównie do młodej widowni. Znalazł kod porozumiewania się z młodymi trafiając w gusta ich pokolenia prezentując przekaz zgodny z formami komunikacji, jakie oni preferują i wyraził swoje myśli w takim właśnie opakowaniu trzymając się uczciwie tekstu, a co najważniejsze bez nadawania przedstawieniu zbędnie dętego patosu i akcentów nadmiernie martyrologicznych, co drażni dzisiejszą młodzież. Było tak, jak młodzi lubią, czyli kolorowo, dynamicznie, migawkowo, tanecznie, a momentami dosadnie i siarczyście.
Słowem, mam na myśli ministra Glińskiego, od Klaty też można się uczyć. Bo coraz wyraźniej widać, że dla polskiej młodzieży patriotyzm znów zaczyna być ważny. Dlaczego? Bo w czasie ostatniej dekady w szkole nie uczono historii, a przecież nic tak nie smakuje młodym, jak zakazany owoc. Bo każdy Polak patriotyzm ma w genach i nie da się zabić naszej polskiej duszy, ale sęk w tym, że trzeba ją umieć obudzić, co Klata zrobił między innymi przy pomocy uwielbianej przez młodych głośnej muzyki. I choć znów się narażę „ortodoksyjnym pisowcom” zaryzykuję tezę, że to właśnie wiedział reżyser robiąc swój spektakl pod pragnienia dzisiejszych młodych Polaków. Więc jeśli mogę coś radzić nowej władzy, to trzymać podlizujących się Jarosławowi Kaczyńskiemu świętoszkowatych „leśnych dziadków”, jak najdalej od wpływu na Sztukę, bo wszystkie ataki na Jana Klatę wychowanych w Kółkach Różańcowych pisowskich jajogłowych moralistów będą przeciw-skuteczne, gdyż młodzież jest przekorna z natury.
A wracając piechotą do domu cały czas myślałem o tym, ile Polska straciła przez przedwczesną śmierć genialnego Stanisława Wyspiańskiego. Mój Boże! Miał trzydzieści sześć lat, jak umierał, a tyle mógł jeszcze dla nas zrobić! I przypomniała mi się rzucająca na kolana premiera "Wyzwolenia", które w roku 1980 tak fenomenalnie wyreżyserował w tym samym teatrze Konrad Swinarski z Jerzym Trelą w roli głównej.
Padał deszcz, zimno było, ale ogrzewały mnie pobrzękujące mi w uszach słowa modlitwy Konrada odmawianej na deskach krakowskiego Teatru Starego przez młodego Jurka Trelę przed trzydziestu siedmiu laty:
Daj nam poczucie siły
i Polskę daj nam żywą,
by słowa się spełniły
nad ziemią tą szczęśliwą.
Jest tyle sił w narodzie,
jest tyle mnogo ludzi,
niechże w nie duch twój wstąpi
i śpiące niech pobudzi.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki, niezawisły bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla polskiego państwa)
Gorąco polecam Państwu lekturę bodaj najlepszego tekstu, jaki w ostatnich latach przeczytałem, a który po mistrzowsku zwieńcza przekaz mojej notki, czego nie umiałbym tak pięknie wyrazić - vide: Artur Ilgner "Wodza nam trzeba" - http://www.rp.pl/Publicystyka/170929737-Artur-Ilgner-Wodza-nam-trzeba.html#ap-1
Post Scriptum
Namawiam gorąco do lektury komentarzy, bo są znacznie bardziej niż sama notka znaczące.
Czytaj także:
„Opanowany Kaczyński i narwani aspiranci”, gdzie pisałem o moim zdaniem bezsensownym proteście „ortodoksyjnych pisowców” pod Krakowskiem Teatrem Starym przeciw przedstawieniu Jana Klaty „Do Damaszku” – vide: https://www.salon24.pl/u/salonowcy/549090,opanowany-kaczynski-i-narwani-aspiranci
Inne tematy w dziale Kultura