Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1426450,swiat-oniemial-po-deklaracji-trumpa-ws-strefy-gazy-surowa-krytyka-z-kazdej-strony informuje:
„Deklaracja Donalda Trumpa o możliwości przejęcia przez Stany Zjednoczone kontroli nad Strefą Gazy oraz przesiedlenia jej mieszkańców do sąsiednich państw arabskich wywołała falę kontrowersji i stanowczy sprzeciw na arenie międzynarodowej. Podczas gdy premier Izraela Benjamin Netanjahu wyraził poparcie dla tej koncepcji, większość światowych liderów, w tym przedstawiciele Unii Europejskiej, Chin i świata arabskiego skrytykowała ten pomysł jako naruszający prawo międzynarodowe i nierealistyczny w praktyce…”
Mój komentarz:
Patrz, - tytuł notki.
Pragnę jeszcze przypomnieć, że świrami byli: Stalin, Hitler, Mussolini et consortes.
I jeszcze przestroga filmowa:
Czy pamiętacie tę finałową scenę z kultowego filmu „Kabaret "? - vide:
https://www.youtube.com/watch?v=Sv7kbtQChJA
Młodszym czytelnikom, którzy zapewne nie widzieli tego filmu wyjaśniam, że jest to finałowa scena z oscarowego amerykańskiego filmu „Kabaret”, którego akcja toczy się w czasie ostatnich dni Republiki Weimarskiej. Scena ta przedstawia bawarską gospodę w sielskim krajobrazie. Widzimy twarz śpiewającego: chłopak lat ok. siedemnaście, piegowaty blondynek, śpiewa a capella: „Słońce ponad łąką... jeleń hasa po lesie...” Ale zaraz w słowach śpiewanych tym samym jasnym głosem pojawia się nowy i lekko niepokojący motyw: „zbierzmy się razem, by powitać burzę...”
Kamera śledzi twarze zebranych. Zatrzymuje się dłużej na twarzach dwóch młodych mężczyzn w „wieku poborowym”, ich profile są jak pomnik wojennych bohaterów.
Kamera wraca do śpiewaka, w tle jego głosu pojawia się akompaniament na akordeonie, kamera zjeżdża w dół po jego postaci i widzimy, że ten aniołek nosi piaskowy mundur Hitlerjugend ze swastyką na ramieniu. Pieśń uspokaja zielenią: „The branch on the linden is leafy and green ” (zielone od liści są gałęzie lip) i kołysze nurtem rzeki: „The Rhine gives it's gold to the sea ” (ku morzu swe złoto śle Ren). Pieśń podoba się zebranym. Kamera chodzi po ich twarzach, z coraz większym skupieniem wpatrują się w śpiewaka oznajmiającego: „Tomorrow belongs to me ”, „Jutrzejszy dzień będzie mój! ”.
Do akompaniamentu dołączają kolejne instrumenty niewidocznej orkiestry, a śpiewak kontynuuje: „dziecina w kołysce... kwiat pszczołę w objęciach...” „Lecz szept oto słychać: powstań, powstań! - jutrzejszy dzień będzie mój! ” – i mężni „poborowi” podchwytują pieśń i już śpiewają w trzech. Ze śpiewem podrywa się dziewczyna, ale nie kobieca łagodność z niej emanuje, tylko furia walkirii-mścicielki. Z melodią-walcem mieszają się dźwięki marsowej trąbki. Kolejni obywatele dołączają do chóru, wstają i wyprężają się na baczność.
Orkiestra nabiera pełnej mocy. Tylko jeden staruszek kręci się i nie dowierza temu, co widzi, - jakby przypominały mu się koszmary minionych wojen.
Śpiewak zakłada czapkę z orłem i wyciąga rękę w narodowo-socjalistycznym salucie, heil!
Dwaj amerykańscy dziennikarze siedzący w gospodzie zdegustowani odjeżdżają, a w przerywniku pojawia się postać konferansjera kabaretu i widz nie ma wątpliwości, że tak – to on, diabeł we własnej osobie, stoi za kurtyną tego, co tu się dzieje i pociąga za sznurki.
Proszę także zwrócić uwagę, że ostatnie słowa tej sceny to pytanie amerykańskich dziennikarzy: "Nadal uważasz, że możecie ich ukrócić?...".
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka