Portal internetowy salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1418144,zakaz-spowiedzi-dzieci-w-polsce-petycja-w-sejmie-tradycja-kontra-presja-psychiczna informuje:
„Do Sejmu trafiła petycja podpisana przez 12 tysięcy osób, która postuluje ograniczenie dostępności spowiedzi w Kościele wyłącznie do osób pełnoletnich. Inicjatorem petycji jest Rafał Betlejewski, znany publicysta i performer, który od lat angażuje się w kwestie społeczne i kulturowe. Betlejewski argumentuje, że spowiedź dzieci może być formą presji psychologicznej, a w skrajnych przypadkach prowadzić do poważnych problemów emocjonalnych.
Jak pokazują wspomnienia wielu osób, spowiedź to doświadczenie upokorzenia i strachu, zdarzenie traumatyczne, paskudne, którego dzieci nie chciały, a przed którym nie potrafiły się obronić – głosi petycja, którą zajmie się specjalna komisja w Sejmie…”
Mój komentarz:
Po prawdzie mojej pierwszej spowiedzi nie pamiętam, lecz opowiem Państwu o moim dotkliwym przeżyciu traumatycznym związanym z przystąpieniem do Pierwszej Komunii Świętej.
Jak nam w roku 1952 bezpieka zadręczyła Ojca, w naszym krakowskim domu zagościła bieda, gdyż zanim Tata odszedł, Mama wyprzedała cały rodzinny majątek.
Zrodził się tedy problem ubranka na zbliżającą się moją Pierwszą Komunię.
Na moje nieszczęście, przedwojenni przyjaciele Taty, których losy wojenne rzuciły do RAF-u, przysłali nam paczkę z Anglii, w której był jedwabny spadochron i damskie gabardynowe bolerko, - a moja kochana Mamusia wpadła na szatański pomysł, że pan Mączka, krawiec z naprzeciwka, przerzuci w bolerku guziki z damskiej strony na męską, zaś ze śnieżnobiałego, spadochronowego jedwabiu uszyje mi do kompletu bluzkę z żabotem, - patrz zdjęcie pod tekstem zrobione u słynnego krakowskiego fotografa Bielca.
I zaczęło się moje nieszczęście!
Bo wszyscy koledzy z klasy, - szli do komunii w marynarkach!
I na nic się zdały moje błagalne łzy, że kumple będą się ze mnie naśmiewać.
Ale to dopiero początek mojego dramatu, bowiem w Boże Ciało, nasza klasa miała iść w szpicy procesji parafii pod wezwaniem św. Stanisława kostki w krakowskich Dębnikach.
Do ostatnich dni będzie mi się śnić po nocach traumatyczna scena, jak nasza klasa mijała szpaler stojących na trotuarze wzruszonych matek, skąd dał się słyszeć entuzjastyczny okrzyk pani Żelazkowej:
„Popatrzcie tylko na Krzysia! Toż to istne książątko!…”
Najcięższa obelga nie ugodziłaby mnie bardziej boleśnie niż to „książątko”!
Z tyłu zaś, moi kumple: Żelazko i Miąsko, - syczeli żmijowato przez zęby:
„laluś!”, „laluś!”, „laluś!”…
Ja zaś, maszerując ze świecą i komunijnym różańcem w ręku, - odmawiałem mrukliwie pod nosem litanię najcięższych przekleństw znanych w dębnickiej parafii pod wezwaniem św. Stanisława Kostki.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
UWAGA:
Uprzejmie informuję, że komentarze chamowate, wulgarne, zawierające treści noszące znamiona insynuacji i pomówień, a także komentarze niedorzeczne, - będę kasował bez podania przyczyn.
Tym razem, wyjątkowo nie będę odpowiadał na komentarze, także te sensowne i merytoryczne, - z dwóch przyczyn:
1. Żeby nie być posądzonym o jakiekolwiek wpływanie na dyskusję.
2. Ponieważ chciałbym, żeby w dyskusji rozmawiali ze sobą Goście mojego blogu, bez mojej ingerencji w ich dyskusję.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo