echo24 echo24
15251
BLOG

Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych!

echo24 echo24 Polityka Obserwuj notkę 4

  

Jagiellońskim jajogłowym o post-komuszym rodowodzie dedykuję ten rapsod żałobny  na akordeon + klarnet + bęben - https://www.youtube.com/watch?v=dMoXy1gHd1A

W zeszłym tygodniu, w Auditorium Maximum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie odbył się Kongres Kultury Akademickiej, na którym co prawda nie byłem, ale przed wyjazdem na weekend zdążyłem jeszcze obejrzeć transmitowaną przez Internet relację z inauguracji tego wydarzenia zapowiadanego szumnie przez wszystkie możliwe media maistreamowe.

I oto, co zobaczyłem na ekranie monitora.  

Na proscenium, przed świecącym pustkami audytorium ustawiono stół prezydialny nakryty suknem w kolorze blue-Brussels, za którym zasiadła uniwersytecka starszyzna, a dzięki ugadanemu kamerzyście można było się do woli napatrzeć na pokazywanych we wszystkich możliwych ujęciach trzech tenorów rzeczonego kongresu, profesorów: Andrzeja Zolla, Piotra Sztompkę i Jana Woleńskiego.  

Odebrane w domu wychowanie nie pozwala mi zdradzić wieku tych uczonych, powiem tylko, że w czasie, kiedy owi szacowni nestorzy przychodzili na świat, Adolf Hitler się dopiero szykował do wojny, co studentom niechybnie musi się kojarzyć z zaraniem jurajskiej epoki dinozaurów.  

I akurat miałem szczęście trafić na reasumujące pierwszy dzień obrad kongresowych krótkie wystąpienie ministry Nauki i Szkolnictwa Wyższego pani profesor Leny Kolarskiej-Bobińskiej, która muszę sprawiedliwie przyznać wykazała się nie byle, jaką odwagą.

Bo choć każdy student wie, że w Trzeciej RP Uniwersytet Jagielloński utracił praktycznie wszystkie przymioty swej dawnej świetności, to panującym na zasadzie zasiedzenia uczelnianym beneficjentom okrągłego stołu udało się przekuć niegdysiejszy majestat Jagiellońskiej Wszechnicy w złudne przeświadczenie, że to wciąż tak samo renomowana uczelnia, jak kiedyś. A tę ewidentną ściemę uprawiano z zadziwiającym powodzeniem dzięki wprowadzeniu na tejże uczelni systemu feudalnych rządów leciwych i kompletnie oderwanych od racjonalnego postrzegania rzeczywistości świętych krów akademickich o komuszym rodowodzie, którym jak dotąd nikt się podskoczyć nie odważył. 

Słowem "ordnung muss sein", albo jak ktoś woli „poprawność polityczna siłą przewodnią środowiska akademickiego”.

A jednak ku mojemu zaskoczeniu pani ministra zdobyła się na ułańską śmiałość by przyzwyczajonym do pochlebstw jajogłowym tuzom jagiellońskim, że się tak wyrażę bez obciachu wygarnąć na odlew kilka słów gorzkiej prawdy.

Pani ministra zaczęła od z pozoru niewinnej uwagi, iż nie bardzo podoba jej się naczelne hasło kongresowe „REAKTYWACJA”, które jej zdaniem sugeruje chęć powrotu do praktyk, które wobec wyzwań dnia dzisiejszego kompletnie się zdezaktualizowały.  

I zanim zniesmaczeni wypowiedzią ministry Kolarskiej-Bobińskiej nietykalni dotąd jagiellońscy mędrcy zdążyli ochłonąć po tym prztyczku, pani ministra przywaliła odłamkowym przeciwpancernym i zerkając kątem oka w stronę stołu prezydialnego wypaliła z grubej rury, że polskie uniwersytety przekształcono ostatnio w kierujące się kulturą korporacyjną przedsiębiorstwa masowego przerobu studentów i, że już najwyższa pora by profesorska starszyzna zrobiła więcej miejsca młodym naukowcom, którzy w przeciwieństwie do starej kardy są otwarci na wyzwania XXI wieku. A na koniec dolała jeszcze oliwy do ognia, iż jej zdaniem to, co stara kadra naukowo dydaktyczna wciąż każe studentom wykuwać na pamięć kompletnie nie ma sensu, gdyż studenci mogą to sobie w kilka sekund wyklikać na swoich laptopach i smartfonach.  

Nieulękłe wystąpienie minister Kolarskiej-Bobińskiej doprowadziło do furii cichociemnego pieszczocha salonu uniwersyteckiego Krakówka, nietykalnego dotąd akademickiego tuza nad tuzami niejakiego prof. Jana Woleńskiego, któremu jak dotąd nikt się nie odważył wprost powiedzieć (wtajemniczeni dobrze wiedzą, czemu), co rzeczywiście myśli o trzęsących Uniwersytetem Jagiellońskim jajogłowych matuzalach. Dotknięty do żywego obrosły machem sławy akademik wskoczył na mównicę i przyjąwszy pozę rozjuszonego wołu w typowy dla siebie sposób zaatakował „bezczelną” delegatkę rządu Donalda Tuska i wzorem przewodniczącego Sekuły przemówił do praktycznie pustych krzeseł - patrz załączona nad notką galeria fotografii.  

Pohukując groźnym basem jak to przemądrzali belfrzy mają zwyczaj czynić przeciągał chmurnie głoski i tak kładł akcenty by upokorzyć zuchwałą ministrę, która łamiąc odwieczne tabu miała czelność zganić poczynania nietykalnych dotąd „autorytetów moralnych” UJ. A na koniec swego wystąpienia pewien rzęsistych oklasków zbeształ hardą ministrę za to, co ostatnio wyczynia.  

Jednakże ku zdumieniu utytułowanego guru i szacownych mentorów zasiadających za prezydialnym stołem owacji nie było, a mocno przerzedzone audytorium wymownie milczało.  

Jak widać nad owładniętym religią lewacką Uniwersytetem Jagiellońskim „różowe słoneczko zaczyna powoli zachodzić za las kalinowy” i pojawia się szansa by symbolami akademickiej wspólnoty stały się w równym stopniu birety, kapelusze kardynalskie i jarmułki, co studenckie czapki.  

No cóż. Na Kongresie Kultury Akademickiej ministra Kolarska-Bobińska potwierdziła słuszność słów młodego „technokraty” profesora Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie Andrzeja Jajszczyka, który w przeciwieństwie do pohukującego na niego w Gazecie Wyborczej jagiellońskiego „humanisty” Jana Woleńskiego, ma otwartą głowę, bo nie wahał się wypowiedzieć na łamach Gazety Wyborczej, cytuję:  

Profesorowie-celebryci wypowiadają się często i chętnie na wiele tematów, ale brak im rygoru intelektualnego, by trafnie wskazywać zagrożenia i jednocześnie praktycznie się im przeciwstawiać. Swobodnie poruszają się po modnych tematach, mając o nich nikłe pojęcie. Zamiast pracowicie studiować źródła i stawić śmiałe hipotezy, konfrontując je z najtęższymi umysłami świata, swoje kariery budują na publikowaniu felietonów bądź pisaniu po polsku książek, które mało kto czyta. Są skrajnymi indywidualistami, rzadko potrafią działać razem czy sensownie się odnosić do głębszych prac swoich koleżanek i kolegów.


Są jednak chwile, gdy humanistyczne środowisko przemawia jednym głosem – wtedy, gdy czuje zagrożenie utraty dochodów czy przywilejów. Tak było ostatnio, gdy podniesiono wielki krzyk w obronie kształcenia na kierunku filozofia. Nie przypominam sobie, by ci sami ludzie kiedykolwiek upomnieli się o jakość nauczania studentów czy przeciwstawili masowemu przyjmowaniu na uczelnie kogo tylko popadnie („Polski inteligent tęskni za utopią”, Magazyn Świąteczny Gazety Wyborczej, 15-16 lutego 2014r.)…” koniec cytatu. 

