Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1411462,kogo-wskaze-pis-na-prezydenta-wsrod-wyborcow-pis-przewaza-jeden-kandydat informuje:
„Według sondażu przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster dla „Super Expressu”, wśród wyborców Zjednoczonej Prawicy największym poparciem cieszy się były premier Mateusz Morawiecki, którego wskazało 34 proc. ankietowanych. Kolejne miejsca zajęli: Przemysław Czarnek – 19 proc., Mariusz Błaszczak – 12 proc…”
Mój komentarz:
Zaryzykuję tezę, że Jarosław Kaczyński nie bez przyczyny brutalnie zrzucił z urzędu panią premier Beatę Szydło, a zrobił to dlatego, że nie umiała kłamać bez cienia obciachu i jak przegrała w Brukseli dwadzieścia siedem do jednego, a pan Prezes wręczał jej bukiet biało czerwonych róż za jej rzekome zwycięstwo, na twarzy Beaty Szydło błąkał się rumieniec wstydu i zażenowania. Słowem Beata Szydło mamiąc obywateli na zlecenie Kaczyńskiego starała się mimo wszystko zachować bodaj resztki przyzwoitości.
Zaś Jarosław Kaczyński do realizacji swego planu „reformowania” państwa w ramach projektu „dobrej” zmiany potrzebował premiera, który będzie umiał łgać bez najmniejszych skrupułów i wygadywać choćby największe niedorzeczności z kamienną twarzą i bez drgnienia oka sprawiając wrażenie, iż wierzy w to, co mówi.
Stary wyjadacz Kaczyński dobrze wiedział gdzie takiego delikwenta szukać i sięgnął do środowiska arcymistrzów w konkurencji robienia obywateli w bambuko, czyli do awangardy Platformy Obywatelskiej, gdzie znalazł niegdysiejszego zausznika Donalda Tuska niejakiego Morawieckiego Mateusza.
Tak. Tak. To stamtąd właśnie Kaczyński wyłuskał (za jaką cenę?) Mateusza Morawieckiego, który w czasie rządów Platformy Obywatelskiej, będąc prezesem banku BZ WBK zasłynął z tego, że jako osobisty doradca finansowy Donalda Tuska, zajadając przy jednym stole ośmiorniczki w gangsterskiej restauracji „Sowa i Przyjaciele” w towarzystwie prezesa PKO BP Zbigniewa Jagiełło (przyjaciela Morawieckiego), prezesa PGE Krzysztofa Kiliana (wieloletniego przyjaciela Tuska), - przekonywał swoich kolesiów, że, cytuję za Morawieckim: „umiejętnie chwaleni i dopieszczani przez władzę Polacy będą za miskę ryżu zapierdalać ”.
Tak. Tak. To nie kto inny tylko Mateusz Morawiecki siedział przy tym stole. To on tam z nimi był za pan brat i zajadał te ośmiorniczki. Nie walczył z wielką finansjerą, tylko ubijał interesiki. Dawał robotę kolegom kolegów w kamiennym kręgu platformerskich znajomości. To tam, w mateczniku partii Donalda Tuska obecny premier w rządzie PiS pan Morawiecki nauczył się łgać w żywe oczy mając Polaków za użytecznych idiotów.
I jak pokazało życie, nauki wyniesione z bastionu Platformy Obywatelskiej nie poszły w las, bo przez blisko osiem lat premier Morawiecki bez zmrużenia oka z zadziwiającym powodzeniem mamił Polaków fantasmagorycznymi wizjami wielkiej Polski będącej bijącym sercem Europy, o wspaniałej gospodarce, która pod rządami PiS-u ma wskaźniki najlepsze w Europie bajdurząc o milionie samochodów elektrycznych, o czternastych, piętnastych, a nawet szesnastych emeryturach… - dalej nie wymieniam, bo się wstydzę.
I nie mówcie, że przesadzam, bo wręcz modelowym przykładem skrajnie nieodpowiedzialnego łgarstwa pisowskiego premiera Mateusza Morawieckiego są jego karygodnie nieodpowiedzialne słowa wypowiedziane w trakcie szczytowania pandemii koronawirusa, cytuję:
„Ja cieszę się, że coraz mniej obawiamy się tego wirusa, tej epidemii. I to jest dobre podejście szanowni państwo. Bo on jest w odwrocie. Już teraz nie trzeba się jego bać. Trzeba pójść na wybory. Tłumnie. Będą zachowane wszystkie wymogi sanitarne, bardzo adekwatne. Nic się nie stało teraz, nic się nie stanie 12 lipca. Wszyscy, zwłaszcza seniorzy, nie obawiajmy się, idźmy na wybory...”
– kto nie wierzy, nich obejrzy, co wygadywał ten gagatek: https://www.youtube.com/watch?v=vgaEOZl84Aw ,
a ogłupieni przez niego Polacy nagradzali jego słowa rzęsistymi oklaskami.
A przecież każdy rozsądnie myślący obywatel wie, że słowa Mateusza Morawieckiego o „polskim dobrobycie” i chrystianizującej Europę wielkiej Polsce będącej Winkelriedem narodów to zwyczajne łgarstwa niemające nic wspólnego z prawdą materialną i rzeczywistym stanem rzeczy, a jego fantasmagoryczne obiecanki cacanki przejdą do historii jako bezprzykładny wybryk skrajnie nieodpowiedzialnej erystyki. A teraz połóżcie Państwo rękę na sercach, a przyznacie mi rację, że ten wyzuty z poczucia przyzwoitości bez-obciachowy bajarz, odkąd objął urząd Premiera Rzeczpospolitej Polskiej, tak na dobą sprawę nie powiedział ani słowa prawdy o tym, jak się rzeczywiście mają polskie sprawy. I jeszcze do tego te jego pretensjonalnie infantylne opowiastki o tym, kim on to nie był, w które może uwierzyć tylko jakiś, przepraszam za wyrażenie kompletny debil.
Tak. Tak. To ten właśnie premier doprowadził do inflacji i największego skoku cen od dziesięciu lat, a do tego nadrukował dużo pieniędzy, a to każdy głupi potrafi. O praktycznie niespłacalnych długach zaciągniętych przez rząd Morawieckiego nawet nie wspominam…
I to by było na tyle.
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Polityka