Przed chwilą w wywiadzie udzielonym panu Rymanowskiemu Jarosław Kaczyński oświadczył, że będzie kandydował na stanowisko Prezydenta RP.
W mediach rozgorzała dyskusja. Mnożą się komentarze. Jak zawsze jedni są za, inni przeciw.
Ale jedno jest pewne. Żeby przetrwać w obecnych warunkach geopolitycznych Polska potrzebuje nieustępliwego i konsekwentnego lidera. A co by nie mówić o Jarosławie Kaczyńskim, to od roku 1989 na polskiej scenie politycznej nie było tak wytrwałego i odpornego na ciosy fightera.
Bo ileż to razy rzeźnicy z Gazety Wyborczej bili Jarosława Kaczyńskiego niżej pasa, a sędziowie udawali, że tego nie widzą.
Ileż nieczystych ciosów musiał przyjąć Prezes. Na korpus - od brutalnie faulujących dziennikarskich hien tefałenu: Olejnik, Kolendy-Zaleskiej, Lisa, Żakowskiego, Wołka, Szostkiewicza i nieustannie go punktujących jadowitą kpiną „satyryków” Szkła Kontaktowego. Ile okrutnych ciosów dostał na wątrobę - od zaprzedanych (komu?) doktrynerów Platformy z tytułami profesora: Markowskiego, Krzemińskiego, Czapińskiego, Śpiewaka, Nałęcza et consortes. Ileż trafień na szczękę odebrał - od politycznych rzezimieszków: Palikota, Nowaka, Sikorskiego – i podobnych im drabów. No i ta straszliwa seria brudnych ciosów jaką dostał w splot słoneczny - od tandemu do mokrej roboty Miller – Anodina.
Bili bezlitośnie, jak w bęben. A gdy się tylko zachwiał, z loży różowego salonu rozlegało się zdziczałe wycie: Złam mu szczenę!!! Wal go w potylicę!!! Skop mu tyłek!!! Wybij zęby!!! No bij!!! Zabij!!! Dorżnij!!! A że ludzi nietrudno podpuścić, rozpalona widownia wyła razem z nimi. A, gdy prezes schodził po walce do szatni, pluli na niego w przejściu obłąkany Niesioł i toksyczna Janka.
Nazajutrz Gazeta Wyborcza wybijała tłustą czcionką tytuły: „Ostateczny koniec mistrza”, „Już nigdy nie wróci na deski”. „Kaczyński na zawsze skończony”.
A ten znienawidzony przez post-komunistów „kurdupel z rozwiązaną sznurówką” za każdym razem się odradzał jak Feniks z popiołów. Odnowiony, rześki, gotowy do walki o Polskę.
Jak to możliwe??? Głowią się ci, co go już jak się zdawało mieli na widelcu, którzy już tyle razy witali się z gąską, którzy, gdy na Polskę spadła tragedia smoleńska zacierali ręce pewni, że tym razem już się nie podniesie.
Otóż odpowiedź jest prosta. Choć można Kaczyńskiego nie lubić, to nikt nie zaprzeczy, że pan Prezes, przy wszystkich jego wadach, posiada nadprzyrodzony polityczny instynkt, który go czyni niezniszczalnym mężem stanu urodzonym do roli przywódczej.
Krzysztof Pasierbiewicz
(nauczyciel akademicki)
Patrz również:
http://niezalezna.pl/6225-awans-spoleczny-bis
http://www.klubygp.pl/art6.php
Inne tematy w dziale Rozmaitości