A mnie w czasie kongresowego wystąpienia prof. Jana Woleńskiego przypomniało się, jak przed dwoma laty pisałem w notce pt. „jak dzieci we mgle”, że opierając się na własnych obserwacjach środowiska akademickiego, w którym przepracowałem prawie czterdzieści lat jestem skłonny zaryzykować tezę, że obecne pokolenie „60 Plus” jest już mentalnie niereformowalne, bądź reformowalne w stopniu poważnie ograniczonym.  

I dlatego właśnie, choć mogłem prosić Rektora o przedłużenie etatu, odszedłem z uczelni na akademicką emeryturę w ustawowym terminie. 

Bowiem uważam, iż generacja 60 Plus nie jest już w stanie się zmierzyć z nienotowanym dotąd przyśpieszeniem rozwoju cywilizacji, jakie nastąpiło w ostatnich dwudziestu latach i wciąż następuje, gdyż wiek XXI stał się wiekiem ekspansji coraz bardziej doskonałych technik generowania, gromadzenia, przekształcania i udostępniania informacji, a zjawisko, jakim jest Internet nie ma precedensu w historii cywilizacji.

Te nowe warunki pociągają za sobą konieczność zmiany mentalności i przestawienia się na idące z duchem czasu nowoczesne myślenie, kompatybilne z tempem i specyfiką dokonujących się zmian. Niestety, znakomita większość ukształtowanych przez komunę reprezentantów pokolenia „60 Plus”, nota bene wciąż zajmujących na uczelniach większość stanowisk kierowniczo-decyzyjnych, nie nadąża za rozwojem świata nauki, co im jednak nie przeszkadza by się pazurami trzymać uczelnianej pensji, w wielu przypadkach wbrew Ustawie o Szkolnictwie Wyższym.  

Wiem, że zaraz spadną na mnie gromy, że mnie zgnoją i oplują, ale ktoś to musi w końcu powiedzieć. Otóż prawda jest taka, że znakomita większość polskich profesorów starszej generacji od dziesiątków lat niewychylających nosa poza progi swoich gabinetów „naukowych” nie zdaje sobie sprawy, że się kompletnie oderwała od otaczającego ich świata, a często „szacowni” profesorowie nie mają bladego pojęcia, na jakim poziomie robi się obecnie światową naukę i jakich narzędzi do tego używa. Że wielu naszych „uczonych” nie zdaje sobie sprawy, iż jako w ich mniemaniu najwyższej marki specjaliści od czegoś tam, w realiach nowych czasów błądzą, jak dzieci we mgle. 

Niestety stare nawyki, jeśli w ogóle można, bardzo trudno zreformować. Bo nasi akademicy starszej generacji od lat chodzą na uczelnię tą samą trasą, a w pracy, w tym samym od niepamiętnych czasów rytmie, każdy ich dzień jest niezmiennie taki sam – a świat bezlitośnie ucieka do przodu.  

A nierzadko, Sic! kartki ich wykładowych konspektów są pożółkłe od starości, a jedynym, co ich naprawdę kręci to popisywanie się pseudonaukowym bełkotem na nudnych jak flaki z olejem dętych sesjach PAN i PAU, a także uczestnictwo w uczelnianych spotkaniach towarzyskich przy okazji niepoliczonych nigdy obron prac magisterskich, doktorskich i habilitacyjnych i rytualnych imienin, urodzin i jubileuszy, gdzie można coś na sępa przekąsić i miło pogadać.  

I choć w to trudno uwierzyć, takich imprez zdarza się często na uczelniach więcej niż dni w kalendarzu, a znam rekordzistów, którzy przy okazji popularnych imienin potrafią takich jubli obskoczyć kilkanaście dziennie. A nauka? Nie ucieknie przecież. Słowem, raj objawiony i życie lżejsze od snu.

Innym zagadnieniem jest paniczny strach akademickich oldbojów czujących na karku oddech młodych wilków. W efekcie gros „uczonych trzeciego wieku”, którzy o zgrozo wciąż decydują o losach naszych uczelni, bojąc się konkurencji, miast najzdolniejszymi otacza się miernotami, a błyskotliwych i zdolnych z reguły wypycha na margines.  

Jaki jest poziom nauki polskiej każdy widzi – koniec czwartej setki w europejskich sondażach.  

A dlaczego? Między innymi, dlatego, że dożywotni profesorowie polskich uczelni nie podlegają praktycznie żadnej weryfikacji, choć zdarzają się przypadki, że przychodzą na uczelnię zaledwie dwa trzy razy w roku, żeby za darmo znajomych obdzwonić. 

Gorzej, ileż razy widziałem, jak ludzie zajmujący się nauką wykonywali przez całe lata gigantycznie mrówczą pracę kompletnie na darmo, gdyż nikt się nie odważył im tego powiedzieć, a oni nie mieli dość wyobraźni by spostrzec, że to, co robią jest pozbawione sensu, a efekt ich pracy na nic nikomu się nie przyda. Widziałem, jak się męczą, grzęznąc w coraz mniej istotnych dla nauki szczegółach uznając, jakże błędnie to, co robią, za zgłębianie wiedzy. Jeszcze gorzej, w to brnięcie do nikąd wciągają swoich uczniów, którzy wyrastają na podobnych im pozorantów naukowych.  

Kolejnym zagadnieniem jest problem zarządzania uczelnią, wydziałem, katedrą bądź zakładem. Niestety, stanowiska wszystkich szczebli struktury uczelnianej są nadal w dziewięćdziesięciu procentach obsadzone przez kompletnie pozbawionych zdolności menadżerskich profesorów starszego pokolenia, którzy do grobowej deski nie ustąpią miejsca młodym.  

Nie mniej poważnym problemem są niewymierne szkody wyrządzone przez miernoty naukowe, które za czasów komuny awansowano na uczelniach nie za rzeczywiste osiągnięcia naukowe, lecz za aktywną działalność w szeregach Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. To z tej właśnie grupy wywodzą się rzesze profesorów, którzy dzisiaj dzierżą w swoich łapskach kluczowe uczelniane stanowiska „wychowując” swych następców, którym przekazują w spadku mentalność wyzutą z wszelkich zasad etyczno moralnych.  

Jednakże, gwoli sprawiedliwości, należy zaznaczyć, że zdarzają się na polskich uczelniach również katedry na prawdziwie światowym poziomie, zarządzane przez otwartych na świat profesorów - lecz niestety, są to wciąż nieliczne odstępstwa od powszechnej reguły.  

Nasuwa się, więc logiczny wniosek, że jak powiedziała ministra Kolarska-Bobińska polskimi uczelniami powinni zacząć zarządzać ludzie młodzi. Po pierwsze, dlatego, że z racji wieku nie są skażeni odziedziczonym po komunie strusiowato nielotnym myśleniem, po drugie, że dojrzewali już w dobie Internetu, po trzecie zaś, że w przeciwieństwie do tchórzliwie zachowawczych postaw pokolenia starej generacji, odznaczają się odwagą, świeżym spojrzeniem, umiejętnością podejmowania odważnych decyzji i rozmachem na miarę wyzwań nowych czasów.  

Dlatego uważam, iż warunkiem sine qua non, żeby nauka polska ruszyła do przodu jest dokończenie „rewolucji” rozpoczętej przez NSZZ „Solidarność”, brutalnie stłamszonej stanem wojennym, a potem zdradzonej przy okrągłym stole - przykro mi to mówić - przy haniebnie biernym przyzwoleniu zdemoralizowanych komuną akademickich środowisk opiniotwórczych, które w imię partykularnych interesów nie sprzeciwiły się, a powinny przecież się sprzeciwić lustracji i do dziś nie zmieniły zdania na ten temat.  

I dlatego uważam, że tę „rewolucję”, którą trzeba zacząć od dekomunizacji polskich uczelni są w stanie dokończyć tylko i wyłącznie ludzie młodzi.  

Bo młodzi potrafią myśleć niezależnie i nie są wplątani w pajęczynę post-komuszych układów i powiązań.

A jak im się uda, pokażą Polsce i Światu, że można raz na zawsze skończyć ze starym myśleniem i postawić na nogi niegdyś renomowane uczelnie. 

Tak! Tak! Na polskich uczelniach rozpoczyna się właśnie „rewolucja” młodego pokolenia, które w przeciwieństwie do trzęsących dotąd uczelniami niereformowalnych zgredów stukających w klawiaturę jednym palcem, pisze na komputerze z zamkniętymi oczami, jak Halina Czerny-Stefańska na Steinwayu.   

Krzysztof Pasierbiewicz (nauczyciel akademicki)  

Post Scriptum

Z góry zapowiadam, że na komentarze trollującego od dłuższego czasu na moim blogu internauty piszącego aktualnie pod nickiem „BESKIDUS”, za którym skrywa się profesor Jan Woleński odpowiadał nie będę, bo i nie ma komu odpowiadać – patrz obraźliwe komentarze rzeczonego profesora pod adresem internautki piszącej pod nickiem „HILDEGARDA Z BINGEN VEL HULDEGARDA”:http://salonowcy.salon24.pl/574335,epistemologiczne-meandry-argumentacji-prof-wolenskiego

UWAGA!

Właśnie dostałem potwierdzenie, że niepokorna Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego poleciła na Twitterze mlekturę mojej notki milionom Internautów, za co Jej serdecznie dziękuję - patrz:

K. Pasierbiewicz,
Your Tweet got favorited!
  K. Pasierbiewicz  
    Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych!  
 
K. Pasierbiewicz  
    @LenaBobinska Kongres Sic! Kultury Akademickiej na Uniwersytecie Jagiellońskim - salonowcy.salon24.pl/575693,ministr…
 
    09:35 AM - 25 Mar 14
 
Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych!   Favorited by
 

 
Lena Bobińska   Lena Bobińska @LenaBobinska  
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego

Nie ukrywam, że miło mi widzieć, że lekturę mojej notki poleca również na Twitterze Instytut Kultury UJ - patrz:

 
K. Pasierbiewicz,
Your Tweet got favorited!
  K. Pasierbiewicz  
    Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych!  
 
K. Pasierbiewicz  
    @kulturakrakow Kongres Sic! Kultury Akademickiej na Uniwersytecie Jagiellońskim - salonowcy.salon24.pl/575693,ministr…
 
    10:18 AM - 25 Mar 14
 
Ministra Kolarska-Bobińska karci jagiellońskich jajogłowych!   Favorited by
 

 
Instytut Kultury UJ   Instytut Kultury UJ @kulturakrakow  
ZARZĄDZANIE KULTURĄ I MEDIAMI - REKRUTACJA #zarządzanie #kultura #media #kraków #studia st. i niest. http://t.co/FpEnhEdemb http://t.co/Sxf5RmmwMG

 Post Post Scriptum

@ Wszyscy czytelnicy mojego bligu

Szanowni Państwo,

No i wyszło szydło z profesora Woleńskiego. Bowiem Tym razem laureat polskiego naukowego Nobla prof. Jan Hertrich Woleński dokonał na moim blogu prestiżowego samounicestwienia swoim komentarzem z godz. 19:31, cytuję za rzeczonym profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego wraz z błędami ortograficznym rzeczonego:

"Wyjaśnianie miernego poziomu intelektualnego se inż. Krzysztofa Wojciecha Pasierbiewicza takowymi okolicznościami byłoby zbyt uproszczone. Ale jeśli jemu samemu to pomaga zrpzi,ieć samego siebie, niech będzie. Mam jednak taką uwagę. Zapytano pewnego rabina, co robicie (żydostwo dziedziczy się po matce) z dziećmi nie rokującymi żadnych perepektyw umysłowych. Odrzekł "Oddajemy do chrztu...",koniec cytatu.

Powyższy komentarz można streścić następująco:

"Polscy debile do chrztu, a rabini do władzy"

Myślę, że w historii Uniwersytetu Jagiellońskiego nikt dotąd się nie odważył w tak drastyczny sposób obrazić publicznie Polaków.

