Portal internetowy Salon24, - vide: https://www.salon24.pl/newsroom/1409512,strach-isc-do-dentysty-nie-z-powodu-bolu-a-horrendalnych-cen informuje:
„Polacy muszą zagryźć zęby. I to dosłownie. Ceny usług stomatologicznych wciąż idą w górę - znacznie powyżej poziomu inflacji. Polska znalazła się na czwartym miejscu wśród państw UE, uwzględniając szybkość wzrostu cen u dentysty…”
Mój komentarz:
W książce wspomnieniowej zatytułowanej „Epopeja helskiej balangi – GRUPA”, - pisałem między innymi, cytuję:
„W Krakowie, Paryżu, Nowym Jorku..., są otoczeni zawsze gromadą „przyjaciół” znający wszystkich „wybrańcy”, - mający za sobą życie piękniejsze i lżejsze od snu.
Lecz za tę butną fanaberię musieli zapłacić na starość ceną samotności, gdyż ci łakomie zachłanni na życie koryfeusze wyzwolonej istoty szczęścia „tracili czas” na tyle szaleńczo, wartko i beztrosko, iż nie zdążyli, a może nie chcieli spostrzec, że słońce zaczyna zachodzić, - a oni zostali na plaży sami.
Ale ta „samotność”, była ich własnym, świadomym wyborem, bowiem ci z natury krnąbrnie wolni mężczyźni mieli charaktery zbyt harde by się dać oprawić w zbyt ciasne dla nich ramy zaściankowych konwenansów, którymi buńczucznie gardzili i niefrasobliwie, nie bacząc na utarte kanony czerpali z życia samo piękno i radość.
I choć zawsze wiedzieli, że za to La Dolce vita trzeba będzie zapłacić mieli się za bogaczy, gdyż w głębi duszy czuli, że skarbu świadomości życia przebytego biednie, ale pięknie nikomu odebrać nie sposób.
Dlatego warto pomyśleć, czy owi „samotnicy” nie byli de facto mniej samotni niż ci, których w bogobojnych, roztropnych i bezpiecznych stadłach, przez całe życie męczyło skwapliwie skrywane przed samymi sobą poczucie, - dokuczliwej duszności…”
I tak właśnie żyłem, nie dorobiwszy się majątku.
A teraz Coś Państwu opowiem.
Jedną z barwniejszych postaci spośród mych Przyjaciół jest niejaki Dudek, zwany też królem życia, prezesem, szoferem, kamerdynerem, dalej nie pamiętam.
Dudkiem nazywano go w domu, gdyż we wczesnym dzieciństwie był dzieckiem cherlawym. Zaś ksywę króla życia nadano mu za to, że umiał z niego korzystać pełnymi garściami, a wszędzie gdzie się pojawił był duszą towarzystwa. Miał, bowiem ujmujący styl bycia, rzadko spotykane poczucie humoru, ułańską fantazję i jeszcze do tego władał przepiękną polszczyzną. Ten genialny warszawski gawędziarz potrafił mówić, trajlować, bajtlować, bzdurzyć, w sposób tak ciekawy, że można go było słuchać godzinami, bez chwili znudzenia.
Był tedy znaną postacią salonów Warszawy, a również etatowym prezesem różnych instytucji od Otwocka przez Irkuck do Nowego Jorku, skąd kolejna ksywa.
Ponieważ zmieniał pracę stosunkowo często, miewał się w swoim życiu raz lepiej raz gorzej.
W trudniejszych okresach musiał emigrować, najczęściej do Stanów, gdzie zyskał ksywkę szofera, albowiem był kierowcą najdłuższej na świecie czarnej limuzyny, którą przebrany w szykowną liberię woził grube ryby nowojorskiej giełdy.
Tu trzeba jeszcze dodać, że potrafił gawędzić w trzech językach, a ksywą kamerdynera ochrzczono go po tym, jak został osobistym kamerdynerem Anthony Quinna w jego rezydencji na obrzeżach Hollywood.
Przyznacie, że przebogaty bogaty życiorys.
Pewnego dnia w Jastarni, po zachodzie słońca, siedzieliśmy na tarasie przy wieczornym drinku, a Dudek, który praktycznie nigdy nie przestawał gadać, o dziwo, siedział zamyślony w głębokim milczeniu.
Gdy go w końcu spytałem dlaczego tak milczy, odezwał się nieśpiesznie swym tubalnym głosem:
Wiesz przyjacielu, tak sobie rozmyślałem, że przez całe życie pracowałem, - i choć bywało raz lepiej raz gorzej, odłożyłem sobie jak mi się zdawało wcale pokaźną fortunkę. I zanim mnie zapytałeś, rozmyślałam o bilansie swoich życiowych dochodów i wiesz, co mi wyszło?
Co Dudeczku? – Spytałem.
On zaś, z markotną miną odpowiedział:
Wyobraź sobie drogi przyjacielu, że jak bym nie liczył wychodzi mi na to, że cały mój majątek weźmie mi dentysta…
Kilka miesięcy później odezwał się do mnie z Królestwa Tajlandii – patrz fotka pod notką, gdzie ponoć zgłębia buddyzm i ćwiczy tajniki tajskiego masażu.
I to by było na tyle…
Krzysztof Pasierbiewicz (em. nauczyciel akademicki oraz niezależny bloger oddany prawdzie i sprawom ważnym dla naszego państwa)
Inne tematy w dziale Gospodarka