To jest jakiś patologicznie wynaturzony antypolonizm i mam nadzieję, że władze Jagiellońskiej Wszechnicy zajmą się w odpowiedni sposób profesorem Janem Woleńskim, który kompromituje już nie tylko siebie, ale najszacowniejszą Uczelnię w Polsce.

A jednym, co ja mogę w tej sytuacji zrobić to przeprosić wszystkich komentatorów, a szczególnie kobiety, które prof. Jan Woleński obraził publicznie na moim blogu, co niniejszym czynię.

Z poważaniem,
Krzysztof Wojciech Pasierbiewicz

Post Post Post Scriptum

Ponieważ epistemolog i teoretyk prawdy niejaki Jan Woleński w dodanych do niniejszej notki komentarzach wypiera się w żywe oczy, iż niegdyś, celem wkręcenia się do towarzystwa czynnie uczestniczył w promocjach moich książek wychwalając je pod niebiosa, do poprzedzającej notkę galerii fotografii dołączyłem kilka fotek wraz ze stosownymi opisami.

Choć nie podoba mi się forma zlinkowanego portalu, ku przestrodze nieodpowiedzialnie przemądrzałych profesorów podaję link pokazujący jak można na własne życzenie ośmieszyć się w Internecie - patrz:

http://mendypl.info/mendy-akademickie/byl-troll-hertr-wol

Patrz także:

EPISTEMOLOGICZNE MEANDRY „ARGUMENTACJI” PROF. WOLEŃSKIEGO
http://salonowcy.salon24.pl/574335,epistemologiczne-meandry-argumentacji-prof-wolenskiego  

JAK DZIECI WE WGLE
http://salonowcy.salon24.pl/466594,jak-dzieci-we-mgle

JACY „AKADEMICY”, TAKIE „UNIWERSYTETY”
http://salonowcy.salon24.pl/413964,jacy-akademicy-takie-uniwersytety  

CIEMNA STRONA MOCY ŚRODOWISKA AKADEMICKIEGO
http://salonowcy.salon24.pl/501496,ciemna-strona-mocy-srodowiska-akademickiego

 

 

Zobacz galerię zdjęć:

Kongresowe wystąpienie niepokornej ministry Kolarskiej-Bobińskiej
Kongresowe wystąpienie niepokornej ministry Kolarskiej-Bobińskiej Niepokorna ministra Kolarska-Bobińska z zafrasowanym profesorem Sztompką Szczytowy moment obrad kongresowych Świecące pustkami audytorium, sama starszyzna akademicka i ani jednego studenta A tę fotkę skomentujcie sobie Państwo sami Manipulant i kłamczuszek epistemologiczny prof. Jan Woleński na promocji mojej książki pt. "Podaj hasło!" w Piwnicy Pod Baranami Profesor Jan Woleński wychwalający pod niebiosa moją książkę pt. "Podaj hasło!, którą obecnie opluwa publicznie Świadkowie żałosnych manipulacji krakowskiego naukowego noblisty Jeszcze bardziej wiarygodni świadkowie łgarstw prof. Woleńskiego Prof. Jan Woleński (odwrócony tyłem w rudej marynarce) zachwalający moją książkę śp. Gustawowi Holoubkowi na promocji w Jastarni A to moje książki, które prof. Woleński najpierw promował, a teraz te paskudztwa na moim blogu wyśmiewa Prof. Woleński (obok Ewy Wiśniewskiej) przy trochę innym stole prezydialnym promuje moją powieść "Magia namiętności" Bankiet po promocji mojej "Magii namiętności" - jak widać naukowy noblista lubi sięgnąć po szklaneczkę, najchętniej na sępa Krzysztof Pasierbiewicz, Podaj hasło! - przednia okładka Krzysztof Pasierbiewicz, Podaj hasło! - tył okładki z rekomendacją prof. Jana Woleńskiego Rekomendacja prof. Jana Woleńskiego - tył okładki książki Krzysztofa Pasierbiewicza pt. "Podaj hasło!"
echo24
O mnie echo24

emerytowany nauczyciel akademicki, tłumacz, publicysta, prozaik,

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka